Kancelaria Sejmu przedstawiła wyliczenia finansowe dotyczące poprzedniej kadencji. Jak zauważa dziennik "Fakt" posłanka PiS mieszkająca w warszawskim Ursusie do Sejmu woli jeździć taksówkami, a nie podróżować komunikacją miejską.
Średnio jej podróże do Sejmu kosztują niemal tysiąc zł miesięcznie, a łącznie w minionej kadencji posłanka wydala na ten cel aż 52 tys. 400 zł.
Poza tym za przejazdy płaciła pieniędzmi przekazywanymi z Sejmu na działalność poselską. Posłowie dostają na ten cel co miesiąc 12 tys. 150 zł.
- Nie mam prywatnego samochodu, ani prawa jazdy - wyjaśnia Pawłowicz w "Fakcie". Dziennik przypomina, że nie przeszkadzało jej to wydać w ostatniej kadencji 16 tys. zł na paliwo.
Prokuratura nie dopatrzyła się w tym przestępstwa, bo jak się okazało Pawłowicz podpisywała umowy na wykorzystywanie czyjegoś auta.