Jarosław Kaczyński ma dość Bartłomieja Misiewicza

Współpracownik Antoniego Macierewicza zawieszony w prawach członka partii i odchodzi z PGZ.

Aktualizacja: 13.04.2017 07:06 Publikacja: 12.04.2017 19:40

Bartłomiej Misiewicz od miesięcy przysparzał PiS kłopotów.

Bartłomiej Misiewicz od miesięcy przysparzał PiS kłopotów.

Foto: EAST NEWS, Stanisław Kowalczuk

Zatrudnienie 27-letniego Bartłomieja Misiewicza, byłego rzecznika resortu obrony, jako pełnomocnika zarządu ds. komunikacji w Polskiej Grupie Zbrojeniowej z wysoką pensją zbada specjalna komisja w partii – poinformował w środę prezes PiS Jarosław Kaczyński. Zdecydował też o zawieszeniu Misiewicza w prawach członka partii.

– Wyjaśnimy wszystkie szczegóły spraw, które w ostatnich miesiącach bulwersowały opinię publiczną – zapowiedział Kaczyński.

Komisja rusza w błyskawicznym tempie. Już w czwartek zbierze się na pierwszym posiedzeniu. Zasiadają w niej posłowie: Marek Suski, Joachim Brudziński i Mariusz Kamiński. – Chcemy szybko i dogłębnie wyjaśnić sprawę z zatrudnieniem pana Misiewicza w spółce. Reakcja prezesa PiS jasno dowodzi, że nie toleruje takich sytuacji – mówi nam poseł Suski.

W czwartek przed komisją stawi się sam Misiewicz. Wyjaśnienia mają złożyć też władze spółki oraz minister obrony Antoni Macierewicz. Zebrany materiał w sprawie komisji przekaże prezesowi Kaczyńskiemu. Jeśli okaże się, że naruszono prawo, dobre obyczaje czy etykę, ugrupowanie wyciągnie konsekwencje. – Najsroższa kara to usunięcie z partii – mówi poseł Suski.

Ostra reakcja Kaczyńskiego to efekt informacji portalu rp.pl i „Rzeczpospolitej". W poniedziałek ujawniliśmy, że do kontrolowanej przez resort obrony spółki PGZ powrócił usunięty z MON Bartłomiej Misiewicz, mimo iż prezes PiS od stycznia wyraźnie domagał się, aby „zniknął ze sceny publicznej". Taka była umowa między szefem partii, premier Beatą Szydło i ministrem Antonim Macierewiczem.

Władze partii zdawały sobie sprawę z tego, że Misiewicz jest wizerunkowym obciążeniem. Przez kilka miesięcy trwała jednak przepychanka o Misiewicza, który od ponad 10 lat stoi u boku Macierewicza. O tym, że sprawa jest poważna, może świadczyć fakt, że problem Misiewicza miał być poruszany we wtorek wieczorem na spotkaniu prezydenta Andrzeja Dudy z premier Beatą Szydło i ministrami Macierewiczem i Waszczykowskim. Według rzecznika prezydenta Marka Magierowskiego Andrzej Duda uznał, że skoro Misiewicz nie pracuje już w MON, to sprawa powinna zostać załatwiona na szczeblu partyjnym.

PGZ to państwowy gigant produkujący sprzęt dla wojska. Kontrolę nad grupą sprawuje minister obrony. I to on, zdaniem informatorów „Rzeczpospolitej", miał prosić nowego prezesa PGZ Błażeja Wojnicza o „zaopiekowanie się Misiewiczem". Wojnicz początkowo chciał zatrudnić Misiewicza na mało znaczącym stanowisku w jednej ze spółek grupy. Ale interweniował minister, stwierdzając, że „to jest jego człowiek i ma pracować w PGZ". – Wyjaśnimy, kto zdecydował o zatrudnieniu i dlaczego – dodaje poseł Suski.

Bartłomiej Misiewicz od kilku miesięcy przysparza PiS kłopotów. We wrześniu ubiegłego roku, mimo braku wyższego wykształcenia i specjalnego kursu, decyzją ministra obrony został członkiem rady nadzorczej PGZ (specjalnie pod niego zniesiono ten wymóg w nowym statucie spółki).

Misiewiczowi zarzucano też panoszenie się w wojsku, m.in. wymóg salutowania mu przez oficerów. Czarne chmury zebrały się nad nim, kiedy „Fakt" opisał zabawę rzecznika w Białymstoku w klubie studenckim. Miał tam zostać dowieziony rządową limuzyną i proponować pracę napotkanym studentom. Choć odgrażał się redakcji procesem, pozwu nie złożył.

W środę napisaliśmy, że Bartłomiej Misiewicz może liczyć na wynagrodzenie w PGZ w wysokości dochodzącej nawet do 50 tys. zł. Spółka w komunikacie poinformowała, iż „nie jest prawdą, iż miesięczne wynagrodzenie pana Bartłomieja Misiewicza w PGZ SA wynosi 50 tys. zł". Ale mimo iż od dwóch dni prosimy o szczegóły dotyczące pensji, premii oraz zakresu obowiązków, PGZ milczy.

Wątpliwości, co się stanie z byłym rzecznikiem Macierewicza, nie miał Henryk Kowalczyk, szef Komitetu Stałego Rady Ministrów. – Bartłomiej Misiewicz musi odejść z Polskiej Grupy Zbrojeniowej – mówił w RMF FM.

Po południu władze spółki poinformowały o zakończeniu z nim współpracy. – Rozwiązanie umowy o pracę nastąpiło na wniosek pana Bartłomieja Misiewicza, któremu nie przysługuje odprawa – napisano w komunikacie.

Polityka
Tomasz Siemoniak ujawnia liczbę osób, przeciwko którym użyto w Polsce Pegasusa
Polityka
Rekonstrukcja rządu. Donald Tusk odwoła więcej ministrów, niż pierwotnie zapowiadano?
Polityka
Afera Pegasusa. Co ujawni w Sejmie minister Adam Bodnar?
Polityka
PiS układa listy śmierci na wybory do PE. Zaskakujące nazwiska na i poza listami
Polityka
Skandal wokół imprezy z Mateuszem Morawieckim