Zaskakujące wyznanie, jak na jednego z największych pisarzy europejskich XX wieku; kogoś, kto oddawanie rzeczywistości za pomocą słów uznał za swoje powołanie.
Francuski psychoanalityk Jacques Lacan stworzył rozróżnienie między Symbolicznym i Realnym. Symboliczne jest wszystkim tym, co „się" robi; to znaki, słowa, konwencje pozwalające funkcjonować nam w świecie. To słowa, które jak pisał Gombrowicz, nie my mówimy, ale które mówią nas. Realne znajduje się pod warstwą Symbolicznego. To wszystkie te siły życiowe, które rozrywają ustalony między ludźmi porządek świata; pragnienia i uczucia, których nigdy nie uda się ułożyć i zamknąć w bezpiecznym miejscu. Które przypominają nam, że rzeczywistość, na jaką się między sobą umówiliśmy, jest tylko stworzoną przez nas konwencją. Konfliktu między Symbolicznym a Realnym nigdy nie uda się rozstrzygnąć. Słowa nie pomieszczą w sobie naszego doświadczenia, będą zawsze za małe, by móc wypowiedzieć rzeczy naprawdę ważne.
Sytuacja pisarza, który jest świadomy tego konfliktu, jest co najmniej kłopotliwa. Staje on przed wyzwaniem: jak, mówiąc, docierać do sedna sprawy, oprzeć się konwencji, nie rozgościć się w języku, nie stać się go zbyt pewnym, nigdy do końca mu nie zaufać. Stéphan Mallarmé stwierdził nawet, że pierwotnym rodzajem mowy, najbliższym realności rzeczy, jest milczenie. To czysta, nieubrana jeszcze w słowa myśl, intuicja, jest bogatsza i pełniejsza, zanim zdąży wybrzmieć jako gotowe zdanie. Myśl wypowiedziana jest zawsze rozczarowaniem w porównaniu z myślą jedynie pomyślaną.
Pisać milcząc, czy to w ogóle możliwe? Sándor Márai znalazł na to sposób w powieści „Żar". Powieści, której tematem jest niedomówienie, niepewność wynikająca z braku właściwych słów na oddanie tego, co przeżywają jej bohaterowie. Słowa „przyjaźń", „miłość" czy „zdrada", którymi trzeba by się posłużyć przy streszczaniu fabuły „Żaru" w żaden sposób nie opowiedziałyby, o czym tak naprawdę jest ta powieść. Márai jest tutaj bliski spełnienia postulatu Mallarmégo – najważniejsze staje się to, co niewypowiedziane, zachowane w milczeniu. Zagadka z przeszłości, wokół której toczy się akcja powieści, nie zostaje wyjaśniona. Zeszyt, w którym znajdowało się jej rozwiązanie, płonie w żarze tlącym się na kominku. Jakby Márai próbował nam powiedzieć wprost: po co na siłę szukać słów, które nie istnieją? Rzeczywistość jest bezsłowna.
W kluczowym momencie fabuły Márai oddaje głos muzyce, a konkretnie „Polonezowi-Fantazji As dur" Chopina. „Jakby zbuntowana muzyka uniosła meble, jakby to wszystko, co pogrzebały ludzkie serca, co jest galaretowate i zjełczałe, zaczęło żyć. »Polonez-Fantazja« był jedynie pretekstem, aby wyzwolić w świecie siły, które poruszą i wysadzą w powietrze to wszystko, co ludzki porządek tak skrzętnie ukrywa". Muzyka stała się u Máraia tym, co realne – rozbijające powierzchowny ład, pozwalające dojść do głosu pozasłownej rzeczywistości.