Jestem człowiekiem, który wierzy w tryumf człowieczeństwa z małą pomocą technologii – tak o znaczeniu Twittera mówił jeden z jego twórców Christopher „Biz" Stone. Jak się okazało, z małą pomocą technologii Stone podarował wielu ludziom drugą młodość.
W ostatnich tygodniach o Twitterze zrobiło się głośno za sprawą Donalda Trumpa. Już jako kandydat na prezydenta Stanów Zjednoczonych Trump wykorzystał Twittera do komunikowania się z wyborcami bez pośrednictwa mediów, niejako zmuszając je do gry według jego zasad. Publikując wpisy w serwisie społecznościowym, narzucał też przekaz prasie czy telewizji, które musiały uważnie śledzić jego konto.
Jako prezydent zrobił jednak kolejny krok – uczynił z Twittera narzędzie prowadzenia realnej polityki: zarówno wewnętrznej, jak i – co jest chyba najbardziej szokujące – zagranicznej. To wpisem na Twitterze doprowadził do odwołania wizyty prezydenta Meksyku Enrique Pena Nieto w Waszyngtonie, informując w ten sposób, że jeśli Nieto nie chce płacić za graniczny mur, to lepiej, żeby do USA w ogóle nie przyjeżdżał. Wcześniej, jeszcze jako prezydent elekt, zaniepokoił Chiny swoimi tweetami, w których krytykował politykę gospodarczą Państwa Środka i działania Chin w rejonie Morza Południowochińskiego. To na Twitterze wreszcie wypowiedział wojnę „tak zwanemu sędziemu", który doprowadził do zablokowania jego dekretu w sprawie czasowego wstrzymania imigracji do USA z wybranych krajów muzułmańskich.
Jeden z internautów komentujący wyczyny Trumpa napisał, że I wojna światowa rozpoczęła się od zabójstwa, II wojna – od militarnej agresji, a III wojnę zapoczątkuje prawdopodobnie wpis na Twitterze. I choć to zapewne nieco zbyt przesadzona wizja, to jednak dobrze oddaje rolę, jaką we współczesnym świecie odgrywają „ćwierknięcia" (ang. tweet).
140 znaków na poważnie
To właśnie 71-letni Donald Trump, a nie symbolizujący młodą i nowoczesną Amerykę Barack Obama, wprowadził Twittera na nowy poziom. Jest to o tyle charakterystyczne, że w kampanii Trump odwoływał się do sentymentu Amerykanów za dawnymi „prostszymi" czasami. Twitter okazał się bardzo uniwersalnym narzędziem, które wcale nie jest zarezerwowane dla „młodych, wykształconych, z dużych miast".