Rostowski podkreślił, że sam jest zaskoczony, iż PiS "tak szybko osiągnął takie efekty". Jego zdaniem spadek inwestycji w Polsce w połączeniu ze spowolnieniem tempa wzrostu gospodarczego jest równoznaczny z początkiem kryzysu w kraju.

Mówiąc o wskaźnikach ekonomicznych, były szef resortu finansów zwrócił uwagę, iż PKB w porównaniu z analogicznym okresem 2015 roku wzrosło zaledwie o jeden procent. - Czegoś takiego nie było nawet w 2013 roku, gdy mieliśmy drugą falę kryzysu - przekonywał.

Bardzo niepokojący, zdaniem Rostowskiego, jest też "zanik inwestycji" - na który wskazuje ich spadek o 10 procent w III kwartale 2016 roku.

- Biorąc wszystkie te rzeczy razem: drastyczne załamanie inwestycji, spowolnienie gospodarki i to, że brakuje pieniędzy – to z dużym niepokojem i trwogą patrzę na 2017 r. Wiedziałem, że rządy PiS skończą się łzami, ale myślałem, że to będzie dopiero w 2018 albo 2019 roku - podsumował.

Były minister finansów przypomniał też rządowi, że ten nie realizuje obietnicy podwyższenia kwoty wolnej od podatku do 8 tysięcy złotych (ma zostać podniesiona - ale tylko dla najmniej zarabiających - do 6,6 tys. złotych) ani nie obniża wysokości podatku VAT z 23 do 22 proc. (stawka podatku została podniesiona w czasach, gdy ministrem był Rostowski - red.).