W zasadzie wszystko, co napiszemy o sprawie 58-letniego Kevina Spaceya, za chwilę będzie wymagało uzupełnienia, bo skandal, jaki wokół niego wybuchł, przypomina górę lodową. Nie wiadomo, jak głęboko sięga i ilu jeszcze ludzi, którzy czują się ofiarami gwiazdora, zabierze głos.
Pierwszy był Anthony Rapp. 46-letni aktor, który pod koniec października opowiedział, że w 1986 roku, gdy miał 14 lat, Spacey próbował go uwieść i napastował seksualnie. Wpierw zaprosił do nocnego klubu, gdzie jeszcze spędzili wieczór w grzecznej atmosferze. Kilka dni później na przyjęciu w swym domu, gdzie Rapp nikogo nie znał i zorientował się, że jest jedynym nieletnim w całym towarzystwie, kiedy wszyscy goście wyszli, 26-letni wówczas Spacey miał go wziąć na ręce, przenieść przez próg niczym pannę młodą i położyć na kanapie, próbując doprowadzić do zbliżenia seksualnego. Wystraszony Rapp zdołał się uwolnić i wyszedł z mieszkania.
Jak nie wychodzić z szafy
W odpowiedzi na zarzut napastowania sprzed 31 lat Kevin Spacey w pierwszym komentarzu wyraził ubolewanie, że doszło do takiej sytuacji, której zresztą nie pamięta. Przeprosił na Twitterze i po raz pierwszy publicznie wyznał, że jest gejem. Wyznanie było zaskakujące dla opinii publicznej, ale nie dla branży, w której jego homoseksualizm był tajemnicą poliszynela. Nawet kilka miesięcy temu Spacey jako gospodarz gali wręczania nagród Tony dla twórców teatralnych żartował z własnego kryptogejowskiego statusu, m.in. zaczynając śpiewać piosenkę „I'm coming out", po czym przerwał i mówił: „Może to nie jest dobry pomysł".
I choć nieraz próbowano go w wywiadach wyciągać za uszy z szafy, on nie chciał odpowiadać, a z czasem wręcz zaczął zaprzeczać. Przez długi czas twierdził, że ma dziewczynę i myśli o założeniu rodziny.
Zazwyczaj coming out spotyka się z aplauzem środowisk LGBT, ale tym razem było inaczej. Aktywiści gejowscy stwierdzili, że swoim wyznaniem aktor próbuje odwrócić uwagę od zarzutu o molestowanie nieletniego. Uznano też, że szkodzi walce o równouprawnienie, bo jego deklaracja będzie wodą na młyn wszystkich tych, którzy twierdzą, że wśród homoseksualistów częściej dochodzi do pedofilii, a homoseksualizm jest pokłosiem seksualnego molestowania w młodości. Bo Anthony Rapp też jest gejem, ale od lat zdeklarowanym i walczącym z homofobią.