Kobiety kochają pieniądze

Chęć olśniewania przyprawia mnie o mdłości; biżuteria nie służy do wzbudzania zazdrości, a tym bardziej do oszałamiania. Musi pozostać ozdobą i zabawą.

Aktualizacja: 04.06.2016 09:53 Publikacja: 02.06.2016 13:12

Jedyna rzecz, którą naprawdę lubię, to wydawać, w tym tkwi moja siła. Na zdjęciu Coco Chanel, Paryż,

Jedyna rzecz, którą naprawdę lubię, to wydawać, w tym tkwi moja siła. Na zdjęciu Coco Chanel, Paryż, 1936 r.

Foto: Lipnitzki/Roger Viollet/Getty Images

Pieniądze to prawdopodobnie rzecz przeklęta, ale czy cała nasza cywilizacja nie wzięła się z pojęcia moralności, które opiera się na złu? Bez grzechu pierworodnego nie byłoby religii. Pieniądze, właśnie dlatego, że są sprawą przeklętą, muszą być marnotrawione.

Oceniam ludzi po tym, jak je wydają.

Kobietom powiem: nie wychodźcie za mąż za mężczyznę, który korzysta z portmonetki.

Tak, to nie do zarabiania pieniędzy potrzeba entuzjazmu, tylko do wydawania. Zarobione pieniądze to tylko materialny dowód, że miało się rację: jeżeli jakiś interes albo sukienka nie przynosi zysków, to dlatego, że są nieudane. Bogactwo nie polega na gromadzeniu, wręcz przeciwnie: ono ma nas wyzwolić; chodzi o to „miałem wszystko i to wszystko jest niczym" cesarza filozofa. Tak jak prawdziwa kultura polega na otaczaniu się w nadmiarze pewną ilością rzeczy, tak samo w modzie zasadniczo zaczyna się od rzeczy przesadnie pięknej, żeby osiągnąć prostotę.

Powrócę do tego, kiedy będę mówić o modzie; wspomnę tylko mimochodem, że można być eleganckim bez pieniędzy.

Ale pieniądze dla samych pieniędzy, ten mroczny fetysz skarbca, zawsze wywoływały we mnie obrzydzenie.

Pieniądze nie stanowią o pięknie, tylko o wygodzie. To naturalne, że kobiety kochają pieniądze za to, co im zapewniają, ale kiedy kochają je prawdziwą miłością, to straszne. Postać ślicznej dziewczyny, która opowiada wam o kontraktach, rentach, ubezpieczeniach na życie albo kontraktach terminowych, nabiera takiej brzydoty! Należę do klasy kobiet głupich, kobiet, które myślą tylko o swojej pracy, a kiedy praca się kończy – o wróżce, o historiach innych ludzi, o wydarzeniach danego dnia, o błahostkach.

Jedyna rzecz, którą naprawdę lubię, to wydawać, w tym tkwi moja siła. Z chęcią użyję całej mojej mocy do działania na czyjąś korzyść i dawania. (Opowiem panu trochę dalej o tym, że moda jest darem, który projektant składa swojej epoce). Nieskończenie bardziej podoba mi się dawać, niż przyjmować, czy to w pracy, w miłości, czy w przyjaźni. Szastałam milionami. Wśród mężczyzn, z którymi się spotykałam, najwięcej kosztowali mnie ci najbogatsi.

Lubię kupować; straszne jest to, że po kupieniu następuje posiadanie. Cieszą mnie małe sklepiki, kramy, przekupnie, drobni handlarze, używana odzież. Lubię sklepy z antykami, przypominające te z Dickensa albo z Balzakowskiego „Jaszczura". Kiedy przyjeżdżam do jakiegoś miasta, unikam „ślicznych sklepików" pełnych tych niedorzecznych wynalazków, które odkryłam dziesięć lat wcześniej.

Odczuwam nienawiść do posiadaczy. Wolę nie zobaczyć więcej pieniędzy, książek, przedmiotów, istot, które pożyczyłam.

Wagę przywiązuję tylko do głupot albo do drobnostek, bo tam ukrywa się poezja. Prawie wszystkie nasze nieszczęścia uczuciowe, społeczne, moralne biorą się z tego, że nie potrafimy sobie niczego odmówić.

