Przykro mi, że nie jestem dziś z wami. Moja nieobecność wynika z szacunku dla obywateli mojego kraju i sześciu innych narodów, którym okazano lekceważenie, wprowadzając nieludzkie prawo zabraniające wjazdu do USA imigrantom. Dzielenie świata na »nas« i »naszych wrogów« rodzi strach, który usprawiedliwia potem agresję i wojnę. (...) Filmowcy mogą za pomocą kamery rejestrować wspólne wartości i przełamywać stereotypy na temat nacji i religii. Pomiędzy »nami« i »innymi« tworzyć empatię, której potrzebujemy dzisiaj bardziej niż kiedykolwiek".
List tej treści przeczytała odbierając w tym roku w imieniu Asghara Farhadiego Oscara za „Klienta" – Anousheh Ansari, amerykańska bizneswoman irańskiego pochodzenia, która poleciała w kosmos jako pierwsza kobieta turystka.
To był już drugi Oscar Farhadiego. Pierwszego, także w kategorii filmu nieangielskojęzycznego, dostał pięć lat wcześniej za „Rozstanie". Pokonał wówczas m.in. nominowaną za „W ciemności" Agnieszkę Holland, co polska reżyserka skwitowała: „Nie jest wstydem przegrać z takim artystą". W tym roku wydawało się, że faworytem w wyścigu do statuetki był „Toni Erdmann" Maren Ade. Pojawiły się komentarze, że w pokonaniu Niemki pomógł Irańczykowi Donald Trump, bo nikt inny nie załatwiłby mu lepszego, na dodatek bezpłatnego, PR. Ale takie opinie nie są sprawiedliwe. „Klient" jest filmem znakomitym, głęboko zanurzonym w islamskiej tradycji, a jednocześnie uniwersalnym.
Początek wchodzącego właśnie na polskie ekrany „Klienta" to scena kompletnego chaosu, bieganiny, strachu. Ewakuacja domu, któremu grozi zawalenie. Młode małżeństwo musi znaleźć nowe lokum. Oboje są nowoczesnymi, światłymi ludźmi. Emad jest nauczycielem i aktorem, przygotowuje właśnie premierę „Śmierci komiwojażera", Rana gra w tej samej sztuce. Znajomy z teatru proponuje im wynajęcie mieszkania. Poprzednia lokatorka opuściła je przed trzema tygodniami. Zostawiła jeszcze jakieś rzeczy. Sukienki, szpilki. I złe wspomnienia. „Prowadziła szalone życie" – powie potem jeden z sąsiadów.
Hańba po islamsku
Jednego dnia Emad w domu nie zastaje żony. W łazience są ślady krwi, na schodach na klatce schodowej też. Rana jest w szpitalu. Właśnie szyją jej głowę. Jak rozcięła skroń? Sąsiedzi usłyszeli krzyki, a potem kroki na schodach. To oni zawieźli kobietę do chirurga. Co się wydarzyło? Wiadomo niewiele: do mieszkania wszedł znajomy poprzedniej lokatorki. „Wpuściłam go, myślałam, że to ty – opowiada mężowi kobieta. – Otworzyłam bramę domofonem i wróciłam do łazienki. Poczułam, że ktoś wszedł. Pogłaskał mnie po włosach. Potem zobaczyłam jego ręce i więcej nic nie pamiętam". Doszło do gwałtu? A może nie? Ale przecież hańbą jest już to, że obcy mężczyzna mógł zobaczyć Ranę nagą.