Rok rządów PiS: Beata Szydło woli panować, niż rządzić

Powodzenie rządu oparto na popularności pani premier.

Aktualizacja: 16.11.2016 12:25 Publikacja: 15.11.2016 18:16

Im mocniej PiS korzysta z wizerunku Beaty Szydło, tym trudniej będzie mu ją potem odwołać.

Im mocniej PiS korzysta z wizerunku Beaty Szydło, tym trudniej będzie mu ją potem odwołać.

Foto: Rzeczpospolita, Jerzy Dudek

Wtorkowe podsumowanie roku prac rządu przebiegało według sprawdzonego przy wcześniejszych okazjach scenariusza: centralną postacią starannie wyreżyserowanej operacji była premier Beata Szydło. Przez ostatni rok szefowa rządu udowodniła, że jeśli chodzi o budowanie swego wizerunku, jest perfekcjonistką. Wszystkie okazje, które mogły przyczynić się do zwiększenia popularności szefowej rządu, były skrzętnie wykorzystywane.

To ona stała się centralną postacią, gdy rząd uruchamiał program 500+. To Szydło informowała o uruchomieniu programu budowy tanich lokali Mieszkanie+. To premier jeździła ogłaszać, że rząd chce przyspieszyć budowę drogi Via Baltica, brała udział w uroczystościach nadania imienia Lecha Kaczyńskiego gazoportowi w Świnoujściu, otwierała lokalne posterunki policji – firmowała wszystko, co może się obywatelom kojarzyć z działaniem państwa na rzecz zwykłych ludzi.

Szydło pojawiała się też, gdy mogła odgrywać rolę szeryfa – razem ze Zbigniewem Ziobrą brała udział w licznych konferencjach, na których ogłaszano zaostrzanie kolejnych przepisów, szczególnie tych dotyczących ścigania oszustów podatkowych.

Premier budowała swój wizerunek wtedy, gdy któryś z ministrów wzbudzał powszechną krytykę. Obwieściła na przykład, że zwróciła uwagę Antoniemu Macierewiczowi na sprawę zatrudnienia Bartłomieja Misiewicza w radach nadzorczych spółek Skarbu Państwa. Skrytykowała go też za wypowiedź dotyczącą rzekomej sprzedaży Rosji egipskich mistrali.

Szydło skarciła też publicznie Witolda Waszczykowskiego za lekceważące komentarze na temat kobiet, które wzięły udział w czarnym proteście. I właśnie po demonstracjach przeciw obywatelskiemu projektowi ustawy antyaborcyjnej Szydło stała się twarzą rządowego programu „Za życiem", który ma zachęcać rodziców chorych dzieci, by nie przerywali ciąży.

Dyscyplinowała też ministra zdrowia Konstantego Radziwiłła, gdy konflikty z lekarzami lub pielęgniarkami zbytnio się przeciągały.

Szefowa rządu starała się także unikać spraw, które groziły wizerunkową katastrofą. Bardzo mało aktywna była w sprawie sporu o Trybunał Konstytucyjny. Pod pretekstem, że kolejne projekty ustaw „naprawiających" TK są uchwalane przez Sejm, Szydło starała się nie stać się twarzą konfliktu z Trybunałem.

Premier miała też zadanie łatwiejsze niż Andrzej Duda. Kandydat na prezydenta składał hurtem obietnice w swojej kampanii, by przebić Bronisława Komorowskiego. Część z nich – jak choćby przewalutowanie kredytów frankowych – była mało realna. Jednocześnie Szydło tak zbudowała swoje expose, by mniej więcej w pierwszym roku zdążyć z realizacją kluczowych punktów. Prezydent musi więc apelować, by rozliczać go za pięć lat, a nie od razu. Szefowa rządu ma większy komfort.

