Duchowy przewodnik do niepodległości

Całe życie arcybiskupa Aleksandra Kakowskiego było podporządkowane Polsce i nierozerwalnie związane z jej losami. W listach pasterskich zachęcał Polaków do budzenia w sobie miłości do ojczyzny i odrzucenia wybujałego nacjonalizmu oraz szerzącego się antysemityzmu.

Publikacja: 22.06.2018 18:00

Duchowy przewodnik do niepodległości

Foto: NAC

Na polską ziemię wrócił z Petersburga w 1913 r., by objąć sakrę biskupią w Warszawie. W czasie inauguracji swej posługi wzbudził w Polakach żywe emocje, a na ulicach dawnej stolicy przywitały go owacyjnie okrzyki: „Niech żyje arcybiskup!". Wychowany przez ojca w duchu patriotyzmu i walki o niepodległość zapowiedział, że będzie przede wszystkim służył narodowi: – Kapłan jak Chrystus, który stał się wszystkim dla wszystkich, nie może służyć tylko jednemu stronnictwu politycznemu, winien on być sługą całego narodu (...) łagodzić? spory i kłótnie, jednoczyć wszystkich do wspólnej służby Bogu i narodowi – te słowa stały się później dewizą działań arcybiskupa Aleksandra Kakowskiego, przypadających na trudny, ale i pełen nadziei czas.

Polityczny realista

Kakowski urodził się w 1862 r. w rodzinie wywodzącej się z drobnej szlachty mazowieckiej z okolic Przasnysza. Ojciec początkowo sprzeciwiał się decyzji młodego Aleksandra, który postanowił wstąpić do warszawskiego seminarium duchownego. Franciszek Kakowski jako weteran powstania styczniowego widział w synu raczej kontynuatora walki o niepodległą Polskę. Ale za decyzją syna wstawiła się matka Paulina.

W seminarium dostrzeżono w nim nadzwyczajny talent nie tylko do nauki, ale również do organizowania pracy. Najpierw został pracownikiem administracji kościelnej, a zaledwie rok po uzyskaniu święceń wykładowcą warszawskiego seminarium. Karierę naukową kontynuował na petersburskiej Akademii Duchownej. Tam w 1910 r. zdobył tytuł doktora teologii i został nawet rektorem uczelni – jedynej na ziemiach rosyjskiego imperium katolickiej szkoły wyższej. Jednym z jego bliskich współpracowników był ksiądz prof. Jerzy Matulewicz-Matulaitis, późniejszy błogosławiony, uważany dziś za patrona Litwy.

Od początku Wielkiej Wojny doskonale zdawał sobie sprawę, jak wielka odpowiedzialność spoczywa na nim jako na arcybiskupie warszawskim. Kościół w czasie zaborów był jedyną instytucją spajającą społeczeństwo pozostające pod władzą trzech zaborców. Abp Kakowski rozumiał, że jest nie tylko pasterzem Kościoła, ale również duchowym przewodnikiem Polaków na drodze ku niepodległości.

Był obdarzony wielkim wyczuciem politycznym. Początkowo stał na stanowisku prorosyjskim. Kiedy Rosjanie zajęli Warszawę, odprawił nawet mszę dziękczynną i wysłał telegram gratulacyjny do cara Mikołaja II. Jednak jego sympatie dla zaborcy ze Wschodu były pozorne i podyktowane politycznym realizmem. Wierzył, że przychylność cara może pomóc uniknąć przelewu polskiej krwi.

Natomiast gdy do Warszawy wkroczyły wojska niemieckie i austriackie, ta sama polityczna intuicja podpowiedziała arcybiskupowi, by z dystansem podejść do nowej władzy okupacyjnej. Nieufnie przyjął zatem zapewnienia niemieckie wyrażone w słynnym Akcie 5 listopada wydanym w 1916 r. Arcybiskup nie wierzył, że obietnica utworzenia państwa zostanie spełniona i podkreślał, że to tylko przyrzeczenie – wcale nie równoznaczne z ogłoszeniem niepodległości. Wiedząc, że zaborca chce przede wszystkim pozyskać rezerwy żołnierzy do swojego wojska, arcybiskup odmówił odprawienia mszy dziękczynnej.

Ostrożnie wyczekiwał rozwoju wypadków. Dopiero rok później uznał, że w końcu pojawiła się szansa na wyszarpanie wolności. Po długich dyskusjach i namowach abp Kakowski wszedł wraz z księciem Zdzisławem Lubomirskim i Józefem Ostrowskim w skład Rady Regencyjnej, która starała się stworzyć podwaliny dla mającej się odrodzić Rzeczypospolitej.