Miłość do pieniędzy to sprawa fizyczna; łapie się ją jak chorobę. Opowiem panu historię z życia wziętą, która przypomina opowiadanie de Maupassanta. Byłam u siebie w Roquebrune na wakacjach. Wzywam mojego księgowego pana Arsene, który zjeżdża z Paryża z małżonką i córką dziennym pociągiem, drugą klasą, jak uczciwy człowiek, który posiwiał wśród rubryczek n a l e ż y s i ę i m a. Pan Arsene i jego rodzina są moimi gośćmi przez trzy dni. Trzeciego dnia, po zakończonej pracy, dowiaduję się, że pan Arsene kupił sobie smoking z okazji wyjazdu na południe i że nie chciałby wracać, nie założywszy go przed powrotem. „Niech będzie! Panie Arsene, zabieram pana dziś wieczorem do Monte Carlo". Wchodzimy do kasyna.

Pan Arsene przygląda się, jak wirują w tańcu banknoty, w ruch idą plakietki, w odstawkę żetony. Pan Arsene w pięć minut wygrywa roczne wynagrodzenie. Ja kładę się spać, pan Arsene zostaje; wraca nad ranem po licznych wygranych i przegraniu wszystkiego. Powrót do Paryża. Dwa miesiące późnej w rachunkach rue Cambon pojawia się dziura. Wkrótce odkrywamy, że pan Arsene wsiadł znowu do pociągu i przyjechał dwa razy na całą niedzielę do Monte Carlo.

Pieniądze nadają życiu dekoracyjny urok, ale nie są życiem.

To jak z biżuterią. Nic tak nie przypomina fałszywej biżuterii jak bardzo ładna biżuteria. Po co hipnotyzować się ładnym kamieniem? To jakby nosić czek wokół szyi. Biżuteria ma wartość barwy, wartość mistyczną, wartość ornamentalną: wszystkie wartości poza tymi, które przekłada się na karaty. Jeżeli biżuteria jest znakiem abstrakcyjnym, w takim razie jest znakiem prostactwa, niesprawiedliwości albo starości; bardzo ładna biżuteria skłania mnie do myśli o zmarszczkach, obwisłej skórze, matronach, kościstych palcach, o śmierci, testamentach, notariuszach, o zakładzie pogrzebowym. Cieszy mnie bardzo biały kolczyk na bardzo śniadym płatku ucha. (...) Uwielbiam pożyczać swoją biżuterię, jak pożyczałabym szalik albo parę pończoch. Radość, jaką sprawia kobietom oglądanie się w mojej biżuterii, i ten uprzejmy uśmiech wdzięczności, z którego przebija chęć, żeby mnie zamordować – nigdy mnie to nie znudzi...

Tak samo jak drogi i utkany z drogocennych surowców materiał bogata biżuteria nie wzbogaca kobiety, która ją nosi; jeżeli ta kobieta sprawia wrażenie biednej, to taka już pozostanie. Biżuteria służy do okazywania szacunku temu, u kogo i dla kogo się ją nosi. Z chęcią pokrywam się biżuterią, na mnie bowiem zawsze wygląda fałszywie. Chęć olśniewania przyprawia mnie o mdłości; biżuteria nie służy do wzbudzania zazdrości, a tym bardziej do oszałamiania. Musi pozostać ozdobą i zabawą. Trzeba patrzeć na biżuterię z niewinnością, z naiwnością, tak jak cieszymy się z jabłoni całej w kwiatach przy drodze, przejeżdżając bardzo szybko samochodem. Ludzie prości rozumieją to tak; dla nich biżuteria stanowi o randze społecznej. Królowa bez diademu to nie królowa. Na wiosnę 1936 roku w Paryżu doszło do rewolucji, która dotarła również do mnie, na rue Cambon. Postanowiłam pójść porozmawiać z buntowniczkami: „Mademoiselle, proszę zdjąć biżuterię!" – powiedziała mi Angele, cała przestraszona. „Idź, przynieś wszystkie moje perły – odpowiedziałam – nie pokażę się w pracowni, dopóki nie będę ich miała na szyi". Zależało mi bowiem na uhonorowaniu moich robotnic.

Królowie przeminęli, kurtyzany pozostały

Żal mi ich [kobiet – red]. To biedne stworzenia. Nie zostały wychowane do tej wrzawy, w której żyjemy. Chcą głosować, palić, posługiwać się bronią, której nie znają; prowadzą ciężarówki; gdyby chociaż zjeżdżały nimi do rowu! Ale nie, one je prowadzą dobrze, i to jest właśnie prawdziwa katastrofa. Miały smutek, łzy, rewolwer ze słynnego sklepu Gastinne Renette, razem z uniewinnieniem, teraz potrzebują czegoś lepszego. Nie zrozumiały, w pogoni za mężczyzną, że on uwielbia ofiary (ofiary innych, nie swoje, rzecz jasna).

Żal mi kobiet, bo zawsze się mylą. Wszystko odnoszą do siebie. Chcą się podobać przechodniowi, a przechodzień o tym nie wie. Nie wiedzą, że ich przymioty (szczególnie jeżeli chodzi o przymioty męskie) skłaniają mężczyzn do ucieczki.

