– Mamy do wyboru dwie drogi. Albo będziemy mieli rząd narodowy i nie zostaniemy krajem imigracyjnym, albo rząd utworzą ludzie George'a Sorosa i Węgry będą przyjmować imigrantów – mówił Viktor Orbán na niedawnym wiecu w Miszkolcu. Powtarza to zresztą na każdym spotkaniu przed wyborami (odbędą się 8 kwietnia), czyniąc ze sprawy imigracji najważniejszy problem kampanii.
Zresztą całe Węgry są oblepione plakatami wyborczymi, na których widnieje Soros, sędziwy amerykański miliarder w towarzystwie kilku osób w różnym wieku trzymających w rękach nożyce do cięcia drutu ogrodzenia, za którym się znajdują. Symbolizują opozycję, która jest gotowa na wszystko, aby dojść do władzy. Nawet na zniszczenie liczącego 175 km płotu na granicy z Serbią wybudowanego niemal trzy lata temu. Rozbudowany w roku ubiegłym kosztem 123 mln euro chroni przed zalewem imigrantów – jak twierdzi Orbán – nie tylko Węgry, ale i inne państwa UE. Domaga się więc bezskutecznie od Brukseli zwrotu kosztów budowy.
Za wszystkimi działaniami opozycji stać ma urodzony przed 87 laty w Budapeszcie Soros, którego majątek „Forbes" oblicza na 8 mld dolarów i który nie szczędzi pieniędzy na odsunięcie od władzy Viktora Orbána. Jest dla premiera Węgier tym, kim dla prezydenta Turcji Fethullah Gülen, słynny kaznodzieja przebywający także w USA i oskarżany o przygotowanie puczu wojskowego latem 2016 roku.
Dowody już są
Rzecznik rządu Zoltán Kovács oznajmił kilka dni temu, że znalazły się w końcu niepodważalne dowody na ingerencję Sorosa w sprawy jego dawnej ojczyzny. Pojawiły się całkiem niedawno na łamach izraelskiego dziennika „Jerusalem Post", w którym szef fundacji Sorosa w Niemczech Balázs Dénes wyjaśnia, w jaki sposób Niemcy mogliby przywołać do porządku węgierki rząd.
– Niemieckie koncerny i inwestorzy są ważnymi graczami na Węgrzech. Tak samo niemieckie MSZ, więc jeżeli chcą coś zrobić, mają wszelkie możliwości – tłumaczył Dénes na spotkaniu w styczniu w Amsterdamie anonimowemu rozmówcy. Miał też przyznać, że Soros utworzył Fundację Społeczeństwa Otwartego po to, aby mieć wpływ na UE, a tym samym na Węgry. Rozmowa miała miejsce zanim w powstał nowy rząd w Berlinie i szefem niemieckiego MSW został Horst Seehofer, były premier Bawarii, który traktował premiera Orbána jako swego bliskiego sojusznika w walce z kryzysem imigracyjnym. Często gościł go w Monachium.