Po dwóch latach łódzka prokuratura wycofuje się z zarzutów korupcyjnych wobec Marcina Idzika, wiceministra obrony w czasach, gdy premierem był Donald Tusk, późniejszego szefa Polskiego Holdingu Obronnego (PHO) i EuRoPol Gazu. Prokuratura uznała, że nie popełnił przestępstwa, które mu zarzucono. Zebrane w śledztwie dowody potwierdzają, że od początku nie było podstaw, by postawić zarzuty. Dlaczego to zrobiono? – Według mnie miało to na celu wytworzenie sytuacji prowadzącej do zdyskredytowania mojej osoby i doprowadzenia do odwołania z zajmowanych stanowisk – mówi dziś Marcin Idzik.
Tajemnicza rozmowa
Zarzut „wręczenia obietnicy korzyści majątkowej" Prokuratura Apelacyjna w Łodzi postawiła Idzikowi 19 października 2015 r. Idzik miał ją „wręczyć" podczas rozmowy telefonicznej z łódzkim senatorem PO Maciejem Grubskim 15 marca 2013 r. Idzik był wtedy wiceprezesem państwowego Bumaru, a rząd PO–PSL przygotowywał się do konsolidacji polskiego przemysłu zbrojeniowego. W rozmowie, którą nagrało łódzkie CBA, w zamian za poparcie tego pomysłu miał zadeklarować, że Bumar może podpisać kontrakt z Fabryką Osi Napędowych z Radomska (FON). Senator Grubski był wtedy wiceprzewodniczącym senackiej Komisji Obrony Narodowej, a 19 marca miało się odbyć posiedzenie komisji w tej sprawie. Miano dyskutować o konsolidacji. Nie wiadomo, jakie słowa dokładnie padły w rozmowie obu polityków, bo stenogramy są tajne.
W śledztwie przeciwko byłemu wiceministrowi pojawiają się poważne wątpliwości. Po pierwsze, data nagranej rozmowy: 15 marca 2013 r. Nagrania mające być dowodem rzekomej korupcji łódzka delegatura CBA z prokuraturą wykorzystały dopiero po upływie ponad 2,5 roku, choć materiał, jeśli nie stanowi dowodu przestępstwa, powinien być zniszczony. Czy łódzka CBA w sposób nieuprawniony dysponowała materiałami z kontroli operacyjnej bez wymaganej zgody sądu? A jeśli tak, to po co?
Zarzuty z opóźnieniem
Senator Grubski, choć jest funkcjonariuszem publicznym, który miał „się dogadać" z prezesem Idzikiem, zarzutu przyjęcia korzyści nigdy nie usłyszał. – To, co zrobiono Idzikowi rękami prokuratury i CBA, to skandal – mówi „Rzeczpospolitej" senator Grubski. Ma wyrzuty sumienia, że zwykła rozmowa o spółce FON stała się hakiem na niewygodnego prezesa. – Jestem parlamentarzystą, zgłaszają się do mnie ludzie, wyborcy, także polskie firmy, jak ta fabryka. Wtedy dużo się mówiło o polonizacji sektora zbrojeniowego, a ja się pytałem, dlaczego tyle przetargów zbrojeniowych wygrywają Rosjanie albo Francuzi, a nie polskie firmy. Czy alarmowanie prezesa spółki zbrojeniowej o tej patologii było przestępstwem? – piekli się senator.
Są i inne wątpliwości. Postanowienie o przedstawieniu zarzutu Idzikowi ma datę 29 września 2015 r. (12 dni po powołaniu go na stanowisko prezesa EuRoPol Gazu), ale przedstawiono je dopiero 19 października. – Chciałem się do tego odnieść, ale okazało się to niemożliwe. Cała czynność trwała kilka minut – przyznaje Marcin Idzik i dodaje, że nie był przesłuchany przez prokuratora, bo ten nie posiadał materiałów z podsłuchów (tłumaczył, że znajdują się one w łódzkim CBA).