Rozmowa telefoniczna Donalda Trumpa i Władimira Putina odbyła się w sobotę wieczorem czasu polskiego.
Po jej zakończeniu Biały Dom wydał krótki, ale ważny komunikat: „Pozytywna wymiana zdań jest znaczącym początkiem poprawy stosunków między Rosją i USA, które potrzebują zmiany na lepsze. Zarówno prezydent Trump, jak i prezydent Putin mają nadzieję, że po dzisiejszej rozmowie obie strony szybko podejmą wyzwanie terroryzmu i inne problemy, którymi są wspólnie zatroskani".
W wylewnym tonie
W swojej wersji rozmowy Kreml podał więcej szczegółów. Putin miał rozmawiać z Trumpem o „partnerstwie" w bardzo wielu obszarach, w tym wojnach na Bliskim Wschodzie, konflikcie izraelsko-palestyńskim, irańskim programie jądrowym, zagrożeniu ze strony Korei Północnej i sytuacji na Ukrainie. Choć w komunikacie nie wspomniano o zniesieniu zachodnich sankcji, to zdaniem Rosjan mowa była o „zacieśnieniu współpracy gospodarczej", co jest niemożliwe bez normalizacji stosunków.
„Donald Trump poprosił o przekazanie życzeń szczęścia i dobrobytu rosyjskiemu narodowi, wspominając, że naród amerykański z sympatią odnosi się do Rosji i jej obywateli. Władimir Putin ze swojej strony podkreślił, że w Rosji panują podobne uczucia wobec Amerykanów. Przypomniał, że przez dwa wieki nasz naród wspierał Amerykę, byliśmy sojusznikami w dwóch wojnach światowych" – napisał urząd rosyjskiego prezydenta w zaskakująco wylewnym tonie.
Zaledwie trzy tygodnie temu Barack Obama wydalił 35 rosyjskich dyplomatów, a Kongres zagroził wprowadzeniem dodatkowych sankcji w odpowiedzi na hackowanie przez rosyjskie służby kampanii wyborczej Hillary Clinton. O tym jednak w rozmowie Trumpa z Putinem nie wspomniano, podobnie jak o kompromitujących materiałach, jakie Rosjanie mieli zebrać na amerykańskiego prezydenta. Rozmowie w Gabinecie Owalnym przysłuchiwał się za to doradca ds. bezpieczeństwa USA, generał Michael Flynn, który zdaniem amerykańskiego wywiadu kontaktował się po wyborach z rosyjskim ambasadorem w Waszyngtonie.