"Rzeczpospolita" informuje dziś, że były rzecznik prasowy MON i szef gabinetu politycznego ministra Antoniego Macierewicza został pełnomocnikiem zarządu Polskiej Grupy Zbrojeniowej ds. komunikacji. Misiewicz ma zarabiać miesięcznie 50 tys. zł i może liczyć na służbowy samochód.
- Chcę powiedzieć kilka słów w tej bulwersującej sprawie, chodzi o pana Misiewicza. Zaraz po przybyciu do siedziby partii podpiszę decyzję o jego zawieszeniu w prawach członka partii. Podjąłem już decyzję o powołaniu komisji Prawa i Sprawiedliwości ds. zbadania całej tej sprawy. Zarówno tego wydarzenia, jak i poprzednich. W okresie między posiedzeniami komitetu politycznego, prezes partii wypełnia funkcje komitetu, więc mam prawo powołać taką komisję. Z takiej możliwości zamierzam skorzystać - mówił Kaczyński.
- Komisja, mam nadzieję, będzie działała szybko, choć trochę czasu to zajmie. Wyjaśnimy wszystkie szczegóły spraw, które w ostatnich miesiącach bulwersowały opinię publiczną - dodał prezes PiS.
Misiewicz już pracował w PGZ. 31 sierpnia 2016 r. został powołany w skład jej rady nadzorczej. Według mediów zmieniono dla niego statut spółki, bo nie miał wyższego wykształcenia i kursu dla członków rad nadzorczych. Minister obrony tłumaczył, że Misiewicz jest jego bezpośrednim reprezentantem w PGZ, a w przemyśle zbrojeniowym nie ma wymogów dotyczących wykształcenia, liczą się inne cechy - lojalność, chęć współpracy, kompetencje i decyzyjność - które Misiewicz posiada. Protestowała PO; chciała, by sprawie przyjrzała się prokuratura. Misiewicz mówił zaś, że spokojnie czeka na ocenę prokuratury, ponieważ prawo nie zostało złamane. W listopadzie 2016 r. prokuratura odmówiła wszczęcia śledztwa.
27-letni Misiewicz był rzecznikiem i szefem gabinetu politycznego ministra obrony. Od początku pełnienia tej funkcji były krytykowany przez opozycję i niektóre media. W drugiej połowie września 2016 r. - po publikacji "Newsweeka", według którego miał proponować radnym PO w Bełchatowie przystąpienie do koalicji z PiS, sugerując, że w zamian zapewni im zatrudnienie w państwowej spółce - poprosił szefa MON o zawieszenie w funkcjach w resorcie i zrezygnował z posady w radzie nadzorczej PGZ. Do resortu wrócił ponownie na początku grudnia 2016 r., ale jego nazwisko zniknęło ze stron internetowych resortu na początku lutego 2017 r. Wcześniej "Fakt" opisał wizytę Misiewicza w klubie studenckim w Białymstoku.