"Plus Minus": W prologu książki „Indonezja itd." Elizabeth Pisani opowiada o kobiecie, która zaprosiła ją na herbatę ze swoją zmarłą babcią. „Piękno to bolesna rana" również rozpoczyna się historią nieżyjącej kobiety, ale Dewi Ayu wraca do życia. Czy Indonezja to taki kraj, w którym życie i śmierć są po prostu nierozerwalne?
Eka Kurniawan, pisarz: Myślę, że można tak to określić. W społeczeństwie indonezyjskim uważa się, że życie i śmierć współistnieją ramię w ramię. Zachód w dużej mierze spycha śmierć na margines, u nas zaś nadal znajduje się ona w centrum refleksji, a zmarli towarzyszą nam w życiu codziennym, z tym że znajdują się po drugiej stronie świata.
W pańskiej powieści legendy i mity mieszają się z faktami, a to, co nieprawdopodobne, idzie ręka w rękę z nadprzyrodzonym. Czy to najlepszy sposób, by opowiadać o skomplikowanej – szczególnie z punktu widzenia Europejczyków – historii Indonezji?
Po pierwsze, chciałem pokazać historię Indonezji inaczej, niż się to zwykle robi. Współczesna indonezyjska literatura obchodzi się z nią bowiem raczej w sposób tradycyjny, realistyczny. A to, w kraju takim jak moja ojczyzna, wydaje mi się po prostu nie do końca trafione, ponieważ nasza kultura w dużej mierze opiera się na tradycji oralnej, w której elementy nadprzyrodzone mieszają się z tym, co rzeczywiste. Oczywiście szczególnie dotyczy to kultury wiejskiej i tej z miast oddalonych od Dżakarty. Mieszkańcy peryferii, nawet opowiadając o zdarzeniach historycznych, mieszają je z przesądami i legendami. Postanowiłem to wykorzystać w swojej powieści, bo wydaje mi się, że taka perspektywa najlepiej oddaje charakter indonezyjskiego społeczeństwa.
W książce „Piękno to bolesna rana" zaciekawiła mnie szczególnie jedna rzecz: epoka kolonialna w Indonezji, czyli tak naprawdę ponadtrzystuletnie panowanie Holendrów, nie wydaje się tak straszna jak okupacja japońska podczas II wojny światowej.