Film był więc bardzo oczekiwany, dyskutowano o nim i o artyzmie Antonioniego na długo, zanim wszedł na ekrany.
Moje pokolenie oczywiście pamięta prawie każdy dobry, oczywiście zachodni, film, który docierał do Polski, tak jak wielu z nas pamięta, kiedy jakaś dobra książka ukazywała się w księgarniach. Pamiętam na przykład, że „Skłóconych z życiem" z Marilyn Monroe w roli głównej oglądałam w kinie Moskwa w nocy przed maturą, a „W poszukiwaniu straconego czasu" dostałam na 20. urodziny. Film Antonioniego poprzedzony był więc legendą. Ale po tym, jak już wystałam się w kolejce po bilet, byłam „Zaćmieniem" rozczarowana i znudzona.
Skojarzyło mi się to (za co przepraszam subtelniejszych czytelników) z zaćmieniem słońca, które miało miejsce w USA w poniedziałek 21 sierpnia. Oczywiście mój brat Jean-Pierre poprawi mnie, że zaćmienie było nie tylko w USA i że zdarza się dosyć często, ale dla nas, mieszkańców Stanów, było unikalnym, naszym własnym zaćmieniem. Zazwyczaj Amerykanie nie są podobni do Rosjan i nie zachwycają się ani rozmiarami swojego kraju, ani swoimi wielkimi rzekami, górami czy największymi karłami (wiem, dowcip z brodą).
Ale wielkie podniecenie zaćmieniem wzbudzał fakt, że przechodziło ono w poprzek przez całą Amerykę od Oregonu po Karolinę Południową. Już na kilka miesięcy przed tym wydarzeniem można było przeczytać i usłyszeć o tym, gdzie kupić specjalne na tę okazję okulary, po czym poznać, że to nie fałszywki, a miejsca w hotelach, motelach i na polach namiotowych w miejscowościach, gdzie zaćmienie miało być najlepiej widoczne, były od dawna wykupione.
W momencie gdy zaćmienie osiągało swoje apogeum w Waszyngtonie, wsiadałam do samochodu, obserwując podniecone grupy ludzi stojących na każdym rogu ze specjalnie zakupionymi okularami. Niespecjalnie mnie to przejmowało, bo już kilka godzin wcześniej na stronie internetowej NASA widziałam prawie całkowite zaćmienie w stanie Kentucky. Ale słuchanie radia (czynność, którą wykonuję, właściwie tylko kiedy prowadzę samochód) przypomniało mi raz jeszcze, jak infantylni i egocentryczni bywają moi rodacy. Radio nie miało nic nowego do powiedzenia o samym zaćmieniu, więc skupiało się na przeżyciach ludzi. Uczucia i wrażenia bywają u nas czasami ciekawsze czy ważniejsze niż samo zjawisko.