Terlikowski: Rozpusta zabija

W zamierzchłych czasach, gdy choroba ta dopiero się pojawiła, HIV/AIDS nazywano inaczej.

Aktualizacja: 03.12.2016 10:48 Publikacja: 02.12.2016 23:01

Terlikowski: Rozpusta zabija

Foto: Fotorzepa, Waldemar Kompała

Nazwa GRID (czyli gay– related immune deficiency – związane z homoseksualizmem upośledzenie odporności) szybko okazała się jednak niewystarczająco politycznie poprawna, sugerowała bowiem, że choroba ta ma cokolwiek wspólnego z „radością seksu gejowskiego" (by posłużyć się tytułem kultowej w pewnych środowiskach książki), a przecież już samo takie myślenie jest myślozbrodnią, której wybaczyć nie wolno.

Starą nazwę, wskazującą na konkretne źródła choroby, zastąpiono więc 27 czerwca 1982 r. nową, która nie sugerowała już nic (Acquired Immunodeficiency Syndrome – AIDS – zespół nabytego upośledzenia odporności). I od tego momentu się uważa, by do opinii publicznej nie przeciekły żadne dane mogące sugerować związek między „superbezpiecznym" i „superradosnym" homoseksualizmem a śmiertelną (do czasu, bo obecnie, przynajmniej w Europie, już nie) chorobą.

Czasem jednak zasłona kłamstwa (może tylko dymna) się podnosi i na moment ukazuje prawdę. Tak się stało w minionym tygodniu podczas konferencji prasowej w Warszawie, gdzie grono lekarzy i specjalistów wprost oznajmiło, że od jakiegoś czasu HIV/AIDS w Polsce (ale takie dane można znaleźć także w innych krajach) pozostaje chorobą homoseksualistów. Dr Marta Niedźwiedzka-Stadnik z Zakładu Epidemiologii Narodowego Instytutu Zdrowia Publicznego – PZH w Warszawie podkreśla, że aż 60–70 proc. nowych zakażeń HIV w Polsce dotyczy homoseksualistów. A dane te robią się jeszcze bardziej szokujące, gdy uświadomimy sobie, że homoseksualiści stanowią około 1,5–3 proc. populacji.

Skąd tak wysokie dane? Odpowiedzi dostarczają – przynajmniej w części – sami naukowcy. Otóż przyczynami są o wiele większa skłonność do niebezpiecznych zachowań, a także stosowanie „dopalaczy seksualnych". Naukowcy uraczyli nas opisem sposobu ich działania i aplikowania, ale ja pominę ten element, i przejdę od razu do skutków ich zażywania. „Wszystkie te substancje pobudzają libido i zwiększają odczuwanie orgazmu, ale również rozluźniają zwieracze i działają odprężająco, co ułatwia podejmowanie kontaktów. W efekcie seks uprawiany jest częściej, dłużej, z większą liczbą partnerów (od czterech do dziesięciu w ciągu nocy) i bez zabezpieczeń. Skutki tego są zatrważające: substancje te powodują depresję, halucynacje, przymus częstego ich stosowania i zwiększają ryzyko zakażenia HIV oraz innymi patogenami, np. wirusem zapalenia wątroby typu C (HCV)" – mówiła dr Grażyna Cholewińska z Wojewódzkiego Szpitala Zakaźnego w Warszawie.

Tak, dobrze państwo przeczytali, to nie ks. prof. Dariusz Oko ani nawet nie skandalista Dominik Zdort (o mnie samym nie wspominając), ale lekarz mówi takie rzeczy. Dr Cholewińska podkreśla, że seks homoseksualny (także ten z mniejszą liczbą partnerów niż czterech do dziesięciu na noc) prowadzi do zachorowań nie tylko na AIDS, ale też na zapalenie wątroby typu C.

A gdyby poszperać dalej (szczególnie gdyby pytać o to lekarzy na tzw. offie, bez ujawniania ich nazwisk, by nie zaszkodzić karierze), to okazałoby się, że... wśród homoseksualistów (aktywnych, dodajmy) jest także o wiele wyższy odsetek zachorowań na choroby weneryczne, depresję, a również samobójstw. Jednym słowem okazałoby się, że homoseksualizm nie jest ani tak zdrowy, ani tak fajny, jak to się często sugeruje w przestrzeni publicznej.

I tych prawd nie da się zakrzyczeć, choć – nie wątpię – ten tekst wywoła mocną falę hejtu i wrzasku lobby homoseksualnego. W istocie to właśnie ten wrzask jest homofobiczny i niebezpieczny dla homoseksualistów. Oni sami, ich rodziny, znajomi, mają prawo wiedzieć, jakie są skutki podejmowania pewnych działań. Nie po to, by oceniać, szkalować, oskarżać, ale by się uchronić przed pewnymi rzeczami.

My, chrześcijanie, uznajemy przecież, że człowiek jest istotą wolną i może wybrać. Nie, nie to, jaką ma skłonność, ale to, jak chce żyć. Życie w czystości jest możliwe i nie każdy – niezależnie od tego, czy jest czy nie jest homoseksualistą – musi decydować się na nurkowanie w rozpuście. Wybór należy do nas, ale by wybrać dobrze, trzeba wiedzieć, jakie są skutki.

PLUS MINUS

Prenumerata sobotniego wydania „Rzeczpospolitej”:

prenumerata.rp.pl/plusminus

tel. 800 12 01 95

Nazwa GRID (czyli gay– related immune deficiency – związane z homoseksualizmem upośledzenie odporności) szybko okazała się jednak niewystarczająco politycznie poprawna, sugerowała bowiem, że choroba ta ma cokolwiek wspólnego z „radością seksu gejowskiego" (by posłużyć się tytułem kultowej w pewnych środowiskach książki), a przecież już samo takie myślenie jest myślozbrodnią, której wybaczyć nie wolno.

Starą nazwę, wskazującą na konkretne źródła choroby, zastąpiono więc 27 czerwca 1982 r. nową, która nie sugerowała już nic (Acquired Immunodeficiency Syndrome – AIDS – zespół nabytego upośledzenia odporności). I od tego momentu się uważa, by do opinii publicznej nie przeciekły żadne dane mogące sugerować związek między „superbezpiecznym" i „superradosnym" homoseksualizmem a śmiertelną (do czasu, bo obecnie, przynajmniej w Europie, już nie) chorobą.

Pozostało 80% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Plus Minus
Decyzje Benjamina Netanjahu mogą spowodować upadek Izraela
Materiał Promocyjny
Co czeka zarządców budynków w regulacjach elektromobilności?
Plus Minus
Prawdziwa natura bestii
Plus Minus
Śmieszny smutek trzydziestolatków
Plus Minus
O.J. Simpson, stworzony dla Ameryki
Plus Minus
Upadek kraju cedrów