Równocześnie Szydło nie popełniła błędu Kazimierza Marcinkiewicza i przez cały rok robiła wszystko, by pozostać lojalną wobec Jarosława Kaczyńskiego. Miała świadomość tego, że większość ministrów raportowała o najważniejszych sprawach do prezesa PiS, ale jej to nie przeszkadzało. Wręcz przeciwnie – część ministrów narzekała, że premier była zbyt mało decyzyjna, a konflikty pomiędzy szefami niektórych resortów rozstrzygał sam Kaczyński. Ale dla obu stron mogło to być wygodne. Kaczyński dzięki temu zachowywał kontrolę nad najważniejszymi sprawami, zaś Szydło miała gwarancję, że prezes PiS nie znajdzie argumentów, by uznawać ją za nielojalną.

Zresztą w niczym nie przeszkadzało jej to w budowaniu wizerunku sympatycznej pani premier. Wystarczyło tylko panować, ale nie trzeba było rządzić. Najważniejsze decyzje często nie zapadały w gabinecie szefa rządu, lecz w siedzibie partii na Nowogrodzkiej. Ale dzięki temu Szydło miała dość dużą swobodę działania.

Plan obchodów rocznicy rządu musiał zaakceptować sam Kaczyński, skoro w tym czasie był mniej aktywny medialnie. Po serii wywiadów, których udzielił w ostatnich tygodniach, dał Szydło pole do działania i przedstawiania raportu o pracach rządu. To ją wzmocniło jeszcze w jeden sposób. Odsuwa się bowiem widmo rekonstrukcji rządu czy wręcz wymiany premiera, o czym spekulowano przez ostatnie miesiące. Kaczyński ponoć uważa, że Szydło uczciwie pracuje i byłoby nie fair ją teraz odwoływać.

Ale jest też inny powód: oparcie rządu na popularności pani premier sprawia, że aby ją zdymisjonować, PiS musiałby zniszczyć budowaną przez rząd strategię komunikacyjną. I nagle zacząć krytykować rząd, którym teraz się tak chwali.

Szydło pokazała, że wie, jak unikać spektakularnych wpadek i może się w fotelu premiera utrzymać wiele miesięcy, nawet do końca kadencji. No, chyba że jakiś kryzys sprawi, że PiS będzie potrzebował spektakularnego kozła ofiarnego.

Na razie nic nie wskazuje na to, by miało się to stać szybko. To by zaś mogło oznaczać, że Kaczyński siebie widziałby w fotelu premiera dopiero w ewentualnej drugiej kadencji rządów PiS.

Wtorkowe podsumowanie roku prac rządu przebiegało według sprawdzonego przy wcześniejszych okazjach scenariusza: centralną postacią starannie wyreżyserowanej operacji była premier Beata Szydło. Przez ostatni rok szefowa rządu udowodniła, że jeśli chodzi o budowanie swego wizerunku, jest perfekcjonistką. Wszystkie okazje, które mogły przyczynić się do zwiększenia popularności szefowej rządu, były skrzętnie wykorzystywane.

To ona stała się centralną postacią, gdy rząd uruchamiał program 500+. To Szydło informowała o uruchomieniu programu budowy tanich lokali Mieszkanie+. To premier jeździła ogłaszać, że rząd chce przyspieszyć budowę drogi Via Baltica, brała udział w uroczystościach nadania imienia Lecha Kaczyńskiego gazoportowi w Świnoujściu, otwierała lokalne posterunki policji – firmowała wszystko, co może się obywatelom kojarzyć z działaniem państwa na rzecz zwykłych ludzi.

Pozostało 83% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Polityka
Wybory do PE. Cezary Tomczyk mówi, że KO chce wygrać z Niemcami
Polityka
Europoseł PiS mówi, że "to jest już inna UE". Czy Polska powinna ją opuścić?
Polityka
Sondaż: Nowy lider rankingu zaufania. Rośnie nieufność wobec Szymona Hołowni
Polityka
Donald Tusk chory, ma zapalenie płuc. I wskazuje datę rekonstrukcji rządu
Polityka
Exposé Radosława Sikorskiego w Sejmie. Szef MSZ: Znaki na niebie i ziemi zwiastują nadzwyczajne wydarzenia