Rosyjski opozycjonista: Nawalny nie zagraża Kremlowi

Bojkot wyborów przyczynił się do wygranej Putina – mówi „Rzeczpospolitej” jeden z liderów opozycyjnej partii Jabłoko, Siergiej Mitrochin

Aktualizacja: 06.05.2018 18:29 Publikacja: 06.05.2018 18:18

Rosyjski opozycjonista: Nawalny nie zagraża Kremlowi

Foto: AFP

"Rzeczpospolita": W sobotę w kilku rosyjskich miastach odbyły się wielotysięczne antyrządowe protesty. To chyba sygnał, że wielu w Rosji nie popiera Władimira Putina?

Siergiej Mitrochin: Na ulice wyszli przeważnie młodzi ludzie, którzy nie głosowali w wyborach i całkowicie je zignorowali. Opozycja w Rosji byłaby mocniejsza, gdyby młodzież poszła jednak do urn i dokonała wyboru. Wtedy protesty miałyby większy sens, a Putin nie wygrałby z takim wynikiem.

Ale młodzi ludzie w Rosji często mówią, że nie idą na wybory, ponieważ nie mają wpływu na ich wynik.

Te protesty też nie mają żadnego wpływu na sytuację w kraju, nic nie wnoszą. Protestować trzeba, ale jeżeli temu towarzyszy działalność polityczna. Wybory to najlepsza okazja do demonstracji takiej działalności.

Na czele tych protestów stoi Aleksiej Nawalny, a jego kandydatury nie dopuszczono w wyborach w Rosji. Dlatego nawoływał do bojkotu.

To był jego wielki błąd. Przez niego wielu opozycyjnie nastawionych ludzi nie poszło na wybory. W ten sposób przyczynił się do wygranej Putina. Działał świadomie czy nieświadomie, ale przez niego pozostali opozycyjni kandydaci otrzymali mniejsze poparcie. Jeżeli ludzie nie idą na wybory, to wynik takich wyborów łatwiej sfałszować.

A czy nie jest tak, że Nawalny obecnie jest jedynym opozycyjnym politykiem w Rosji, którego Kreml traktuje jako zagrożenie?

W żaden sposób nie zagraża władzom. Propaganda mówi, że w protestach uczestniczą chuligani i że są inspirowani z zagranicy, a to tylko wzmacnia pozycję Kremla. Nawalny nie jest konkurentem dla Putina. Nie miałby szans, nawet gdyby został dopuszczony do wyborów. Teoretycznie mógłby mieć jakieś szanse w Rosji, gdyby kraj pogrążył się w poważnym kryzysie. Ale w takim przypadku musiałby się zmierzyć z wieloma innymi opozycyjnymi politykami. Nawalny jest dzisiaj jedynie liderem protestów nastolatków. Nie popiera go żadna poważna siła opozycyjna. Większość opozycyjnych polityków ma do niego albo negatywny, albo obojętny stosunek i trzymają się od niego z daleka.

Jeżeli te protesty nie stanowią żadnego zagrożenia dla władz, to dlaczego policja ciągle je brutalnie rozpędza? Nawalny i jego zwolennicy wciąż trafiają do aresztów.

Rządzący pokazują, że całkowicie kontrolują sytuację w kraju. Boją się, że takie akcje mogą się przekształcić w coś większego. Po za tym społeczeństwo jest ciągle zastraszane. Wszystko po to, by chętnych do udziału w protestach było jak najmniej. To działa, gdyż liczba uczestników takich imprez masowych w Rosji z roku na rok maleje.

"Rzeczpospolita": W sobotę w kilku rosyjskich miastach odbyły się wielotysięczne antyrządowe protesty. To chyba sygnał, że wielu w Rosji nie popiera Władimira Putina?

Siergiej Mitrochin: Na ulice wyszli przeważnie młodzi ludzie, którzy nie głosowali w wyborach i całkowicie je zignorowali. Opozycja w Rosji byłaby mocniejsza, gdyby młodzież poszła jednak do urn i dokonała wyboru. Wtedy protesty miałyby większy sens, a Putin nie wygrałby z takim wynikiem.

Pozostało 82% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Kup teraz
Polityka
Eksperci ONZ nie sprawdzą sankcji wobec Korei Północnej. Dziwna decyzja Rosji
Polityka
USA: Nieudane poszukiwania trzeciego kandydata na prezydenta
Polityka
Nie żyje pierwszy Żyd, który był kandydatem na wiceprezydenta USA
Polityka
Nowy sondaż z USA: Joe Biden wygrywa z Donaldem Trumpem. Jest jedno "ale"
Polityka
Afera na Węgrzech. W Budapeszcie protest przeciwko Viktorowi Orbánowi. "Zrezygnuj"