Sztandarowy projekt PiS przyznający świadczenia dla dzieci ma poważną lukę. Urzędnikom, którzy będą przyznawać świadczenia, może być trudno zweryfikować, czy przyznany dodatek 500 zł na dziecko faktycznie się rodzinie należy. Dotyczy to szczególnie rodzin mieszkających lub pracujących za granicą. Brakuje mechanizmów kontrolnych.
Chodzi o polskich emigrantów, których dziś poza granicami kraju jest już ponad 2,3 mln, najwięcej w Wielkiej Brytanii – 685 tys., i w Niemczech – 614 tys. Część z nich pobiera zasiłki na dzieci, niektórzy, np. w Szwecji (114 euro miesięcznie na jedno dziecko) czy Niemczech (184 euro), otrzymują podobny dodatek na dziecko bez względu na swoje zarobki.
Według projektu rządu 500 zł na dziecko dostanie każdy polski obywatel z zastrzeżeniem, że nie pobiera podobnego świadczenia w innych krajach i mieszka w Polsce. – To jednak praktycznie nieweryfikowalne. Trzeba liczyć wyłącznie na uczciwość świadczeniobiorcy – ostrzega Bartłomiej Mazurkiewicz, specjalista ds. świadczeń rodzinnych.
Urzędnik nie może dziś szybko sprawdzić, jakie świadczenia i w którym kraju UE otrzymuje konkretny obywatel, by wyeliminować nadużycia i kumulację świadczeń. Taki system powstanie dopiero od 2020 roku. – Obecnie nie ma bazy danych takich świadczeniobiorców – przyznaje dr Ewelina Wiszczun, ekspert Uniwersytetu Śląskiego w dziedzinie polityki społecznej, zatrudnienia i rynku pracy.
Problemy może stwarzać też definicja rodziny.