Michał Szułdrzyński: Etyczne konsekwencje rozwoju medycyny, czyli pytanie które zostawił Alfie Evans

Ostatnie dni Alfiego Evansa, transmisje na żywo spod szpitala z Liverpoolu, wypowiedzi twitterowe najważniejszych polityków, szukający oryginalności komentatorzy i cały zgiełk związany z ostatnimi dniami dwuletniego ciężko chorego chłopca sprzyjały głównie uproszczeniom.

Aktualizacja: 04.05.2018 20:28 Publikacja: 04.05.2018 17:00

Michał Szułdrzyński: Etyczne konsekwencje rozwoju medycyny, czyli pytanie które zostawił Alfie Evans

Foto: Fotorzepa, Waldemar Kompala

Z jednej strony była wersja „prawicowo-chrześcijańska", w której to cywilizacja śmierci wykorzystała machinę państwa, ochrony zdrowia i sądownictwa, by uśmiercić małego chłopczyka w imię zbrodniczej ideologii. W myśl tej wizji decyzja brytyjskich lekarzy i sędziów niczym nie różniła się od działalności dr. Mengele i szalonych eksperymentów przeprowadzanych w podległych SS obozach i laboratoriach.

Z drugiej strony zwolennicy „humanitaryzmu" uważali, że trzeba bronić chłopca przed chrześcijańskimi fundamentalistami, którzy w imię świętości życia chcieli w nieskończoność przedłużać cierpienia śmiertelnie chorego dziecka.

Każdy chciał wywiesić sztandar i się określić. Mnie jednak znacznie bardziej interesują pytania i problemy, które przy okazji się pojawiają. Oto rozwój medycyny wiąże się nieuchronnie z narastaniem i jeszcze większym skomplikowaniem dylematów moralnych. Rozwiązując wiele problemów medycznych, nauka przynosi potężne problemy etyczne. Każda niemal nowa terapia, która pozwala nam przedłużać życie ciężko chorego pacjenta, sprawia, że zagadnienia etyczne zaczynają się gmatwać. Kilkadziesiąt lat temu osoba, której serce lub płuca przestawały pracować, po prostu umierała. Dziś podłączenie do aparatury pozwala odwlec śmierć. Czy zawsze podtrzymywanie życia w ten sposób jest etycznie właściwe? Można to próbować robić niemal w każdym przypadku, przywracając akcję serca czy wentylując płuca za pomocą respiratora. Ale czy to zawsze będzie dobro?

Każda terapia, szczególnie ta podtrzymująca życie, wiąże się z ryzykiem. Z medycznego punktu widzenia jest nim obarczone choćby owo zwykłe podłączenie do respiratora – to ryzyko np. przedłużenia cierpienia, powikłań, niszczenia samych płuc. Decyzja o użyciu takiego sprzętu też ma więc poważne skutki moralne. W dodatku podłączenie do respiratora, sztucznego płuca czy serca nie służy leczeniu w pełnym tego słowa znaczeniu. Respirator nie leczy, lecz daje czas na to, by dany organ mógł się zregenerować, czyli w potocznym tego słowa znaczeniu wyleczyć. Ale samo podtrzymywanie życia, szczególnie u osób przewlekle chorych, zdrowia nie przywraca. Bardzo inwazyjne, ale też niezwykle kosztowne intensywne leczenie to ryzyko, które z moralnego punktu widzenia powinno się podejmować, jeśli rachunek korzyści i ryzyka jest dodatni, gdy istnieje szansa, że pacjent wyzdrowieje.

Zresztą medycyna w coraz większym stopniu służy temu, by podnosić jakość życia, nie mogąc doprowadzić do wyleczenia. Terapia nadciśnienia czy cukrzycy usuwa najczęściej objawy tych chorób, lecz ich nie „leczy". Im bardziej skomplikowana procedura, tym sprawa staje się moralnie coraz bardziej zagmatwana.

I jeśli z tragicznego losu Alfiego Evansa ma wypłynąć jakieś dobro, to może powinno być nim właśnie to, byśmy sobie uświadomili, że potrzebujemy poważnej debaty nad etycznymi konsekwencjami rozwoju medycyny. Te sprawy jako społeczeństwo – ale też jako poszczególne osoby, które same lub w przypadku swych najbliższych spotkają się z tą złożonością – musimy przemyśleć, przedyskutować.

PLUS MINUS

Prenumerata sobotniego wydania „Rzeczpospolitej”:

prenumerata.rp.pl/plusminus

tel. 800 12 01 95

Z jednej strony była wersja „prawicowo-chrześcijańska", w której to cywilizacja śmierci wykorzystała machinę państwa, ochrony zdrowia i sądownictwa, by uśmiercić małego chłopczyka w imię zbrodniczej ideologii. W myśl tej wizji decyzja brytyjskich lekarzy i sędziów niczym nie różniła się od działalności dr. Mengele i szalonych eksperymentów przeprowadzanych w podległych SS obozach i laboratoriach.

Z drugiej strony zwolennicy „humanitaryzmu" uważali, że trzeba bronić chłopca przed chrześcijańskimi fundamentalistami, którzy w imię świętości życia chcieli w nieskończoność przedłużać cierpienia śmiertelnie chorego dziecka.

Pozostało 80% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Plus Minus
Irena Lasota: Byle tak dalej
Plus Minus
Łobuzerski feminizm
Plus Minus
Jaka była Polska przed wejściem do Unii?
Plus Minus
Latos: Mogliśmy rządzić dłużej niż dwie kadencje? Najwyraźniej coś zepsuliśmy
Plus Minus
Żadnych czułych gestów