Dla religioznawców (tych chłodnych badaczy ksiąg) przynajmniej jedno dotąd było pewne. Wątek powstania z martwych w historii religii ma wcześniejszy od chrześcijańskiego rodowód. A zatem przypadek Chrystusa (gdyby go traktować ze scjentystyczną rezerwą) nie był ani pierwszy, ani oryginalny.
Na dowód prawdziwości takiej tezy przywołuje się doskonale opisaną w księgach egipskich historię Ozyrysa. On właśnie, naczelna postać egipskiego panteonu, zastał zabity przez swojego brata Seta, a jego ciało rozczłonkowane i rozrzucone. Przepadłoby, gdyby nie miłość wiernej żony Izydy, która pozbierała członki zabitego męża i poskładała je w całość. Ozyrys ożył, acz w stanie nie całkiem kompletnym (ciekawskich odsyłam w tym miejscu do ksiąg), i stał się szafarzem życia wiecznego. Na dowód jednak zmartwychwstania – czy przypomnienia wiernym, że przeszedł triumfalnie przez śmierć – przedstawiając jego postać, starożytni posługiwali się kolorem zielonym. To symbol zgnilizny. Bóg o zielonej twarzy i dłoniach widnieje na tysiącu przedstawień i stał się jedną z najbardziej charakterystycznych ikon religii znad brzegów Nilu.
Jakieś analogie do Chrystusa? Na pozór żadne, zwłaszcza że przypadków ożywiania zmarłych od czasów egipskiego Ozyrysa było całkiem sporo. Inna sprawa z monoteizmem. Do dziś powszechnie się uważa, że jest to wynalazek starotestamentowy, a geniuszem, który pojął, że Bóg jest tylko jeden, był patriarcha Mojżesz. To on stoi za kanonem biblijnym i dzierży w sprawie jedynobóstwa bezdyskusyjny prymat pierwszeństwa.
Czy aby nie miał jednak poprzedników? Tu zaczynają się poważne wątpliwości. Znawcy religii znad Nilu przytaczają przypadek tzw. herezji amarneńskiej i jej autora, faraona Echnatona. Ten dziedzic twórcy czasów prosperity epoki Nowego Państwa Amenhotepa III z jakichś przyczyn porzucił politeistyczną religię przodków, zakazał kultu innych bogów, a na ołtarz wyniósł jako jedyne bóstwo boga słonecznej tarczy – Atona. Rewolucja czasów Echnatona była brutalna i konsekwentna. Padały świątynie dawnych bogów, kapłanów izolowano, a zarówno w stołecznych Tebach, jak i w nowej stolicy Achetaton (Horyzont Atona) budowano największe ze znanych w historii świątyń solarnych.
Do dziś fascynuje zarówno postać, jak i wybór Echnatona. Skąd ten niespotykany wcześniej wśród władców Egiptu krok? Co go motywowało? Polityka? Dyktowana jakimiś praktycznymi względami chęć rozprawienia się z kastą tebańskich kapłanów? A może teofania? Objawienie się tożsamości bóstwa i w konsekwencji ścieżka wyłącznej wiary? Nie wiadomo. Wiadomo natomiast, że zemsta kapłanów dawnych kultów była straszliwa. Po śmierci Echnatona przywrócono dawne kulty. Świątynie Atona rozebrano, miasto zbudowane ku czci bóstwa opuszczono i skazano na zapomnienie, podobnie zresztą jak samo imię władcy heretyka i jego następców. Wykreślono je z rejestrów, a kartusze na ścianach świątyń nakazano skuć. Taki był koniec herezji, która mogła mieć jakiś późniejszy związek z religią mojżeszową.