Rośnie napięcie przed referendum w Katalonii

Blokada kont władz regionalnych, konfiskata ulotek, przesłuchania burmistrzów. Rośnie napięcie przed referendum w Katalonii

Aktualizacja: 19.09.2017 12:11 Publikacja: 18.09.2017 18:31

Burmistrz Barcelony Ada Colau oficjalnie popiera lidera secesjonistów Carlesa Puigdemonta. Ale bez p

Burmistrz Barcelony Ada Colau oficjalnie popiera lidera secesjonistów Carlesa Puigdemonta. Ale bez podejmowania nadmiernego ryzyka

Foto: PAP/EPA

To jest prognoza, której spełnienia 1 października nikt w Madrycie by nie chciał.

– Przewidujemy, że 67,5 proc. uprawnionych weźmie udział w referendum niepodległościowym, z czego 62,4 proc. opowie się za secesją, a 37,6 proc. przeciw – mówi „Rzeczpospolitej" Laia Hortiz z Centrum Badań nad Opinią Publiczną (CEO) w Barcelonie, najpoważniejszej instytucji przeprowadzającej sondaże społeczne w zbuntowanej prowincji.

9 listopada 2014 r., przy ostatnim zrywie niepodległościowym, do urn poszło tylko 33 proc. uprawnionych. I choć 80,7 proc. opowiedziało się za zerwaniem więzów z Madrytem, tamto referendum zostało uznane za porażkę z powodu bardzo niskiej frekwencji.

Barcelona jak Pytia

– Kropla drąży skałę, ludzie coraz bardziej przyzwyczajają się do myśli, że będą żyli w niezależnym państwie. Zwolennicy secesji są też o wiele bardziej zmotywowani niż przeciwnicy. Im brutalniejsza będzie konfrontacja między Madrytem i Barceloną na ostatniej prostej przed referendum, tym większa może być przewaga zwolenników „tak" wśród głosujących – dodaje.

Premier Mariano Rajoy z pewnością zdaje sobie sprawę z okoliczności i stara się nie prowokować secesjonistów. Ale mimo to działania Madrytu są coraz bardziej zdecydowane.

Już w piątek przewodniczący katalońskiego rządu regionalnego Carles Puigdemont i burmistrz Barcelony Ada Colau napisali pismo do Rajoya, w którym apelują o „podjęcie dialogu, aby umożliwić to, co w demokracji nigdy nie jest problemem, a tym bardziej przestępstwem: wysłuchanie głosu ludu".

Ale rzecznik rządu Inigo Mendez de Vigo odrzucił tę ofertę, uznając, że brzmi ona jak szantaż. Na początku tego tygodnia około 60 członków Generalitat, władz Katalonii, otrzymało zawiadomienie o wyroku Trybunału Konstytucyjnego, który uznaje referendum za nielegalne. Taki sam dokument doręczono każdemu z 947 burmistrzów prowincji, podobnie jak komendantowi Mossos d'Esquadra, regionalnej policji Katalonii. Już w środę mogą zostać przesłuchani pierwsi samorządowcy, którzy chcą pomóc w organizacji referendum.

Ta strategia przynajmniej do pewnego stopnia działa: Colau oficjalnie popiera organizację referendum, ale lokali wyborczych na razie udostępnić nie zamierza.

– Uważamy, że Katalończycy powinni mieć prawo do głosowania, ale jednocześnie nie możemy narazić ratusza Barcelony i jego urzędników na represje. Liczymy, że Generalitat dojdzie do porozumienia, które umożliwi bezpieczne głosowanie – mówi „Rzeczpospolitej" Alvaru Lopez, zastępca rzecznika władz miasta.

Do bezpośredniej interwencji przystąpiła już Guardia Civil, krajowa policja. W niedzielę udało jej się skonfiskować 1,3 mln broszur i ulotek przygotowanych przez secesjonistów.

