Kiedy detektyw jest pijany

Zawsze kiedy już wydaje się, że z estetyki czarnego kryminału (noir) już więcej nie da się wycisnąć, zwłaszcza po tym, co zrobił Polański w „Chinatown" czy Tarantino do spółki z Rodriguezem w „Sin City – Mieście grzechu", nagle pojawia się twórca, który próbuje odświeżyć wyeksploatowaną konwencję i „zagrać to jeszcze raz".

Publikacja: 22.06.2018 18:00

Kiedy detektyw jest pijany

Foto: materiały prasowe

W ubiegłym roku sztuka reanimacji gatunku noir udała się Martinowi McDonaghowi w „Trzech billboardach za Ebbing, Missouri". Drugim filmem, nie tak głośnym i mniej docenionym, choć również niezwykle ciekawym, który bawi się estetyką czarnego kryminału, jest „Small Town Crime" nakręcony przez braci reżyserów Iama i Eshoma Nelmsów, który można oglądać po polsku na Netflixie. Twórcy za punkt wyjścia obrali klasyczny motyw upadłego gliny, który dostaje jeszcze jedną szansę od życia w postaci prywatnego śledztwa mogącego przywrócić mu utraconą niewinność.

Już pierwsza scena „Small Town Crime" podpowiada, że na ekranie spodziewać się możemy gatunkowej zabawy schematami – pół żartem, pół serio, ale też bez trzymanki. Film otwiera trudny poranek Mike'a Kendalla. 45-letni chudy, żylasty mężczyzna schodzi do garażu, gdzie stoi ławeczka ze sztangą. Widzimy, że facet ma kaca giganta, ale zamiast dogorywać w pościeli, idzie na przebój i zaczyna wyciskać sztangę. Pragnienie gasi piwem z puszki, a kiedy wymordowany w końcu wymiotuje, to obok stoi naszykowany kosz na śmieci. W ścieżce dźwiękowej brzmi utwór zespołu The Animals z lat 60. pt. „Good Times". Słyszymy, jak wokalista Eric Bourden śpiewa: „Kiedy myślę o tych wszystkich dobrych chwilach, które przebalowałem. Kiedy zamiast pić trzeba było myśleć. Kiedy zamiast szarpać się z życiem, wystarczyło robić to co należy. Gorzała sprawiała, że przegrywałem dzień w dzień". I w zasadzie wszystko staje się jasne. Mike Kendall to pierwszorzędny degenerat, który co wieczór pije na umór, a na dodatek ma skłonność do siadania po alkoholu za kółko swojego wypasionego chevy Nova, pomalowanego czarnym matowym lakierem. Samochód to praktycznie jedyna rzecz, która Mike'owi pozostała w życiu i na której mu choć trochę zależy, od czasu gdy został wyrzucony z policji. Za co stracił odznakę? Nie będę tego zdradzał, w końcu takie detale budują klimat i nadają smak opowieści.

Jak to zwykle bywa w czarnym kryminale, nasz upadły bohater dostanie szansę, by odkupić swoje grzechy i wrócić pomiędzy „żywych". A ma dla kogo żyć, bowiem martwi się o niego przyszywana siostra (Kendall był adoptowany) i jej mąż. Obydwoje czarnoskórzy, w przeciwieństwie do białego Mike'a.

Ale nie tylko treść, również i forma potęgują nastrój noir. Akcja przebiega głównie po zmroku, więc postacie i samochody rysują się na tle czerni jasnym światłem reflektorów i neonów. Akcja przenosi nas z posterunków do barów, przez samochodowe parkingi, stacje benzynowe i apartamenty zamożnych miejscowych notabli. Dochodzenie sięga bowiem wysokich szczebli lokalnej władzy, a sprawa dotyczy prostytuowania młodych dziewcząt, z których jedna zostaje brutalnie zamordowana. To właśnie ją Mike Kendall znajdzie na poboczu, co go skłoni, by na moment przestać pić i spróbować swych sił jako prywatny detektyw.

Czy uda mu się odkupić grzechy i odzyskać szacunek w oczach ludzi i swoich własnych? Wskazówką mogą być ostatnie wersy piosenki Animalsów, która nie tylko otwiera, ale i zamyka film braci Nelms: „Wszystko przychodziło mi zbyt łatwo, a to zazwyczaj początek balu". Detektyw Kendall przez cały film ma pod górkę, może więc tym razem się nie stoczy.

„Small Town Crime", reż. Ian & Eshom Nelms, dystr. Netflix

PLUS MINUS

Prenumerata sobotniego wydania „Rzeczpospolitej”:

prenumerata.rp.pl/plusminus

tel. 800 12 01 95

W ubiegłym roku sztuka reanimacji gatunku noir udała się Martinowi McDonaghowi w „Trzech billboardach za Ebbing, Missouri". Drugim filmem, nie tak głośnym i mniej docenionym, choć również niezwykle ciekawym, który bawi się estetyką czarnego kryminału, jest „Small Town Crime" nakręcony przez braci reżyserów Iama i Eshoma Nelmsów, który można oglądać po polsku na Netflixie. Twórcy za punkt wyjścia obrali klasyczny motyw upadłego gliny, który dostaje jeszcze jedną szansę od życia w postaci prywatnego śledztwa mogącego przywrócić mu utraconą niewinność.

Pozostało 83% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Plus Minus
Decyzje Benjamina Netanjahu mogą spowodować upadek Izraela
Plus Minus
Prawdziwa natura bestii
Plus Minus
Śmieszny smutek trzydziestolatków
Plus Minus
O.J. Simpson, stworzony dla Ameryki
Plus Minus
Upadek kraju cedrów