Kaczyński gra na czas

Z nową ustawą PiS chce dotrwać do końca kadencji prezesa Rzeplińskiego.

Aktualizacja: 02.05.2016 20:57 Publikacja: 02.05.2016 00:01

Gdyby partia Jarosława Kaczyńskiego od razu uchwaliła taki projekt ustawy, polityczna wojna o TK w o

Gdyby partia Jarosława Kaczyńskiego od razu uchwaliła taki projekt ustawy, polityczna wojna o TK w ogóle by nie wybuchła

Foto: PAP, Leszek Szymański

Zgłoszony przez PiS w piątek nowy projekt ustawy o TK w dużej mierze opiera się na dawnej, latami stabilnej ustawie o Trybunale uchwalonej niemal dwie dekady temu, za rządów SLD. Oczywiście, obecna partia rządząca wprowadziła do niej kilka zmian, które mają dać jej wpływ na Trybunał. Jednak to zapisy znacznie łagodniejsze od wszystkich dotychczasowych projektów PiS dotyczących TK – a od wyborów było ich już kilka.

Ta ustawa ma jedną zasadniczą zaletę: daje szansę na odblokowanie Trybunału i publikowanie przez władzę jego orzeczeń. Co więcej, PiS daje sędziom Trybunału prawo oceny konstytucyjności tej ustawy zaraz po jej wejściu w życie. W przypadku poprzednich przepisów dotyczących TK prezes Jarosław Kaczyński nie chciał o tym słyszeć, każąc stosować je bez szemrania.

Gdyby po wyborach PiS uchwalił taką ustawę, to polityczna wojna o TK w ogóle by nie wybuchła. Byłby co najwyżej spór o trójkę sędziów wskazanych przez Platformę, których prezydent nie chce zaprzysiąc. Tego typu konflikt nie paraliżowałby państwa i nie absorbował sporej części instytucji publicznych oraz obywateli. Trybunał wszak nadal by działał, tyle że w uszczuplonym składzie, a rząd drukowałby jego orzeczenia. Dziś brzmi to jak polityczna fikcja, jako że ostatnio obserwowaliśmy w sprawie TK wojnę totalną, w której żadna ze stron nie bierze jeńców.

Składając nowy projekt ustawy o TK, prezes Kaczyński zachowuje się, jakby chciał cofnąć czas. Może uznał, że koszty konfliktu dla państwa są już zbyt poważne? Wszak właśnie wyłaniają się dwa odrębne systemy prawne. Urzędy centralne kontrolowane przez PiS oraz prokuratura orzeczeń TK nie zamierzają stosować. Za to sądownictwo oraz opozycyjne samorządy już deklarują, że będą się nimi kierować. Może jednak lider PiS chce tylko odebrać paliwo opozycji, która zamierza ściągnąć do Warszawy 7 maja tysiące demonstrantów.

Liderzy opozycji już zapowiadają, że nie pójdą na żadne kompromisy i krytykują projekt, zanim go dobrze przeczytali. Z jednej strony to konsekwencja kłopotów samej opozycji, słabej, podzielonej i bez pomysłu na podgryzanie PiS – w tej sytuacji konflikt o TK to idealne paliwo. Z drugiej strony Kaczyński już nieraz, głosząc hasła kompromisu w sprawie Trybunału, bezwzględnie opozycję ogrywał.

Nawet ci, którzy po spotkaniach z prezesem chcieli widzieć światełko w tunelu, jak lider Nowoczesnej Ryszard Petru, dziś patrzą podejrzliwie na nowy projekt PiS.

To dlatego, że do tej pory działania Kaczyńskiego w sprawie Trybunału dzieliły się na dwa rodzaje. Strategiczne – czyli wprowadzenie takich przepisów, by uniemożliwić sędziom badanie ustaw autorstwa PiS. Oraz taktyczne – które miały łagodzić temperaturę konfliktu, gdy robiło się za gorąco.

Takim doraźnym chwytem było spotkanie z liderami opozycji pod koniec marca, gdy USA i UE zaczęły naciskać na porozumienie. Efekt? Stworzenie w Sejmie przez PiS zespołu, który miał badać możliwości wprowadzenia w życie zaleceń Komisji Weneckiej. Sęk w tym, że sam prezes właśnie ów zespół zdezawuował, zgłaszając nowy projekt z jego pominięciem.

Do tej pory doraźne ustępstwa prezesa PiS nie zmieniały jego celu strategicznego. W tej ustawie też pozostały zapisy, które w praktyce nie pozwolą sędziom oceniać na bieżąco ustaw uchwalanych przez PiS. Jako że TK jest przeciążony, to skargi na obecnie przyjmowane ustawy zostaną rozpoznane za mniej więcej dwa lata.

To nie jest realna kontrola władzy przez sąd konstytucyjny. Dlatego opozycja spod sztandarów PO i Nowoczesnej nie poprze tego projektu, domagać się też będzie zaprzysiężenia wspomnianych trzech sędziów oraz wydrukowania zaległych orzeczeń. Ale – brutalnie mówiąc – opozycji do zaszpachlowania sporu o Trybunał wcale nie trzeba. Jeśli PiS przyjmie tę ustawę, a Trybunał nie zakwestionuje jej znaczących założeń, to powstanie proteza, która pozwoli państwu dokuśtykać do końca roku. Wówczas kończy się kadencja prezesa TK Andrzeja Rzeplińskiego, którego PiS oskarża o podgrzewanie konfliktu. Nie przypadkiem w nowym projekcie znalazły się zapisy, które mają ułatwić kandydatowi przychylnemu obecnej władzy zajęcie fotela po Rzeplińskim.

Zgłoszony przez PiS w piątek nowy projekt ustawy o TK w dużej mierze opiera się na dawnej, latami stabilnej ustawie o Trybunale uchwalonej niemal dwie dekady temu, za rządów SLD. Oczywiście, obecna partia rządząca wprowadziła do niej kilka zmian, które mają dać jej wpływ na Trybunał. Jednak to zapisy znacznie łagodniejsze od wszystkich dotychczasowych projektów PiS dotyczących TK – a od wyborów było ich już kilka.

Pozostało 89% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Polityka
Warszawa stolicą odsieczy dla Ukrainy. Europa się zmobilizowała
Materiał Promocyjny
Wykup samochodu z leasingu – co warto wiedzieć?
Polityka
Młodzi samorządowcy z szansami na nowe otwarcie
Polityka
Sondaż: Polacy nie wierzą, że Andrzej Duda może zostać liderem prawicy w Polsce?
Polityka
Nowy prezydent Krakowa będzie rządził gorzej bez Łukasza Gibały?
Polityka
"Jest pan świnią". Mariusz Kamiński wyszedł z przesłuchania komisji śledczej