Rz: Jak pan ocenia pierwszy rok działania Rady Dialogu Społecznego (RDS) pod kierownictwem Piotra Dudy, szefa Solidarności?
Andrzej Malinowski: To był bardzo pracowity rok – Rada się organizowała. Podjęliśmy wiele uchwał, trudno jednak uznać je za przełomowe. Dogadywaliśmy się ze stroną związkową, szkoda tylko, że w sprawach mało ważnych i niekontrowersyjnych. W sprawach poważniejszych nie udawało się nam osiągnąć porozumienia. Generalnie mam wrażenie, że ten pierwszy rok był zdominowany przez związki zawodowe. Mam nadzieję, że gdy kierownictwo w Radzie przejmie przedstawiciel pracodawców, osiągniemy właściwą dla dialogu równowagę.
Jakie wyzwania stoją przed nowym przewodniczącym RDS?
Dotychczas Rada była niejednokrotnie pomijana przez stronę rządową w procesie legislacyjnym dotyczącym projektów niezwykle istotnych, a równocześnie budzących poważne kontrowersje, np. wprowadzenia podatku handlowego, nowej ustawy kominowej czy daleko idących zmian w administracji skarbowej. Często te projekty dostawaliśmy w ostatniej chwili, gdy w Sejmie toczyły się już zaawansowane prace nad ich uchwaleniem. Tak było z nowelizacją prawa zamówień publicznych, w której pomimo naszych protestów zostały przepisy wprowadzające tzw. in-house, dzięki którym samorządy mogą teraz omijać obowiązek organizowania przetargów. W wielu przypadkach niemożliwe wręcz było także wynegocjowanie jakichkolwiek ustępstw strony rządowej czy związkowej. Po prostu nasze argumenty trafiały w próżnię, jak podczas nowelizacji ustawy o pracy tymczasowej. Byliśmy gotowi pójść na daleko idący kompromis, natomiast związki zawodowe – nie. W rezultacie ustawa przybrała taki a nie inny kształt. Moim zdaniem propozycja rządu forsowana przez związki zawodowe wykluczy z rynku pracy tymczasowej młode kobiety, które zyskają po zmianach niczym nieuzasadnione i daleko idące uprawnienia w okresie ciąży. Będziemy przypominali o tym związkom zawodowym w przyszłości, gdy stanie się jasne, że to my mieliśmy rację.
Trzy lata temu, gdy związki zawodowe zawiesiły swój udział w dialogu społecznym, powodem było właśnie pomijanie ich argumentów przez stronę rządową. Czy jeśli teraz rząd nie będzie słuchał pracodawców, grozi nam wyjście biznesu z dialogu społecznego?