Ludwik Dorn: Misiewicz przesądził o dymisji

Kaczyńskiemu wygodnie jest suflować, że to Duda stoi za odwołaniem Macierewicza – mówi Ludwik Dorn, były polityk PiS.

Aktualizacja: 10.01.2018 08:49 Publikacja: 09.01.2018 18:55

Ludwik Dorn: Misiewicz przesądził o dymisji

Foto: Fotorzepa, Jerzy Dudek

Rzeczpospolita: Jest pan zaskoczony dymisją Antoniego Macierewicza?

Ludwik Dorn, były marszałek Sejmu z PiS: Rzeczywiście sądziłem, że może przetrwać na stanowisku jeszcze dwa lub trzy miesiące. Jednak jego likwidacją jako ministra oczywiście nie jestem zaskoczony. Nie została mu wybaczona sprawa Bartłomieja Misiewicza.

Mówiąc o tej dymisji, najczęściej podnosi się konflikt z prezydentem Andrzejem Dudą albo problemy z zakupami uzbrojenia. Rzeczywiście uważa pan, że zaważyła sprawa byłego doradcy?

Chodzi oczywiście nie o samego młodego człowieka, ale o zakwestionowanie hierarchii władzy. Jarosław Kaczyński mówił, że pan Misiewicz ma zniknąć, a ten nie znikał i trzeba było powołać komisję wewnątrzpartyjną. To był jawny bunt. Takich rzeczy nie puszcza się w niepamięć. Jestem przy tym pełen uznania dla rozgrywki, którą przeprowadził Jarosław Kaczyński, by zredukować do zera napięcia na zapleczu obozu władzy.

Na czym polegała uroda tego manewru?

Pan Kaczyński wyciągnął wnioski z przeciągającej się zmiany premiera. Na obrzeżach obozu władzy pojawiły się niekontrolowane napięcia, jak akcja w mediach społecznościowych „Murem za Szydło". Mam na myśli przykładowo „Gazetę Polską", czyli środowisko finansowo zależne od pana Kaczyńskiego, mające jednak własną tożsamość. W sprawie Macierewicza jego dymisję utopiono więc w ogólnej rekonstrukcji. Głęboki sens miało też rozdzielenie zmiany premiera od wymiany znacznej części ministrów.

Dlaczego?

Gdyby tych zmian dokonano razem, pojawiłoby się ryzyko związane z wotum zaufania dla rządu. Część posłów, a przynajmniej odwoływanych ministrów, mogłaby dopaść podczas głosowania grypa żołądkowa. Rząd mógłby zyskać wotum niewielką przewagą. Przyjrzyjmy się dalszej części tej rozgrywki. Jeszcze ponad tydzień temu premier Morawiecki wypowiadał się w superlatywach o ministrze Macierewiczu. W niedawnej naradzie o rekonstrukcji brał udział Macierewicz, czyli nie mógł spodziewać się swojego losu. Co więcej, w dniu rekonstrukcji w Pałacu Prezydenckim nie było Jarosława Kaczyńskiego. Temu ostatniemu wygodnie jest suflować, że za dymisją stoi Duda i rzeczywiście to prezydenta atakują obrońcy Macierewicza.

Stronnicy byłego ministra sugerują, że powinien udać się do Sulejówka i przygotować grunt pod powrót. Kaczyński ma się czego bać?

Być może będzie czekał. Pytanie tylko, na co. Na polityczną dezaktywację prezesa? Nie wiadomo, kiedy pojawi się problem sukcesyjny, może za kilkanaście lat. Aspiracje Macierewicza nie są bieżącym problemem, bo w partii jest znienawidzony.

Dymisja Macierewicza, choć najgłośniejsza, nie jest jedyną. Czy jest jakiś zwolniony minister, którego osiągnięć mógłby pan bronić?

Głęboko ubolewam nad odwołaniem Konstantego Radziwiłła. W ostatnich kilkunastu latach był po Zbigniewie Relidze drugim sensownym ministrem zdrowia.

Dlaczego więc trudno jest dostrzec pozytywne efekty jego rządów?

Bo ochrona zdrowia to jeden z najbardziej skomplikowanych systemów polityczno-społecznych. Cykl reformatorski wynosi od ośmiu do dziesięciu lat. I Radziwiłł myślał w realiach tego realnego cyklu.

Miejsce Radziwiłła zajmie Łukasz Szumowski, który uchodzi za człowieka Jarosława Gowina. Awansowały też inne osoby z jego otoczenia: Teresa Czerwińska i Jadwiga Emilewicz. Gowin wychodzi z rekonstrukcji wzmocniony?

Nie stawiałbym takiej tezy. To wszystko odbywa się w ramach „pan prezes dał, pan prezes wziął". W tej rekonstrukcji pojawia się inny realny kłopot Jarosława Kaczyńskiego: kto wewnątrz partii zastąpi Joachima Brudzińskiego. Obecnie jest sekretarzem generalnym z nieformalną funkcją pierwszego prezesa. Sprawa jego sukcesji jest fundamentalna dla architektury władzy. Chyba że będzie swoje funkcje pełnił nadal, a faktycznym szefem MSWiA stanie się wiceminister Jarosław Zieliński.

Przejdźmy do dymisji, które są chyba najmniej zaskakujące: Jana Szyszki i Witolda Waszczykowskiego. Czy ich wymiana ma ocieplić nasz wizerunek w Brukseli?

W tych dwóch przypadkach, podobnie jak w zmianie premiera, chodzi o relacje zewnętrzne. Jaki komunikat Beata Szydło i Witold Waszczykowski przekazywali naszym partnerom? Jesteście niedoinformowani i nie traktujemy was poważnie, jako urzędników wybranych w ramach brudnych komeraży. Wpisywał się w to minister Szyszko z wycinką puszczy i graniem instytucjom europejskim na nosie. Sądzę, że nowy rząd otrzyma z instytucji unijnych kredyt zaufania. Krótkoterminowy, najwyżej trzymiesięczny.

Jak go wykorzysta?

Być może przeprowadzi wyłącznie słowną grę z Brukselą. A może zdecyduje się na jakiejś ustępstwa, tak jak to robił Viktor Orbán. Zauważmy, że w maju Komisja Europejska przedstawi projekt wieloletnich ram finansowych. Skończą się sparingi, a zaczną prawdziwe mecze negocjacyjne.

Są szanse na ustępstwa?

Nie wiem. Rozumiem to, co obóz władzy robi wewnątrz, choć się z tym nie zgadzam. Natomiast polityka zagraniczna jest na razie dla mnie kompletnie niezrozumiała. ©?

Rzeczpospolita: Jest pan zaskoczony dymisją Antoniego Macierewicza?

Ludwik Dorn, były marszałek Sejmu z PiS: Rzeczywiście sądziłem, że może przetrwać na stanowisku jeszcze dwa lub trzy miesiące. Jednak jego likwidacją jako ministra oczywiście nie jestem zaskoczony. Nie została mu wybaczona sprawa Bartłomieja Misiewicza.

Pozostało 94% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Polityka
Wpis ambasadora Niemiec ws. flanki wschodniej. Dworczyk: Niemcy mają znikome możliwości
Polityka
Wrócą inspekcje w placówkach dyplomatycznych. To skutek afery wizowej
Polityka
Sondaż: Kto wygra wybory do PE? Polacy wskazują zdecydowanego faworyta
Polityka
Adam Struzik: Czuję się odpowiedzialny za Mazowsze. Nie jestem zmęczony
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Polityka
Wybory samorządowe 2024: Koniec kampanii po ostrej walce w miastach