Kilka dni temu dziennikarz „Rzeczpospolitej" otrzymał ocenzurowany przez prokuratora z Mazowieckiego Wydziału Zamiejscowego Prokuratury Krajowej list od Mateusza Piskorskiego. Przebywający aktualnie w Areszcie Śledczym na warszawskim Służewcu Piskorski żali się w nim, że stał się ofiarą PiS.
Zatrzymany stwierdza też w liście, że postawione mu 18 maja 2016 r. przez Prokuraturę Krajową zarzuty „nie wiążą się w żaden sposób z określonym w art. 130 kodeksu karnego przestępstwem szpiegostwa". „W zarzutach tych mowa jest natomiast wprost o rzekomym „manipulowaniu" przeze mnie opinią publiczną, a zatem dotyczą one prowadzonej przeze mnie działalności politycznej i eksperckiej (...) Nawet przyjmując istnienie inspiracji zewnętrznych, czego w moim przypadku nie sposób stwierdzić – tego rodzaju aktywność nie jest w Polsce penalizowana" – pisze Piskorski.
W prokuraturze udało nam się potwierdzić, że list jest autentyczny, napisany przez Piskorskiego. Komentarza do podnoszonych przez niego sugestii jednak nie uzyskaliśmy.
Piskorski to jak na razie jedyny polityk w III RP podejrzewany o szpiegostwo. Ten były rzecznik lidera Samoobrony Andrzeja Leppera i założyciel prorosyjskiej partii Zmiana został zatrzymany przez ABW w połowie maja 2016 r. Co symptomatyczne, pierwszy informację o jego zatrzymaniu podał rosyjski portal Newsbalt.ru. Śledczy nie ujawnili dotychczas stawianych mu zarzutów. Postępowanie prowadzone w tej sprawie jest ściśle tajne.
Od momentu zatrzymania sprawą interesują się rosyjskie media, w tym kremlowska tuba – Radio Sputnik. Niedawno podało ono informację o przedłużeniu aresztu dla Piskorskiego przez sąd do 18 maja 2017 r. Jego zwolennicy twierdzą, że jest on „pierwszym polskim więźniem politycznym".