Niemcy idą na wojnę z radykalnym islamem

W niemieckich sądach wysyp procesów przeciwko walczącym w Syrii salafitom. Ich liczba rośnie lawinowo, zagrożenie terrorystyczne również.

Aktualizacja: 07.09.2016 12:36 Publikacja: 06.09.2016 20:59

Niemcy idą na wojnę z radykalnym islamem

Foto: AFP

Rozpoczęty we wtorek proces 35-letniego Svena Laua, oskarżonego o finansowe wspieranie walczących w Syrii dżihadystów, stał się w Niemczech swego rodzaju sensacją. Sprawy sądowe, podobne do tej w Duesseldorfie, miały już w Niemczech miejsce, lecz Sven Lau jest znanym islamskim kaznodzieją nawołującym do okazywania pomocy braciom walczącym w Syrii.

Z takim posłaniem, mniej lub bardziej zakamuflowanym, podróżuje po kraju nierzadko w towarzystwie najbardziej znanego konwertyty Pierre’a Vogla. Sven Lau, znany w środowisku jako Abu Adam, uczestniczył też w spektakularnej akcji przed dwoma laty w Wuppertalu, gdzie salafici w pomarańczowych kamizelkach z napisem „Shariah Police” (policja szariatu) pojawili się na ulicach, namawiając muzułmanów do abstynencji, nieuczestniczenia  w spotkaniach towarzyskich i trzymania się z daleko od salonów gier hazardowych.

Niemieckie media oraz politycy włącznie z panią kanclerz  zgodnie uznali całą akcję za niedopuszczalną prowokację salafitów. Jest to najbardziej radykalny nurt islamu, który stał się ideologią tzw. Państwa Islamskiego. Ukształtował się pół wieku temu na Bliskim Wschodzie, początkowo jako sekta wahhabizmu – obowiązującego w Arabii Saudyjskiej ortodoksyjnego i konserwatywnego islamu.

– Współcześni dżihadyści to swego rodzaju neosalafici, których ideologia walki, także zbrojnej,  z zachodnią cywilizacją zdobywa coraz większą popularność wśród młodzieży muzułmańskiej nie tylko w Niemczech – tłumaczy „Rzeczpospolitej” prof. Werner Schiffhauer, znawca islamu. Według szefa niemieckiego kontrwywiadu Hansa-Georga Maassena  w obecnej chwili działa w Niemczech ponad 8,5 tys. salafitów. Liczba ta podwoiła się w ubiegłych kilku latach. Co najmniej 100–150 osób gotowych jest do przeprowadzenia zamachów terrorystycznych na zlecenie z Rakki, stolicy samozwańczego tzw. Państwa Islamskiego.

Związki niemieckich salafitów z walczącym w Syrii dżihadystami są znane od dawna, lecz dopiero dwa lata temu przed sądem stanął pierwszy bojownik dżihadystów po powrocie z wyprawy do Syrii. Od tego czasu w niemieckich sądach wydano już 15 wyroków. Ostatni opiewał na dwa lata więzienia dla obywatela Niemiec Arii Ladjedvardiego, z pochodzenia Irańczyka, który pozował w Syrii do zdjęć, trzymając w rękach obcięte głowy ofiar dżihadystów.

To i tak wyrok łagodny w porównaniu z wydanym na Karolinę R., Polkę, żonę syryjskiego dżihadysty, która przed rokiem skazana została na trzy lata i dziewięć miesięcy więzienia. Działając w trzyosobowej grupie, regularnie przesyłała pieniądze i sprzęt dla tzw. Państwa Islamskiego. Przy użyciu kupionej przez nią kamery jej mąż, muzułmanin, fotografował się na tle stosu ludzkich ciał.

Najbardziej spektakularnym przypadkiem był do tej pory proces skazanego na cztery lata i sześć miesięcy Nilsa D. z Dinslaken, który spędził kilkanaście miesięcy w oddziale szturmowym tzw. Państwa Islamskiego. Opowiedział przed sądem wiele mrożących krew w żyłach szczegółów z akcji, w których uczestniczył, i torturach zadawanych więźniom. Sąd nie znalazł dowodów, że on sam uczestniczył w tym procederze, co zwiększyłoby wymiar kary.

Jak wynika z szacunków, w tej chwili w Syrii walczy ponad 260 obywateli niemieckich. Około setki miało tam zginąć, w tym znany raper z Berlina Denis Cuspert, znany jako  Deso Dogg,  a w Syrii jako  Abu Talha al-Almani. W sumie przez Syrię przewinąć się miało ponad 700 Niemców. Wielu z nich jest obecnie  znacznie łatwiej wytropić, gdyż w ręce niemieckich władz dostały się dokumenty tzw. Państwa Islamskiego, będące protokołami wywiadów przeprowadzonych już w Syrii z chętnymi do wstąpienia w szeregi dżihadystów.

Odpowiadali na 23 pytania i na podstawie odpowiedzi na nie  możliwa jest ich identyfikacja.

Niemiecki wymiar sprawiedliwości przygotowuje się już do całej serii procesów. – Atrakcyjność salafizmu przypomina nieco popularność maoizmu, trockizmu czy ideologii Che Guevary w czasach, gdy w Niemczech powstawała Frakcja Czerwonej Armii – przypomina prof. Schiffhauer. Jego zdaniem w środowiskach muzułmańskich panuje swego rodzaju moda na przynależność do radykalnych ugrupowań islamskich. To z jednej strony wyraz buntu przeciwko systemowi politycznemu, z drugiej zaś pragnienie ustabilizowania islamu w Europie. Jednak zdecydowana większość ofiar salafitów to muzułmanie, zwłaszcza szyici, w Syrii i Iraku.

Rozpoczęty we wtorek proces 35-letniego Svena Laua, oskarżonego o finansowe wspieranie walczących w Syrii dżihadystów, stał się w Niemczech swego rodzaju sensacją. Sprawy sądowe, podobne do tej w Duesseldorfie, miały już w Niemczech miejsce, lecz Sven Lau jest znanym islamskim kaznodzieją nawołującym do okazywania pomocy braciom walczącym w Syrii.

Z takim posłaniem, mniej lub bardziej zakamuflowanym, podróżuje po kraju nierzadko w towarzystwie najbardziej znanego konwertyty Pierre’a Vogla. Sven Lau, znany w środowisku jako Abu Adam, uczestniczył też w spektakularnej akcji przed dwoma laty w Wuppertalu, gdzie salafici w pomarańczowych kamizelkach z napisem „Shariah Police” (policja szariatu) pojawili się na ulicach, namawiając muzułmanów do abstynencji, nieuczestniczenia  w spotkaniach towarzyskich i trzymania się z daleko od salonów gier hazardowych.

Pozostało 81% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Polityka
Kto przewodniczącym Komisji Europejskiej: Ursula von der Leyen, a może Mario Draghi?
Polityka
Chiny mówią Ameryce, że mają normalne stosunki z Rosją
Polityka
Władze w Nigrze wypowiedziały umowę z USA. To cios również w Unię Europejską
Polityka
Nowe stanowisko Aleksandra Łukaszenki. Dyktator zakładnikiem własnego reżimu
Polityka
Parlament Europejski nie uznaje wyboru Putina. Wzywa do uznania wyborów za nielegalne