Próba włamania do MSZ miała miejsce w grudniu. Jak ustaliła „Rzeczpospolita", do kilku pracowników resortu trafił e-mail dotyczący rzekomego oświadczenia sekretarza generalnego sojuszu północnoatlantyckiego po spotkaniu Rady NATO–Rosja. Otwarcie załącznika skutkowałoby instalacją tzw. konia trojańskiego i kradzieżą danych.
– Atak był wyjątkowo wyrafinowany – mówi Mariusz Burdach z firmy Prevenity ochraniającej polskie instytucje publiczne. Wyjaśnia, że cyberszpiedzy wykorzystali niedawno odkryty błąd w programie Adobe Flash Player. – Poprawili też jakość wykorzystywanego przez siebie wcześniej konia trojańskiego. Zajmował mniej miejsca i łatwiej się instalował – dodaje.