Ale najpoważniejszą inicjatywą Madrytu jest zapowiedź zamrożenia rachunków władz regionalnych, które są podejrzane o wykorzystywanie funduszy publicznych do organizacji nielegalnego głosowania. W piątek hiszpański rząd dał władzom Katalonii 48 godzin na udzielenie gwarancji, że tak się nie stanie. Ponieważ ich nie otrzymał, w poniedziałek przystąpił do działania. Zdaniem wiceprzewodniczącego Generalitat Oriola Junqueras to jeszcze dalej idące działania niż odebranie Katalonii autonomii na podstawie artykułu 155 konstytucji.

– W referendum nie będzie już chodziło tylko o niepodległość, ale wręcz o utrzymanie zabezpieczeń socjalnych, bo hiszpański rząd łamie wszystkie prawa – uważa Junqueras.

Do tej pory władze w Madrycie uważały, że im mniej mówi się o referendum, tym lepiej. W międzynarodowych mediach przedstawiciele hiszpańskich władz wypowiadali się w tej sprawie tylko sporadycznie. Ale teraz Rajoy wezwał 120 ambasadorów królestwa, aby „zaczęli udzielać więcej wyjaśnień" i aby „byli czujni". Bo choć do tej pory ani jeden kraj świata nawet nie wspomniał o możliwości uznania wyników referendum, to w zagranicznej prasie o Katalonii pisano ostatnio dużo i nie zawsze dla Hiszpanii korzystnie.

Grecki scenariusz

Niewątpliwy sukces hiszpańskie władze odniosły natomiast u międzynarodowych inwestorów. Wczoraj domagali się oni zaledwie 1,6 proc. premii za ryzyko zakupu 10-letnich obligacji hiszpańskich, mniej niż w marcu (1,9 proc.) i dwa razy mniej niż przy zakupie porównywalnych polskich papierów dłużnych (3,2 proc.). To sygnał, że nikt na poważnie nie bierze pod uwagę, że Hiszpania może stracić prowincję, która zapewnia 1/5 jej PKB.

Gdyby mimo wszystko Katalonia uwolniła się od zwierzchnictwa Madrytu, czekałaby ją katastrofalna przyszłość. Tak przynajmniej przedstawił to hiszpański minister gospodarki Luis de Guindos. Jego zdaniem wyrzucony z Unii kraj musiałby powołać własną walutę, której wartość natychmiast załamałaby się o 30–50 proc. Bezrobocie wzrosłoby dwukrotnie, gospodarka skurczyłaby się o 25–30 proc., a więc tyle, ile Grecji od wybuchu kryzysu. To skutek m.in. decyzji banków i innych inwestorów o wycofaniu się z kraju, który znalazł się poza Unią. Ale także załamaniem eksportu, bo 3 katalońskich produktów zostałoby objęte cłami.

De Guindos uważa, że taki plan coraz bardziej przypomina konia trojańskiego, którego radykałowie chcą wprowadzić do zamożnej Barcelony, aby w wyniku załamania gospodarki kraju zdobyć dla swoich populistycznych haseł możliwie duże wsparcie. Już teraz w skład koalicji niepodległościowej w rządzie regionalnym Katalonii wchodzi radykalna, lewacka partia CUP. ©?

To jest prognoza, której spełnienia 1 października nikt w Madrycie by nie chciał.

– Przewidujemy, że 67,5 proc. uprawnionych weźmie udział w referendum niepodległościowym, z czego 62,4 proc. opowie się za secesją, a 37,6 proc. przeciw – mówi „Rzeczpospolitej" Laia Hortiz z Centrum Badań nad Opinią Publiczną (CEO) w Barcelonie, najpoważniejszej instytucji przeprowadzającej sondaże społeczne w zbuntowanej prowincji.

Pozostało 93% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Polityka
Władze w Nigrze wypowiedziały umowę z USA. To cios również w Unię Europejską
Polityka
Chiny mówią Ameryce, że mają normalne stosunki z Rosją
Polityka
Nowe stanowisko Aleksandra Łukaszenki. Dyktator zakładnikiem własnego reżimu
Polityka
Parlament Europejski nie uznaje wyboru Putina. Wzywa do uznania wyborów za nielegalne
Polityka
W USA trwają antyizraelskie protesty na uczelniach. Spiker Johnson wybuczany