Gantner przypomniał, że największym importerem polskich jabłek była Rosja. - Mówimy tu o 600 tys. ton jabłek, praktycznie 100 proc. które Rosja importowała to były polskie jabłka. Bardzo trudno to zastąpić jakimikolwiek innymi rynkami – stwierdził.
- Ani Chiny, ani Azja, ani kraje arabskie nie są w stanie nam zagwarantować nawet znikomej części tego eksportu – ocenił gość.
Gantner przyznał, że świętujemy wchodzenie na rynek chiński. - Jest to rynek olbrzymi, który teoretycznie mógłby zjeść wszystko co produkujemy – mówił. - Tak się nie dzieje, ponieważ Chiny są największym na świecie producentem jabłek. Produkują ok. 42 mln ton jabłek rocznie. To nie jest takie proste, żeby nagle do lasu zanieść drzewo. Musimy wyróżnić się tam jakością i historią – dodał.
Ekspert wyjaśnił, że z jabłkami jest problem w logistyce. - Pierwszy transport poleciał samolotem, co jest mało opłacalne. Teraz transporty idą drogą morską. Transport kolejowy jeszcze mocno kuleje i nie jest wykorzystywany dla jabłek – wyliczył.