Sejm na wolnych obrotach: Posłowie obradują rzadko

Miały być cztery dni, są trzy. Posłowie obradują wyjątkowo rzadko, a marszałek skraca posiedzenia.

Aktualizacja: 23.03.2018 06:03 Publikacja: 22.03.2018 17:43

Sala plenarna świeci pustkami, posłowie pracują w komisjach

Sala plenarna świeci pustkami, posłowie pracują w komisjach

Foto: Fotorzepa/ Jerzy Dudek

W chwili zamknięcia tego wydania „Rzeczpospolitej" trwały jeszcze głosowania w Sejmie. Jednak wszystko wskazywało na to, że późnym wieczorem posłowie będą mogli rozjechać się do domów. Pierwotnie mieli spędzić przy Wiejskiej też piątek, ale posiedzenie skrócono. I to już trzeci raz z rzędu.

Ostatni dzień tygodnia wypadł też z porządków posiedzeń na początku lutego oraz na przełomie lutego i marca, które początkowo też były planowane od wtorku do piątku. Skrócenie obrad jest tym bardziej zaskakujące, że Sejm i tak zbiera się wyjątkowo rzadko.

Plan marszałka

„Rozrzedzenie" obrad Sejmu to efekt próby wprowadzenia przez marszałka Sejmu „trójpolówki", o czym jako pierwsi informowaliśmy w „Rzeczpospolitej" w listopadzie ubiegłego roku. Dotąd regułą było zwoływanie posiedzeń raz na dwa tygodnie. Ujawniliśmy plan marszałka Marka Kuchcińskiego z PiS, który zaproponował, by posłowie pracowali w cyklu trzytygodniowym: tydzień na obrady plenarne, tydzień na komisje i tydzień na pracę posłów w terenie. Celem było zwiększenie frekwencji na sali obrad, obecnie świecącej pustkami, bo jednocześnie odbywają się komisje.

Skutkiem realizacji tego planu jest to, że w okresie od stycznia do sejmowych wakacji zaplanowano tylko 11 posiedzeń. To wyjątkowo mało, biorąc pod uwagę to, jak często Sejm w analogicznym okresie obradował w poprzednich latach. W 2017 r. od stycznia do wakacji było 13 posiedzeń, w 2016 r. – 16, w 2015 r. – 14, a w 2014 r. – 15.

„Tyle, ile trzeba"

Dlaczego tak rzadko zwoływane posiedzenia są skracane? To skutek wzorowej organizacji pracy izby – brzmią oficjalne zapewnienia.

– Wszystko idzie szybko i sprawnie. Nie obserwuję ani sztucznego hamowania, ani przyspieszania prac – mówi Tadeusz Cymański, wiceszef klubu PiS. – Czwartkowe wieczorne głosowania można by przenieść na piątek rano i nikt by się nie czepiał. Czy jednak nie lepiej, by posłowie mieli wolny dzień na pracę w terenie? – pyta retorycznie.

„Posiedzenia Sejmu trwają dokładnie tyle czasu, ile jest potrzebne do podjęcia rozstrzygnięć, które spoczywają na Wysokiej Izbie. Zmiany w terminarzu posiedzeń dostosowują kalendarz do aktualnych potrzeb" – podkreśla Centrum Informacyjne Sejmu.

I dodaje, że poprzednie posiedzenie nie było trzydniowe, bo choć skasowano piątek, posłowie znów przyjechali do Warszawy we wtorek. Problem w tym, że tę decyzję podjęto w ostatniej chwili z powodów problemów z wyborem członków Krajowej Rady Sądownictwa. Początkowo marszałek chciał przeprowadzić głosowanie, choć nie minął termin na zgłoszenie kandydatów.

Dlatego opozycja twierdzi, że przyczyną skracania posiedzeń nie jest żadna świetna organizacja pracy. – Powodem jest kryzys przywództwa – spekuluje rzecznik PO Jan Grabiec. – Szwankuje ośrodek decyzyjny przy Nowogrodzkiej. Rząd i marszałek najpierw programują posiedzenia Sejmu, a później okazuje się, że prezes Kaczyński ma inne zdanie – dodaje. A jako przykład podaje nieoczekiwane wycofanie nowelizacji ustawy o KRS, którą podczas tego posiedzenia miał zająć się Sejm albo wielokrotnie przekładanie głosowań dotyczących prawa łowieckiego.

– Długim posiedzeniom nie sprzyjają ostatnie zmiany w regulaminie, które ograniczyły czas wystąpień i możliwość odnoszenia się do poprawek Senatu – zauważa z kolei poseł PSL Piotr Zgorzelski. – Poza tym PiS chce przenieść punkt ciężkości na wybory samorządowe, które nigdy nie były jego specjalnością. Mniej obciążeni posłowie mają zaangażować się w terenie – dodaje.

Klęska trójpolówki

A o zaangażowanie posłów PiS będzie tym łatwiej, że niepowodzeniem skończył się plan wprowadzenia „trójpolówki" przez marszałka Kuchcińskiego. Na projekt zmian w regulaminie Sejmu, sankcjonujący ten pomysł, nie zgodziła się pod koniec lutego komisja regulaminowa. Posiedzenia komisji wciąż odbywają się więc w tygodniach sejmowych. – Posłowie PiS się zbuntowali, bo musieliby pilnować większości na komisjach, podczas gdy opozycja pracowałaby w terenie – mówi Jan Grabiec.

Decyzja PiS spowodowała irytację bulwarówek. „Leniuchy w Sejmie będą jeszcze mniej pracować!" – grzmiał na pierwszej stronie „Fakt". Z kolei „Super Express" przedzielił poselskie diety i uposażenia przez dni posiedzeń i wyszło mu, że politycy dostają za każdy dzień pracy 2,7 tys. zł.

Partia rządząca najwyraźniej krytyki się nie boi, bo kolejne, kwietniowe posiedzenie też będzie krótsze. Pierwotnie miało trwać od 10 do 13 kwietnia. Jednak 10 kwietnia to rocznica katastrofy smoleńskiej, a 13 kwietnia to piątek, bez którego dotąd udawało się jakoś obejść. Ostatecznie posiedzenie zaplanowano więc tylko na dwa dni.

W chwili zamknięcia tego wydania „Rzeczpospolitej" trwały jeszcze głosowania w Sejmie. Jednak wszystko wskazywało na to, że późnym wieczorem posłowie będą mogli rozjechać się do domów. Pierwotnie mieli spędzić przy Wiejskiej też piątek, ale posiedzenie skrócono. I to już trzeci raz z rzędu.

Ostatni dzień tygodnia wypadł też z porządków posiedzeń na początku lutego oraz na przełomie lutego i marca, które początkowo też były planowane od wtorku do piątku. Skrócenie obrad jest tym bardziej zaskakujące, że Sejm i tak zbiera się wyjątkowo rzadko.

Pozostało 86% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Polityka
Wybory samorządowe 2024. Kto wygra w Krakowie? Nowy sondaż wskazuje na rolę wyborców PiS
Materiał Promocyjny
Wykup samochodu z leasingu – co warto wiedzieć?
Polityka
Małgorzata Wassermann poparła pośrednio kandydata PO w Krakowie
Polityka
Jarosław Kaczyński odwołuje swoją przyjaciółkę z zarządu "Srebrnej"
Polityka
Wybory 2024. Kto wygra drugie tury?
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Polityka
Daniel Obajtek: Jestem inwigilowany cały czas, czuję się zagrożony