– Nie potrzebujemy takiej demokracji, jaką nam podają zachodnie media. Mamy własne prawosławne i duchowne wartości. Dzisiaj według mnie Rosja potrzebuje monarchii – powiedział w rozmowie z lokalną telewizją Siergiej Aksjonow.

Zaproponował „poszerzenie uprawnień" prezydenta Władimira Putina, bo obecnie Rosja ma „zewnętrznych wrogów". – W grę wchodzi nawet dyktatura – mówił Aksjonow, szef regionalnych władz anektowanego półwyspu.

Nadgorliwość krymskiego urzędnika natychmiast sprostowała Moskwa. Przewodniczący Dumy Wiaczesław Wołodzin nazwał propozycję Aksjonowa „bezperspektywiczną". – Żyjemy w wolnym kraju i każdy może wypowiadać swój punkt widzenia. Ale raczej trzeba patrzeć w przyszłość, a nie w przeszłość – oświadczył.

Wiele wskazuje na to, że od momentu aneksji nowe władze na Krymie żyją właśnie przeszłością, szczególnie tą związaną z carską Rosją. W pierwszej kolejności postawiły w centrum Symferopola pomnik carycy Katarzyny II zdemontowany przez bolszewików po rewolucji październikowej. Potem w Eupatorii postawiono pomnik Mikołaja II.

Ostatni przywódca Imperium Rosyjskiego ma na Krymie aż trzy pomniki. To z jego portretem była prokurator Krymu Natalia Pokłonska (obecnie deputowana Dumy) uczestniczyła 9 maja w marszu pamięci poległych w II wojnie światowej. Ostatnio oświadczyła nawet, że pomnik ten ma moc cudotwórczą, ale Rosyjska Cerkiew Prawosławna sprostowała te informacje.