Dominik Zdort: Inżynieria językowa w natarciu

Odpowiednio dobrane słowo może sprawić rozmówcy przyjemność, ale może też skrzywdzić i zranić – o czym pisze obok Joanna Szczepkowska. Przede wszystkim jednak słowo może kształtować świadomość. Za pomocą odpowiednio dobranych wyrazów można zarówno zakłamać rzeczywistość, jak i ją odkłamać.

Publikacja: 17.11.2016 10:44

Dominik Zdort: Inżynieria językowa w natarciu

Foto: Fotorzepa

Weźmy przykład pierwszy z brzegu. „Dobra zmiana" – dwa słowa powtarzane niesłychanie często w kampanii wyborczej. To prawda, że we wszystkich poprzednich wyborach hasło „czas na zmiany" pobrzmiewało z wielu stron. Tym razem jednak pojawiła się zbitka bardziej finezyjna i niosąca z sobą pozytywne przesłanie. „Zmiana", której jedni się bali, a inni na nią czekali, została zdefiniowana jako „dobra" i ten chwyt na pewno wpłynął na wynik głosowania.

Inny przykład. Przed kilkoma dniami uczestniczyłem w audycji radiowej, gdzie pewna mocno zadufana w sobie dziennikarka stwierdziła, że Donald Trump wyraża „rasistowskie poglądy". Przy okazji pochwaliła się, że spędziła w USA siedem lat, demonstrując w ten sposób swoją wyższość nade mną, prowincjuszem, który nie tylko za oceanem nie był, ale nawet nie spędzał wakacji w Toskanii i nie popijał tam wina.

Pozwoliłem sobie poprosić ową wyrafinowaną znawczynię Ameryki o zacytowanie wypowiedzi prezydenta elekta, w której obrażał on jakąś rasę. Usłyszałem przebąkiwanie, że nieładnie mówił o Meksykanach. Na moją uwagę, że Meksykanie nie są rasą, pani, która mieszkała w Ameryce, stwierdziła, że ksenofobia i rasizm to to samo. Wedle wzoru zaczerpniętego z filmu Stanisława Barei: wiadomo, że „każdy pijak to złodziej".

Czytaj więcej:

Farba dla lisów

Pobić filozofa

Semka kładzie łapę na stół

Ponieważ nie jestem w stanie uwierzyć, że dziennikarka ogólnopolskiej gazety (szczególnie taka, która była aż siedem lat w USA) nie rozumie znaczenia słów, których sama używa, wolę przyjąć, że celowo „minęła się z prawdą", aby zohydzić przed słuchaczami przyszłego prezydenta USA za pomocą słowa, które w kręgu współczesnej poprawności politycznej człowieka dyskwalifikuje.

Wiele o manipulacjach – nie tylko językowych – można było się dowiedzieć z instruktażowego wywiadu opublikowanego niedawno w „Gazecie Wyborczej". „GW" przedstawiła dwoje swoich rozmówców jako specjalistów w dziedzinie „badań nad uprzedzeniami", ale ich wypowiedzi wskazywały na to, że mamy do czynienia raczej ze spin doktorami ideologicznego frontu aborcyjnego. Najpierw narzekali, że w szkolnych podręcznikach na ilustracjach pokazujących kolejne fazy rozwoju płodowego dziecko ma oczy, przez co jest postrzegane jako człowiek. Ale przede wszystkim mocno akcentowali, że nasilenie postaw antyaborcyjnych w Polsce wynika z tego, iż upowszechniło się mówienie o „dziecku nienarodzonym". I doradzali wprost, aby „starać się mówić o zygocie, zarodku, płodzie zamiast «życiu nienarodzonym»".

Dotąd najpewniej tego typu instrukcji proaborcyjni aktywiści wysłuchiwali na zamkniętych kursach z inżynierii społecznej. Ci, którzy dziś podjęli tyle bezwstydną, ile desperacką decyzję o jawnym opublikowaniu tego poradnika językowej manipulacji, naprawdę muszą czuć, że tracą grunt pod nogami.

PLUS MINUS

Prenumerata sobotniego wydania „Rzeczpospolitej":

prenumerata.rp.pl/plusminus

tel. 800 12 01 95

Weźmy przykład pierwszy z brzegu. „Dobra zmiana" – dwa słowa powtarzane niesłychanie często w kampanii wyborczej. To prawda, że we wszystkich poprzednich wyborach hasło „czas na zmiany" pobrzmiewało z wielu stron. Tym razem jednak pojawiła się zbitka bardziej finezyjna i niosąca z sobą pozytywne przesłanie. „Zmiana", której jedni się bali, a inni na nią czekali, została zdefiniowana jako „dobra" i ten chwyt na pewno wpłynął na wynik głosowania.

Pozostało 84% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Plus Minus
Decyzje Benjamina Netanjahu mogą spowodować upadek Izraela
Plus Minus
Prawdziwa natura bestii
Plus Minus
Śmieszny smutek trzydziestolatków
Plus Minus
O.J. Simpson, stworzony dla Ameryki
Plus Minus
Upadek kraju cedrów