To był drugi mecz fazy grupowej mistrzostw Europy we Francji. Polacy wreszcie zwyciężyli w meczu otwarcia (1:0 z Irlandią Północną) i nie grali o wszystko, ale mieli ogromną szansę awansu do kolejnej fazy turnieju. Zwycięstwo w spotkaniu zaplanowanym na 16 czerwca mogło ich do tego bardzo przybliżyć, jednak na drodze do tego stali Niemcy.
Kibice i trenerzy liczyli na dobrą grę Roberta Lewandowskiego, rajdy Kamila Grosickiego czy spokój Grzegorza Krychowiaka. Potrzebna jeszcze była też świetna gra formacji obronnej. Można się było spodziewać, że Niemcy spróbują zepchnąć Polaków pod własną bramkę. W końcówce kilka razy im się to udało – przedzierali się w pole karne drużyny Adama Nawałki i kiedy wydawało się, że za chwilę piłkę otrzyma Thomas Mueller, albo któryś z jego kolegów, na drodze stawał Pazdan. Wybijał, blokował, przechwytywał. Był zawsze tam, gdzie niemieccy piłkarze zamierzali podawać piłkę. Kilka dni później powtórzył to samo w spotkaniu z Ukrainą – zdarzyło mu się nawet zablokować dwa strzały w jednej akcji.
Kibice w Polsce oszaleli. Oferowano strzyżenie „na Pazdana”. Od razu pojawiły się mniej lub bardziej udane dowcipy w stylu „Czemu Pazdan nie ma znajomych na Facebooku? Bo wszystkich zablokował”. Po powrocie do Polski mieszkańcy Niepołomic przywitali go jak bohatera wojennego, spotkali się na rynku, wręczyli tarczę. Trzeba jednak przyznać, że Pazdan sam się nie pchał na afisz. Nie jest typem piłkarza, który bryluje w mediach społecznościowych lub uśmiecha się ze wszystkich billboardów. Nie szokuje strojem. Na pierwsze zgrupowanie, jeszcze za trenera Beenhakkera, przyjechał ubrany w bluzę z kapturem. Obsłudze hotelu ciężko było uwierzyć, że ten łysy młodzieniec przy kontuarze to naprawdę piłkarz reprezentacji Polski. Pazdan woli ciszę i spokój. Zaczepiany przez dziennikarzy czasami ciężko wzdycha, przewraca oczami. Do mediów go nie ciągnie. Woli udowadniać swoją wartość na boisku. I to mu się udaje.
W trakcie mistrzostw Europy stoper Legii Warszawa stał się jednym z najważniejszych piłkarzy kadry Adama Nawałki, a jeszcze kilka miesięcy wcześniej był rezerwowym. Niemal przez całe eliminacje parę środkowych obrońców z Kamilem Glikiem tworzył Łukasz Szukała. Zamienił jednak Steauę Bukareszt najpierw na saudyjski Al-Ittihad, następnie na turecki Osmanlispor i przestał grać. Euro 2016 obejrzał w telewizji, a w jego miejsce wskoczył Pazdan i swoją szansę wykorzystał.
Ci, którzy znają dobrze obrońcę Legii Warszawa, nie byli zaskoczeni tym, że tak dobrze poradził sobie w starciu z Niemcami. – Michał ma coś, co nazywam piłkarskim „szóstym zmysłem”. Nie ma imponujących warunków fizycznych, nie jest wybitnie szybki, ale błyskawicznie myśli na boisku i potrafi przewidywać zagrania. Zanim jego rywal wystartuje, on już biegnie w to miejsce, gdzie ma trafić piłka. Wyróżniał się tym od zawsze, przerastał nawet starszych zawodników. Na treningi do seniorów zaprosiłem go jeszcze, gdy grał w drużynie juniorów młodszych. W lidze zadebiutował już jako 17-latek – mówi „Rzeczpospolitej” trener Robert Kasperczyk, który prowadził Pazdana w Hutniku Kraków, a obecnie jest szefem skautów Cracovii.