Ukrywają swoje wady, zamiast uczynić z nich dodatkowy atut. Trzeba wiedzieć, jak grać, sprytnie wykorzystywać swoje wady; jeżeli ktoś wie, jak się nimi posługiwać, osiągnie wszystko. Zalety, jeśli się je ma, trzeba schować, ale tak, aby było wiadomo, że istnieją. Prawie wszyscy mężczyźni są nieuczciwi; kobiety wszystkie.

Nie darzę kobiet przyjaźnią. Poza Misią żadna nigdy mnie nie rozbawiła. Są frywolne, podczas gdy ja jestem beztroska, ale nigdy frywolna. Im jestem starsza, tym staję się bardziej beztroska. Doskonała kobieta zawadza innym kobietom i nudzi mężczyzn.

Królowie przeminęli, ale kurtyzany pozostały.

Kobieta = zazdrość + próżność + potrzeba gadulstwa + pomieszanie umysłu. I mówię to ja, która uwielbiam kobiecą kokieterię. Żyje z niej tylu mężczyzn, tyle biednych dziewcząt, tyle branż! O wiele więcej ludzi żyje z kobiecej rozrzutności, niż od niej umiera.

Kobiety wybierają sukienkę według koloru; gdyby nie umykała im istota rzeczy, byłyby mężczyznami. Jeśli chodzi o klientki – niech tak będzie, ale wścieka mnie otwieranie salonów dla idiotek, które zawodowo zajmują się oglądaniem kolekcji, a które nie potrafią patrzeć.

Kobiety, kiedy widzą nową sukienkę, tracą głowę. Ponoć pobrudzono białą sukienkę w przymierzalni... Kobiety naśladują mężczyzn, nie zdając sobie sprawy z tego, że to, co ich upiększa, je same obrzydza.

O, proszę, teraz dokonują toalety przy stole! Stawiają obok talerza złotą vanity case, ważącą tyle co sztaba metalu, robią makijaż za pomocą serwetki. Kładą grzebień obok widelca. W bulionie pływają blond włosy. Biorą szminkę za truskawkę. Pudrują ochrą biały sos. Kiedy widzę, jak nakładają sobie filet, zastanawiam się, czy zamierzają go położyć na policzkach czy wewnątrz nich.

A w łóżku! Proszę na nie spojrzeć, twarz usmarowana czarnym tłuszczem, który brudzi jasiek, te wałki, podwiązany podbródek, tłuste powieki. Biedny mąż! Od kiedy go złapała, nie ma już potrzeby mu się podobać; ona chce się podobać innym, tym, których nie widuje całymi dniami, którzy ją interesują albo wzruszają w takim stopniu, w jakim sobie z niej kpią. Kobiety kochają modę; nigdy nie poświęcają jej kochanka. Wszyscy mężczyźni mówią do mnie: „Co za szczęście! Nie maluje pani sobie paznokci na czerwono!". Żadna kobieta, słysząc coś takiego, nie wpada na to, że aby im się przypodobać, nie będzie stosować już więcej lakieru.

Oto one, skazane na upokorzenie zalotów. Ich stopa szuka stopy mężczyzny pod stołem, niezmiernie szczęśliwa, kiedy ta stopa się nie cofa. A one będą się skarżyć, że są niekochane! Przez swoje próżne gadulstwo sprowadzają mężczyznę do takiego dylematu: jeżeli jest dobrze wychowany i zdystansowany, powiedzą: „To pedał". A jeśli zwróci na nie uwagę: „Dobierał się do mnie". Jeżeli te, które powinny dawać przykład, prowadzą się w ten sposób, oceńcie resztę. (Mój Boże, na szczęście reszta prowadzi się o wiele lepiej).

Nigdy nie spotkałam mężczyzny, który doszedł do czegoś przez kobiety. Natomiast znałam wielu, których kobiety zrujnowały. Bo wielu mężczyzn osądza się, zresztą niesprawiedliwie, według ich kobiet. Małżonki częściej spowalniają karierę swojego męża, niż ją przyspieszają.

Tak brzydko się starzeją

Jest tysiąc sposobów na zdradzenie mężczyzny i bardzo mało na oszukanie go: nierozważne lub głupie zakupy, idiotyczne zachowanie, osobiste niesnaski powodowane próżnością, nieświeży oddech albo złe wychowanie. (Podczas gdy oszukiwanie ma rację bytu tylko, kiedy działa na zmysły). Kobieta zdradza mężczyznę, milcząc przy stole jak zaklęta i tym samym mrożąc atmosferę; zdradza go również, recytując krótką lekcję wyuczoną na kolację. Nie będąc modną albo będąc zbyt modną, prowadząc furgonetki, ubierając się w afrykańskie tkaniny, używając nowomowy: „ogarnąć się", „załatwiać", „w porządku", „genialnie" i tak dalej. Tyle kobiet stawia w podrzędnej pozycji mężczyzn, których kochają.

