Nazwa GRID (czyli gay– related immune deficiency – związane z homoseksualizmem upośledzenie odporności) szybko okazała się jednak niewystarczająco politycznie poprawna, sugerowała bowiem, że choroba ta ma cokolwiek wspólnego z „radością seksu gejowskiego" (by posłużyć się tytułem kultowej w pewnych środowiskach książki), a przecież już samo takie myślenie jest myślozbrodnią, której wybaczyć nie wolno.
Starą nazwę, wskazującą na konkretne źródła choroby, zastąpiono więc 27 czerwca 1982 r. nową, która nie sugerowała już nic (Acquired Immunodeficiency Syndrome – AIDS – zespół nabytego upośledzenia odporności). I od tego momentu się uważa, by do opinii publicznej nie przeciekły żadne dane mogące sugerować związek między „superbezpiecznym" i „superradosnym" homoseksualizmem a śmiertelną (do czasu, bo obecnie, przynajmniej w Europie, już nie) chorobą.
Czasem jednak zasłona kłamstwa (może tylko dymna) się podnosi i na moment ukazuje prawdę. Tak się stało w minionym tygodniu podczas konferencji prasowej w Warszawie, gdzie grono lekarzy i specjalistów wprost oznajmiło, że od jakiegoś czasu HIV/AIDS w Polsce (ale takie dane można znaleźć także w innych krajach) pozostaje chorobą homoseksualistów. Dr Marta Niedźwiedzka-Stadnik z Zakładu Epidemiologii Narodowego Instytutu Zdrowia Publicznego – PZH w Warszawie podkreśla, że aż 60–70 proc. nowych zakażeń HIV w Polsce dotyczy homoseksualistów. A dane te robią się jeszcze bardziej szokujące, gdy uświadomimy sobie, że homoseksualiści stanowią około 1,5–3 proc. populacji.
Skąd tak wysokie dane? Odpowiedzi dostarczają – przynajmniej w części – sami naukowcy. Otóż przyczynami są o wiele większa skłonność do niebezpiecznych zachowań, a także stosowanie „dopalaczy seksualnych". Naukowcy uraczyli nas opisem sposobu ich działania i aplikowania, ale ja pominę ten element, i przejdę od razu do skutków ich zażywania. „Wszystkie te substancje pobudzają libido i zwiększają odczuwanie orgazmu, ale również rozluźniają zwieracze i działają odprężająco, co ułatwia podejmowanie kontaktów. W efekcie seks uprawiany jest częściej, dłużej, z większą liczbą partnerów (od czterech do dziesięciu w ciągu nocy) i bez zabezpieczeń. Skutki tego są zatrważające: substancje te powodują depresję, halucynacje, przymus częstego ich stosowania i zwiększają ryzyko zakażenia HIV oraz innymi patogenami, np. wirusem zapalenia wątroby typu C (HCV)" – mówiła dr Grażyna Cholewińska z Wojewódzkiego Szpitala Zakaźnego w Warszawie.
Tak, dobrze państwo przeczytali, to nie ks. prof. Dariusz Oko ani nawet nie skandalista Dominik Zdort (o mnie samym nie wspominając), ale lekarz mówi takie rzeczy. Dr Cholewińska podkreśla, że seks homoseksualny (także ten z mniejszą liczbą partnerów niż czterech do dziesięciu na noc) prowadzi do zachorowań nie tylko na AIDS, ale też na zapalenie wątroby typu C.