Jeszcze w styczniu, po liście ekonomistów wzywających rząd do przyjęcia euro, który opublikowała “Rzeczpospolita” Grzegorz Schetyna był w tej sprawie bardzo ostrożny. -  Sprawa euro jest ważna, ale trzeba spokojnie i dokładnie o tym mówić. To wymaga czasu - mówił w TOK FM. W sobotę ton był inny.  - Jedną z kluczowych debat, które chcemy w tych kilkunastu miesiącach przeprowadzić będzie sprawa stosunku do euro. Chcemy, aby Polska była w rdzeniu unijnym. Dla nas euro to nie jest ideologiczny fetysz, którego należy się bezwarunkowo bać lub który trzeba bezwarunkowo wielbi - powiedział w swoim wystąpieniu. W ten sposób Schetyna nie tylko zaproponował pozytywny pomysł dla PO, ale też wzmocnił jej polityczną tożsamość. A krytyka PO od wielu miesięcy opiera się na tym, że brakuje jej wyrazistej tożsamości, że partia Schetyny nie zajmuje stanowiska w żadnej sprawie i o nic - poza odsunięciem PiS od władzy - nie walczy.

Co więcej, o euro w zdecydowany sposób od kilkunastu miesięcy wzywa Nowoczesna. Schetyna wyznaczając nowy kurs dla PO nie tylko buduje fundament kampanii do PE swojej partii - gdzie te kwestie będą w naturalny sposób istotne - ale też sięga do tych pro-europejskich wyborców, którzy do tej pory byli zwolennikami Nowoczesnej i podobał im się ton partii Katarzyny Lubnauer w tej właśnie sprawie.

Schetyna nie ograniczył poza tym tylko do krytyki dokonań PiS na arenie międzynarodowej i przypominaniu sukcesów dyplomacji pod rządami koalicji PO-PSL. Co najmniej dwa elementy jego przesłania będą istotne w ciągu kilkunastu najbliższych miesięcy. Po pierwsze, sięgnięcie do wyborców centrum, którzy mają wątpliwości zwłaszcza jeśli chodzi o politykę zagraniczną PiS, ale cały czas popierają partię z innych względów. - Podstawowe wartości nowoczesnego  konserwatyzmu, czyli poszanowanie dla ładu prawa, instytucji państwa i tradycji, są dziś obecne w Platformie Obywatelskiej, a nie w PiS - mówił dziś lider PO. W ten sposób partia chce oderwać od PO tych, którzy w swoich poglądach przypominają np. Kazimierza Michała Ujazdowskiego czy Jana Ołdakowskiego, a nadal wspierają partię Kaczyńskiego. Ujazdowski mocno krytykował też nowelizację ustawy o IPN, podobnie jak “muzealnicy”, czy nawet historyk Sławomir Cenckiewicz. To podejście to wynik analiz i badań, które partia Schetyny przeprowadziła w ostatnich tygodniach. Dlatego też zamiast wzywać do całkowitego wycofania nowelizacji ustawy o IPN, PO zaproponowała jej doprecyzowanie.

Drugim ważnym elementem strategii PO zarysowanej dziś to zapowiedź, że PO niejako “równolegle” do PiS będzie starała się skutecznie dbać o polskie interesy. Przede wszystkim w PE, zwłaszcza w kwestiach nowego budżetu unijnego.  - Jako opozycja nie możemy zdjąć z rządzących odpowiedzialności za państwo, także za polską politykę zagraniczną. Nie możemy jednak biernie obserwować procesu międzynarodowej degradacji naszej Ojczyzny.  - twierdził Schetyna. Zapowiedział więcej takich inicjatyw jak z ustawą o IPN. - Zamierzamy podjąć rozmaite kontakty międzynarodowe dla spokojnego tłumaczenia obiektywnych polskich racji, interesów i potrzeb. Jesteśmy formacją silną nie tylko w Polsce, ale także w Europie i na świecie.  - dodał. To ma być też pokazania, że konkurencja w koalicji samorządowej - czyli Nowoczesna - takich instrumentów nie ma i co najmniej do eurowyborów mieć nie będzie.

W ten sposób PO chce pokazać, że jest od PiS bardziej skuteczna i bardziej racjonalna w kilku kluczowych obszarach. Oczywiście są i ryzyka. Przyjecie euro - co sam zauważył Schetyna - jest teraz bardzo niepopularne. A apel do wyborców centrowych może być trudny, gdy tego samego dnia występuje Radosław Sikorski, dla wielu nadal symbol nie tyle skutecznej polityk zagranicznej (jak chciałaby PO) ale ośmiorniczek. Jednak jedno jest pewne: Dla Platformy grunt europejski i międzynarodowy jest dużo lepszy, niż dyskusja o postulatach socjalnych z PiS. Stąd dzisiejszy ton Schetyny. A apel do centrum to posunięcie, którego PiS nie może lekceważyć.