O zatruciach dopalaczami mówi się mniej, ale ich wzrost jest lawinowy, a rynek dopalaczy obejmuje już cały kraj. Proceder jest tak opłacalny, że przestawiają się na niego nawet grupy dotąd trudniące się tylko narkobiznesem.
O skali zjawiska świadczy liczba zatruć: w zeszłym roku było ich ponad 7,2 tys., czyli trzykrotnie więcej niż w 2014 r. – wynika z danych Głównego Inspektoratu Sanitarnego, które poznała „Rzeczpospolita". W porównaniu ze stanem sprzed pięciu lat to wzrost dziesięciokrotny.
– Potrzebne są pilne zmiany ustawowe polegające na zrównaniu dopalaczy z narkotykami w zakresie odpowiedzialności karnej. Dzisiaj przepisy utrudniają ściganie sprawców – mówi prok. Mariusz Marciniak, rzecznik Prokuratury Apelacyjnej w Gdańsku.
Kiedy w 2010 r. sanepid zamknął ok. 1,4 tys. sklepów z dopalaczami, ówczesny rząd odtrąbił sukces. Przedwczesny, bo handlarze przenieśli biznes do internetu, a dzisiaj dodatkowo wykorzystują firmy kurierskie, by rozprowadzać trujące środki.
Skala handlu dopalaczami jest wstrząsająca. Rozbity właśnie przez policjantów i pograniczników gang w pół roku (od lipca 2015 do stycznia 2016 r.) wprowadził ich na rynek 237 kg. – Sprowadzał drogą lotniczą te środki z Chin, a w kraju rozprowadzał przez internet i sieć odbiorców – mówi Marcin Szyndler, rzecznik Komendy Głównej Policji.