Ach, co to był za rejs! Piwowski by się uśmiał, a może nawet Himilsbach z Maklakiewiczem! Słynny jacht Mateusza Kusznierewicza, którym miał opłynąć cały świat, by upamiętnić 100-lecie niepodległości, nie wypłynął nawet z portu. Zostawiając fundację żeglarza z 400 tysiącami długu. Są takie rejsy, na których można nieźle popłynąć.
Rzecz jasna sprawa kończy się w atmosferze awantury, wśród wzajemnych oskarżeń. Polska Fundacja Narodowa (ze słynnym prezesem Świrskim na czele) twierdzi, że Kusznierewicz jest winien, bo nie płacił ludziom. Kusznierewicz, że to PFN, bo mu nie zapłaciła i dlatego jego fundacja zbankrutowała. No i wszystko się pewnie skończy procesem. Kto za to płaci? Pan płaci. Pani płaci. Społeczeństwo.
A tak w ogóle to cieszy nas oświadczenie wicepremiera Glińskiego, że rejs będzie kontynuowany bez Kusznierewicza. Przypadki pozbawionych załogi statków widm znane są w historii. A najbardziej znany z nich to „Latający Holender". Poland czy Holland – co za różnica?!
A propos Holland. Agnieszki Holland. Zresztą pomysł oferujemy nieodpłatnie każdemu zainteresowanemu reżyserowi. Przy obecnej modzie na biografie proponujemy nakręcić film o Kusznierewiczu. Tytuł „Człowiek za burtą".
Trwa spór o pomnik katyński w Jersey City. Z jednej strony niedobrze, ale z drugiej ma to elementy edukacyjne. Przypomina młodemu pokoleniu o sprawie katyńskiej, która została ostatnio przesłonięta innym pomnikiem i inną sprawą.