Rosja: Przed wyborami pensje rosną

Nawet kilkakrotnie zostały podniesione zarobki w sektorze publicznym. Wykładowca akademicki zarabia już równowartość ponad 7 tys. złotych.

Aktualizacja: 13.03.2018 21:59 Publikacja: 12.03.2018 17:41

Rosja: Przed wyborami pensje rosną

Foto: AFP

O tym, że zarobki w sektorze publicznym powinni wzrosnąć, Władimir Putin zdecydował jeszcze w 2012 roku, kiedy po raz trzeci został prezydentem. Była to jedna z głównych jego obietnic, którą rosyjski rząd zaczyna spełniać pod koniec kadencji. Rosyjska agencja RBK podliczyła, że wynagrodzenia wykładowców uniwersytetu moskiewskiego (MGU) od początku roku wzrosły nawet trzykrotnie. Po podwyżkach średnia pensja pracowników tej uczelni wyniosła około 120 tys. rubli (równowartość 7,2 tys. złotych). O wzroście pensji mówią też pracownicy innych rosyjskich uczelni.

Z danych Rosstatu (rosyjski urząd statystyczny) wynika, że podwyżki dostali nie tylko wykładowcy akademiccy. W porównaniu z ubiegłym rokiem średnia pensja rosyjskich lekarzy wzrosła o 28 proc. i obecnie wynosi ponad 72 tys. rubli (około 4,3 tys. złotych). Wynagrodzenie nauczycieli wzrosło o ponad połowę do 33,5 tys. rubli (około 2 tys. złotych). Nikt w Rosji nie ma wątpliwości, że podwyżki w sektorze publicznym są bezpośrednio związane z wyborami prezydenckimi, które odbędą się w najbliższą niedzielę.

– To, czy członkowie obecnego rządu utrzymają swoje stanowiska po wyborach prezydenckich, będzie zależało od tego, jak zostały zrealizowane polecenia Putina z 2012 roku. Dlatego ministrowie chcą nadrobić pewne zaległości i pokazać, że te polecenia są realizowane – mówi „Rzeczpospolitej" prof. Aleksandr Abramow, ekonomista z prestiżowej Wyższej Szkoły Ekonomii w Moskwie. – Trudno powiedzieć, że te podwyżki odczuli wszyscy pracownicy sektora publicznego. Nie wiadomo również, czy te wyższe wynagrodzenia utrzymają się na stałe, czy okażą się zjawiskiem tymczasowym – dodaje.

Nawet po podwyżkach pensje pracowników budżetówki są nieporównywalnie niższe od wynagrodzeń pracowników resortów. Na miesięczną pensję ministra przeciętny rosyjski nauczyciel musi pracować nawet przez kilka lat.

– Przez lata władze stawiały na zatrudnienie technokratów w resortach. Podniesiono im pensje, by nie uciekali do korporacji prywatnych. Nie przeprowadzano jednak reform m.in. w służbie zdrowia i oświacie. Dlatego te pensje w sektorze publicznym tak się różnią. Dzisiaj bardziej się opłaca prowadzić badania dla celów komercyjnych, niż wykładać na uczelni – wskazuje Abramow.

Wiele wskazuje na to, że podwyższając pensje tuż przed wyborami, Kreml chce zwiększyć frekwencję. Eksperci wskazują, że Putin nie walczy w tej kampanii o zwycięstwo, lecz o jak największą frekwencję. We wszystkich stacjach państwowych liczni rosyjscy celebryci i znani sportowcy namawiają do udziału w wyborach. Wśród ponad 400 mężów zaufania Putina znalazło się wielu znanych rosyjskich aktorów, piosenkarzy, reżyserów oraz mistrzów olimpijskich. Wszyscy ciężko pracują jeżdżąc do najbardziej oddalonych kątów Rosji i namawiając do głosowania na „właściwego kandydata".

– Tu chodzi o korupcję. Ludzie ci dostają bardzo duże pieniądze i przywileje. Nie chcą tego stracić – mówi „Rzeczpospolitej" Gleb Pawłowski, były doradca Kremla. – Rosjanie nie palą się do głosowania, ponieważ wiedzą, że nie mają wpływu na wynik wyborów. Kreml na wszelkie sposoby próbuje przekonać społeczeństwo, że jest inaczej – dodaje.

Sympatyzujący z Kremlem rosyjski politolog Aleksiej Muchin twierdzi, że „zagraniczna ingerencja" podczas tegorocznej kampanii wyborczej jest bardziej odczuwalna w porównaniu z poprzednimi wyborami. Sugeruje, że to właśnie dlatego budżet na reklamę społeczną (chodzi m.in. o propagandowe filmiki, zachęcające go udziału w wyborach) jest zdecydowanie większy niż wcześniej.

– Pewna grupa społeczna (Muchin ma zapewne na myśli bojkotującego wybory opozycjonistę Aleksieja Nawalnego) namawia Rosjan, by nie brali udziału w głosowaniu. Nie jest to duża grupa, ale bardzo aktywna. Wiele wskazuje na to, że jest inspirowana z zagranicy – mówi „Rzeczpospolitej" Muchin. – Zachód powinien pamiętać, że jeżeli kogokolwiek będzie w Rosji popierał, osoba ta straci w oczach rosyjskiego społeczeństwa. Dzisiaj w Rosji liczy się patriotyzm.

O tym, że zarobki w sektorze publicznym powinni wzrosnąć, Władimir Putin zdecydował jeszcze w 2012 roku, kiedy po raz trzeci został prezydentem. Była to jedna z głównych jego obietnic, którą rosyjski rząd zaczyna spełniać pod koniec kadencji. Rosyjska agencja RBK podliczyła, że wynagrodzenia wykładowców uniwersytetu moskiewskiego (MGU) od początku roku wzrosły nawet trzykrotnie. Po podwyżkach średnia pensja pracowników tej uczelni wyniosła około 120 tys. rubli (równowartość 7,2 tys. złotych). O wzroście pensji mówią też pracownicy innych rosyjskich uczelni.

Pozostało 86% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Polityka
Kryzys polityczny w Hiszpanii. Premier odejdzie przez kłopoty żony?
Polityka
Mija pół wieku od rewolucji goździków. Wojskowi stali się demokratami
Polityka
Łukaszenko oskarża Zachód o próbę wciągnięcia Białorusi w wojnę
Polityka
Związki z Pekinem, Moskwą, nazistowskie hasła. Mnożą się problemy AfD
Polityka
Fińska prawica zmienia zdanie ws. UE. "Nie wychodzić, mieć plan na wypadek rozpadu"