W połowie grudnia 2015 r. jeden z urzędników Ministerstwa Kultury zwrócił się do dyrekcji Muzeum II Wojny Światowej w Gdańsku o przesłanie informacji dotyczącej wystawy głównej. Poprosił przy tym, by był to dokument zwięzły i syntetyczny. Dostosowując się do tej prośby, szybko przygotowaliśmy „Program funkcjonalno-użytkowy wystawy głównej Muzeum II Wojny Światowej", czyli 75-stronicowe omówienie głównych sekcji wystawy ilustrowane fotografiami wybranych eksponatów. Dołączyliśmy do niego szereg załączników (wizualizacje, plany, wykaz gablot i multimediów), które uznaliśmy za absolutnie niezbędne dla zrozumienia charakteru wystawy. Całość przekazaliśmy do Ministerstwa Kultury na początku stycznia 2016 r. Trzy miesiące później wśród historyków pojawiła się pogłoska o istnieniu kilku recenzji wystawy głównej. Na ich zawartość powoływał się potem minister Piotr Gliński. W lipcu, na wniosek prezydenta Gdańska Pawła Adamowicza, zostały one ujawnione. Recenzentami okazali się dr hab. Piotr Niwiński, redaktor Piotr Semka i prof. Jan Żaryn.
Chybione zarzuty
Praca recenzenta jest niezwykle odpowiedzialna. Obowiązkiem jego jest dokładne, uważne przestudiowanie otrzymanego materiału, zrozumienie zawartych w nim treści, rzetelne jego omówienie i przedstawianie mocnych i słabych stron całości. Warunkiem koniecznym uczciwej recenzji jest szczególna dbałość o zachowanie obiektywizmu.
Recenzenci z pierwszej strony „Programu funkcjonalno-użytkowego" dowiedzieli się, że wystawy „nie da się jednak w pełni przedstawić bez odpowiedniej dokumentacji technicznej. Analizując niniejszy dokument należy się więc posiłkować planami całości wystawy i jej poszczególnych części, przekrojami technicznymi oraz tzw. tabelą interwencji, w której wymieniono wszystkie elementy składowe scenografii". Prof. Jan Żaryn, dr hab. Piotr Niwiński i red. Piotr Semka ani nie sięgnęli do przekazanej ministerstwu dokumentacji, ani nie zwrócili się do Muzeum II Wojny Światowej o dosłanie dodatkowych materiałów. Nie mogli więc swej pracy wykonać rzetelnie.
Recenzenci z dużą nonszalancją podeszli nawet do lektury tych kilkudziesięciu stron tekstu. Oto garść przykładów. Piotr Semka zarzuca, że nie ma „ani słowa o masakrze na Woli w trakcie Powstania Warszawskiego". W rzeczywistości wystawa obszernie przedstawia zarówno powstanie, jak i wymordowanie kilkudziesięciu tysięcy cywilnych mieszkańców Woli, sygnalizuje to „Program funkcjonalno-użytkowy" i jest w nim nawet zdjęcie eksponatu z podpisem: „Dziecięcy bucik należący do jednej z ofiar rzezi cywilnych mieszkańców Woli podczas Powstania Warszawskiego". Bezpodstawnie zarzucił nam też „niewyodrębnienie jako osobnej przestrzeni z tematu sporów etnicznych – rzezi Polaków na Wołyniu", co opatrzył komentarzem: „To prawdziwy skandal".
W rzeczywistości Muzeum II Wojny Światowej przedstawia ukraińskie zbrodnie na Polakach na Wołyniu jako wyodrębnioną część w oddzielnej sekcji wystawy. Obok Wołynia pokazujemy mordy chorwackich ustaszy na Serbach, Żydach i Romach. Obie zbrodnie mają cechy wspólne: były ludobójczymi czystkami etnicznymi, których nie dokonali Niemcy. Wyraźnie o tym mówi oceniany przez Semkę dokument, w którym można znaleźć zdjęcie poruszających eksponatów pozyskanych przez muzeum z podpisem „Medaliki znalezione w grobach Polaków pomordowanych przez UPA w Ostrówkach i Woli Ostrowieckiej w 1943 r.".