Rosyjska ombudsman Tatiana Moskalkowa została wysłana do Czeczenii, by rozwikłać zagadkę zniknięcia kilkudziesięciu osób. Przez ponad pół roku niezależna prasa alarmowała, że zostały one wymordowane w Groznym na rozkaz Ramzana Kadyrowa.
– To nie są papierki, które schowamy w archiwum, cały czas będą uważnie przeglądane – powiedział jeden ze współpracowników Moskalkowej o dokumentach przekazanych przez miejscową policję.
Od grudnia ubiegłego roku moskiewska „Nowaja Gazieta" pisała, że przez północnokaukaską republikę przeszło kilka fal aresztowań i porwań. Dziennikarze twierdzili, że w sumie zamordowano 56 osób. Ale udało się ustalić nazwiska tylko 27, które miały zostać rozstrzelane 26 stycznia w więzieniu w Groznym. Podkomendni Kadyrowa mieli zabijać osoby podejrzewane o sympatie dla radykalnych ruchów islamskich, ale także dokonać pogromu miejscowego środowiska LGBT.
Dopiero po ponad pół roku Kreml zdecydował się wysłać do Groznego swojego przedstawiciela. Jednak w strukturze rosyjskich władz ombudsman jest uważany za urzędnika bardzo niskiej rangi i nie cieszy się poważaniem.
Na miejscu czeczeńscy policjanci próbowali wyjaśnić przybyszom z Moskwy, że nie ma żadnej afery, bo dwóch umieszczonych na liście zamordowanych jeszcze żyje, a trzech „zmarło śmiercią naturalną". – Obiecali ich przywieźć – powiedziała Moskalkowa o żywych. Potem jednak okazało się, że trzech „naturalnie zmarłych" podobno zginęło 18 grudnia 2016 roku w czasie walk w Groznym z grupą islamistów i nie wiadomo, gdzie są ci żywi.