Regenci skupili się na podstawach systemu administracji państwowej. Ponadto ustanowili sieć placówek dyplomatycznych i rozpoczęli budowanie nowoczesnego systemu edukacji. Widząc zbliżającą się klęskę państw centralnych, 8 października 1918 r. Rada ogłosiła niepodległość Polski. Po ponad miesiącu, 11 listopada, przekazała władzę w kraju Józefowi Piłsudskiemu, wodzowi Legionów Polskich.

W warszawskich okopach

W 1919 r. przyjął z rąk papieża Benedykta XV godność kardynała. Jednak ani tytuły, ani uzyskanie wyczekiwanej niepodległości nie ugasiły jego zapału. W chwili grożącego Polsce bolszewickiego zagrożenia w sierpniu 1920 r. stanął nawet u boku polskich żołnierzy. Przed bitwą warszawską nie tylko zdecydował się na pozostanie w przygotowującej się do obrony stolicy, ale także pojawił się na pierwszej linii okopów w okolicy Radzymina, by udzielić polskiemu wojsku błogosławieństwa.

W wolnej Polsce zachował dożywotni tytuł prymasa Królestwa Polskiego. I choć pierwszeństwo w kościelnej hierarchii oddał zgodnie z tradycją biskupowi gnieźnieńskiemu, to przez lata cieszył się równym mu poważaniem. Nieustannie nawoływał polityków do opamiętania, porzucania partyjnych interesów i skupiania się na wzmacnianiu wciąż słabego państwa. Taką postawę utrzymywał m.in. po zamachu majowym w 1926 r.

W listach pasterskich zachęcał Polaków do budzenia w sobie miłości do ojczyzny i odrzucenia wybujałego nacjonalizmu oraz szerzącego się antysemityzmu. Poza tym dzięki swoim umiejętnościom negocjacyjnym znacznie przyspieszył podpisanie konkordatu ze Stolicą Apostolską. W podzięce za posługę został odznaczony Orderem Orła Białego – najstarszym i najważniejszym polskim odznaczeniem państwowym.

Jako metropolita warszawski wspierał rozwój licznych inicjatyw charytatywnych: Caritasu, Akcji Katolickiej i różnorakich stowarzyszeń młodzieży. Założył kilkadziesiąt nowych parafii. Dzięki jego staraniom powstał także Dom Pracy dla Najbiedniejszych na Bródnie. Nie był już jednak świadkiem upadku II Rzeczypospolitej, która kilka miesięcy po jego śmierci ponownie stanęła w ogniu walk.

Arcybiskup Aleksander Kakowski zmarł 30 grudnia 1938 r. Jego poświęcenie dla Polski najpełniej ujął inny Ignacy Jan Paderewski: – Czynami jego kierowały zasady Chrystusa i miłości ojczyzny. Za rządów zaborczych, pod okupacją i w Polsce niepodległej, świętej pamięci ukochany zmarły okazał się mężem rozumu i rozwagi niepospolitej, broniąc praw zarówno Kościoła, jak i narodu. Światłym radom, jego wysokiemu wpływowi Polska wiele ma do zawdzięczenia.

Zgodnie ze swoją ostatnią wolą został pochowany wśród najuboższych na warszawskim Cmentarzu Bródnowskim. ©?

Artykuł powstał na podstawie wspomnień abp. Aleksandra Kakowskiego pt. „Z niewoli do niepodległości. Pamiętniki" oraz publikacji ks. Witolda Maleja – „Kardynał Aleksander Kakowski w świetle własnych wspomnień"

PLUS MINUS

Prenumerata sobotniego wydania „Rzeczpospolitej”:

prenumerata.rp.pl/plusminus

tel. 800 12 01 95

Na polską ziemię wrócił z Petersburga w 1913 r., by objąć sakrę biskupią w Warszawie. W czasie inauguracji swej posługi wzbudził w Polakach żywe emocje, a na ulicach dawnej stolicy przywitały go owacyjnie okrzyki: „Niech żyje arcybiskup!". Wychowany przez ojca w duchu patriotyzmu i walki o niepodległość zapowiedział, że będzie przede wszystkim służył narodowi: – Kapłan jak Chrystus, który stał się wszystkim dla wszystkich, nie może służyć tylko jednemu stronnictwu politycznemu, winien on być sługą całego narodu (...) łagodzić? spory i kłótnie, jednoczyć wszystkich do wspólnej służby Bogu i narodowi – te słowa stały się później dewizą działań arcybiskupa Aleksandra Kakowskiego, przypadających na trudny, ale i pełen nadziei czas.

Pozostało 88% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Plus Minus
Decyzje Benjamina Netanjahu mogą spowodować upadek Izraela
Plus Minus
Prawdziwa natura bestii
Plus Minus
Śmieszny smutek trzydziestolatków
Plus Minus
O.J. Simpson, stworzony dla Ameryki
Plus Minus
Upadek kraju cedrów