Niemcy: Rząd najwcześniej w marcu

SPD i CDU/CSU rozpoczną rozmowy koalicyjne, co nie oznacza, że kryzys polityczny został rozwiązany.

Aktualizacja: 28.11.2017 18:59 Publikacja: 27.11.2017 18:36

Niemcy: Rząd najwcześniej w marcu

Foto: PAP/EPA

– Zgłaszamy gotowość do rozmów sondażowych z SPD i jest to poważna propozycja – oświadczyła w poniedziałek Angela Merkel, przewodnicząca CDU. Dała wyraźnie do zrozumienia, że jej partia zdaje sobie sprawę z konieczności ustępstw i zawarcia kompromisu prowadzącego do zawiązania kolejnej wielkiej koalicji. W kilka godzin po deklaracji Merkel głos zabrał Martin Schulz, który oświadczył, że „wszystkie opcje są nadal na stole". Nie wykluczył w najbliższych dniach rozmów z Angelą Merkel i szefem bawarskiej CSU Horstem Seehoferem.

Wygląda więc na to, że polityczny pat powstały po fiasku koalicji Jamajki może zostać przełamany. Na pewno nie szybko. Ugrupowanie Angeli Merkel nie miałoby wprawdzie nic przeciwko szybkiemu rozpoczęciu negocjacji, lecz w SPD sytuacja jest wysoce skomplikowana.

Po czwartkowej rozmowie prezydenta RFN Franka-Waltera Steinmeiera z Martinem Schulzem, szefem SPD, stało się dla wszystkich jasne, że socjaldemokraci nie mogą wprost odrzucić apelu o ustabilizowanie rozchwianej sceny politycznej.

Jest to możliwe jedynie poprzez utworzenie stabilnego rządu posiadające większość w Bundestagu. Aby to osiągnąć, nie ma innej opcji, jak tylko wielka koalicja, taka, jaka rządziła przez ostatnie cztery lata, a po raz pierwszy w latach 2005–2009.

Jest wprawdzie w SPD frakcja zwolenników takiej koalicji, ale Martin Schulz oraz wielu innych liderów partyjnych opowiadało się jasno i zdecydowania przeciwko takiemu rozwiązaniu.

Trudno wyjść z twarzą z takiej sytuacji. SPD potrzebuje czasu. Tak jak jej szef Martin Schulz, który zbyt jednoznacznie i zbyt ostro wykluczył po wrześniowych wyborach współpracę z Angelą Merkel.

Równocześnie w partii trwają poszukiwania tzw. czwartej drogi. Przedstawił ją właśnie Matthias Miersch z SPD.

Miałaby być do zaakceptowania przez przeciwników wielkiej koalicji, jak i jej zwolenników. Powstałaby swego rodzaju koalicja nieformalna polegająca na wspieraniu na podstawie specjalnej umowy przez SPD rządu mniejszościowego Angeli Merkel w najważniejszych sprawach. Miałaby się do nich zaliczać polityka wobec UE czy sprawy budżetowe. Propozycja tak mało realna jak pojawiający się raz po raz pomysł koalicji „kenijskiej".

Chodzi o kolory na fladze tego państwa, które odpowiadają barwom CDU/CSU, SPD oraz ugrupowania Zielonych. Wprawdzie większość parlamentarną gwarantuje wielka koalicja, jednak obecność Zielonych w rządzie miałaby ułatwić podjęcie decyzji w SPD w sprawie współpracy po raz trzeci z partiami chadeckimi.

– Tolerowanie rządu mniejszościowego nic SPD nie da, gdyż partia nie będzie miała swoich ministrów w rządzie. Nie pozostaje nic innego, jak zgoda na wielką koalicję – tłumaczy „Rzeczpospolitej" prof. Eckhard Jesse, politolog. Przewiduje, że nowy rząd powstać może w okolicach marca przyszłego roku.

Nieformalne rozmowy SPD z CDU/CSU rozpoczną się do 7 grudnia tego roku, kiedy to zaczyna obrady zjazd socjaldemokratów. Zapaść tam powinna decyzja o rozmowach sondażowych. Mogłyby się rozpocząć po świętach noworocznych. Kompromis w postaci porozumienia koalicyjnego musieliby zatwierdzić jednak w referendum wszyscy członkowie SPD. Ich werdykt zależy od treści porozumienia, z czego zdaje sobie sprawę obóz chadecki, i dlatego już dzisiaj Angela Merkel sygnalizuje gotowość do ustępstw.

Jednak SPD ma złe doświadczenia z udziału w ubiegłych dwu koalicjach. Sukcesy rządu Angeli Merkel szły z reguły na konto jej partii, a odpowiedzialność za porażki spadała na barki wszystkich uczestników koalicji. W rezultacie SPD traciła popularność. W 2005 roku miała 34,2 proc. poparcia, a więc zaledwie 1 pkt proc. mniej niż CDU/CSU. W ostatnich, wrześniowych wyborach już zaledwie 20,5 proc.

Jednym z argumentów mających skłonić SPD do koalicji jest potrzeba pilnych decyzji w ramach Unii Europejskiej, a bez stabilnego rządu w Niemczech jest to niemożliwe. W dodatku, jak pisze „Der Spiegel", Niemcy tracą na znaczeniu.

– Jest możliwe, że pojawią się inicjatywy i propozycje w UE bez udziału Niemiec. Będą miały jednak niewielkie szanse na sukces, jeżeli będą forsowane wbrew opinii Niemiec. Tworzone w tym celu koalicje będą słabe. Francja nie będzie też zainteresowana budowaniem sojuszy przeciwko Niemcom – przekonuje Kai-Olaf Lang z berlińskiego think tanku Wissenschaft und Politik.

– Zgłaszamy gotowość do rozmów sondażowych z SPD i jest to poważna propozycja – oświadczyła w poniedziałek Angela Merkel, przewodnicząca CDU. Dała wyraźnie do zrozumienia, że jej partia zdaje sobie sprawę z konieczności ustępstw i zawarcia kompromisu prowadzącego do zawiązania kolejnej wielkiej koalicji. W kilka godzin po deklaracji Merkel głos zabrał Martin Schulz, który oświadczył, że „wszystkie opcje są nadal na stole". Nie wykluczył w najbliższych dniach rozmów z Angelą Merkel i szefem bawarskiej CSU Horstem Seehoferem.

Pozostało 87% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Polityka
W USA trwają antyizraelskie protesty na uczelniach. Spiker Johnson wybuczany
Polityka
Kryzys polityczny w Hiszpanii. Premier odejdzie przez kłopoty żony?
Polityka
Mija pół wieku od rewolucji goździków. Wojskowi stali się demokratami
Polityka
Łukaszenko oskarża Zachód o próbę wciągnięcia Białorusi w wojnę
Polityka
Związki z Pekinem, Moskwą, nazistowskie hasła. Mnożą się problemy AfD