W TVN24 były premier Włodzimierz Cimoszewicz mówił o wypadkach i kolizjach z udziałem najważniejszych polityków. Jego zdaniem problemy z BOR-em rozpoczęły się w 1990 roku.

- Niestety zaczęło się to za prezydentury Lecha Wałęsy. Zaczęły się takie niespotykane, zdumiewające awanse ludzi, którzy z kapitana stawali się generałem w ciągu trzech lat. W sposób oczywisty przez te trzy lata nie byli w stanie nabyć doświadczenia, aby kierować całą strukturą. Tam nieustannie odbywały się czystki personalne i w efekcie w zasadzie tam nigdy nie było systematycznej, gruntownej pracy - powiedział.

- Funkcjonariusze BOR są trochę jak profesjonalni, wyczynowi sportowcy. Oni na zawodach muszą się sprawdzić i wykonać swoją robotę, a między zawodami muszą nieustannie ciężko pracować, nieustannie trenować, na przykład kierowcy. Te wypadki świadczą o absolutnie fatalnym przygotowaniu kierowców - dodał.

Cimoszewicz uważa, że w Biurze Ochrony Rządu nie ma miejsca na antypatie i sympatie polityczne. - Oficerowie BOR, którzy chronili mnie jako premiera, potem byli wyrzucani ze służby. Przecież oni mnie chronili nie dlatego, że ja ich wybrałem, tylko ich przełożeni ich skierowali do tej pracy - powiedział.

Więcej: TVN24