Nie mówię nawet o tych bardzo młodych, które mają wymówkę, ale o starych, te są najgorsze. Dlaczego te wszystkie dawne piękności tak brzydko się starzeją?

Podobały mi się tylko dwie pisarki: hrabina Anna de Noailles i Colette. Hrabina chciała mnie olśnić. Chciała upodobnić się do Cocteau, a Cocteau chciał pisać jak ona. Nie jadała przy stole w obawie, żeby ktoś jej nie przerwał w pół zdania; a kiedy piła, to było picie mów- cy; robiła znak ręką, że jeszcze nie skończyła. Patrzyła mi prosto w oczy, co mi się podobało w tym wszystkim, co mówiła. Byłam zresztą jedyną osobą, która dostrzegała, że mówi inteligentnie.

Lubię Colette z jej stopami apostoła i jej akcentem... Ale niepotrzebnie pozwoliła sobie na roztycie. Tak inteligentna kobieta nie zrozumiała, że fizyczność ma znaczenie. Zgrywa się w łakomstwie. Wystarczyłyby jej dwie kiełbaski; dwa tuziny to już objaw afektacji. Chodzi jej o to, żeby zadziwić Saint-Tropez. I im bardziej czuje się zakłopotana swoją tuszą, w tym większą popada przesadę. Gdybym była inteligentna (i w lepszej formie intelektualnej), byłabym zgubiona; moje niezrozumienie, moje pragnienie, żeby nie słuchać, moje klapki na oczach, mój upór były prawdziwymi przyczynami mojego sukcesu.

Boy Capel mawiał mi często: – Nie zapominaj, że jesteś kobietą...

Zbyt często zdarza mi się o tym zapominać.

Żeby sobie o tym przypomnieć, staję przed lustrem, patrzę na siebie: dwa groźne łuki brwi, dziurki w nosie otwarte jak chrapy klaczy, włosy czarniejsze niż u diabła, usta jak szczelina, przez którą uzewnętrznia się gniewna i szlachetna dusza; ukoronowaniem tego wszystkiego jest wielka kokarda małej dziewczynki, która idzie do szkoły, nad moją umęczoną twarzą kobiety, która za dużo bywała w szkole! Czarna cygańska skóra, na której tle zęby i perły bieleją w dwójnasób, ciało równie suche jak krzak winogron bez kiści, ręce robotnicy z nieoszlifowanymi, drogimi kamieniami udającymi kastet.

Surowość w lustrze przypomina mi o mojej własnej hardości: to walka w zwarciu między nią a nim: ono wyraża to, co w mojej osobie wyraźnego, skutecznego, optymistycznego, zagorzałego, realistycznego, walecznego, drwiącego, nieufnego, co czuje swoją Francuzkę. Są tam wreszcie moje oczy w kolorze pozłacanego brązu, które zarządzają wejściem do mojego serca: tam widać, że jestem kobietą.

Biedną kobietą.

Fragment książki Paula Moranda „Czar Chanel", przeł. Paweł Łapiński, która ukazała się właśnie nakładem Wydawnictwa Literackiego.Ilustrował Karl Lagerfeld.

Śródtytuły pochodzą od redakcji

W poniedziałek 6 czerwca rozdamy trzy egzemplarze książki w konkursie na profilu „Rzeczpospolitej" na Facebooku: https://www.facebook.com/dziennikrzeczpospolita/

PLUS MINUS

Prenumerata sobotniego wydania „Rzeczpospolitej”:

prenumerata.rp.pl/plusminus

tel. 800 12 01 95

Pieniądze to prawdopodobnie rzecz przeklęta, ale czy cała nasza cywilizacja nie wzięła się z pojęcia moralności, które opiera się na złu? Bez grzechu pierworodnego nie byłoby religii. Pieniądze, właśnie dlatego, że są sprawą przeklętą, muszą być marnotrawione.

Oceniam ludzi po tym, jak je wydają.

Pozostało 98% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Plus Minus
Decyzje Benjamina Netanjahu mogą spowodować upadek Izraela
Materiał Promocyjny
Wykup samochodu z leasingu – co warto wiedzieć?
Plus Minus
Prawdziwa natura bestii
Plus Minus
Śmieszny smutek trzydziestolatków
Plus Minus
O.J. Simpson, stworzony dla Ameryki
Plus Minus
Upadek kraju cedrów