Irena Lasota: Political fiction czyli rzeczywistość jak kryminał

20 lutego doznałam olśnienia. Podsypiałam przed telewizorem, czekając na informację, jaki nowy numer wykonał nasz prezydent. Nagle, niezamierzenie, zaczął mi się w głowie montować scenariusz serialu w rodzaju „Homelandu" czy „24".

Aktualizacja: 25.02.2017 12:12 Publikacja: 24.02.2017 17:00

Irena Lasota: Political fiction czyli rzeczywistość jak kryminał

Foto: Fotorzepa, Darek Golik

Odcinek pierwszy: scena przedstawia gabinet, przy olbrzymim biurku siedzi mężczyzna, w którym od pierwszego rzutu oka rozpoznajemy wyższego urzędnika KGB. Na ścianie wisi zdjęcie półnagiego mężczyzny o ciele zapaśnika i twarzy dziecka. Z okna gabinetu widzimy, że akcja dzieje się na Manhattanie, a mężczyzna ogląda telewizyjne wiadomości.

Na ekranie widzimy pulchnego Azjatę na lotnisku. Towarzysząca mu kobieta kładzie mu na twarz białą chusteczkę. Azjata po chwili mdleje i słyszymy głos spikera, że jest to sfilmowana scena śmierci brata północnokoreańskiego dyktatora. Bezszelestnie otwierają się drzwi i wchodzi kelnerka z butelką whisky, którą stawia na biurku. Już odchodząc, zwinnie odwraca się i przykłada do twarzy mężczyzny białą chusteczkę. Mężczyzna próbuje złapać oddech i po chwili zastyga. Następny plan: ten sam spiker mówi, że właśnie nieoczekiwanie zmarł Wasilij Czonkin, przedstawiciel Rosji przy ONZ. Słyszymy, że „ambasador był wielkim dyplomatą i cały świat będzie go opłakiwał". Na kolejnym ujęciu widać przedstawiciela KGB, który pojawił się w początkowej scenie.

Akcja przenosi się do niewielkiego biura, w którym jest kilkanaście komputerów, kilku młodych ludzi i kobieta, wyglądająca na szefa całej grupy. Z rozmowy rozumiemy, że jest to tajny zespół składający się z byłych agentów FBI i CIA, powołany do życia w 1985 roku, u schyłku zimnej wojny, przez dyrektora CIA Williama Caseya. Grupa o nazwie „Feniks" miała za zadanie obronę przed penetracją sowiecką najwyższych szczebli polityki amerykańskiej. Dziś zajmuje się takimi samymi działaniami Rosjan, dokonywanymi bezpośrednio, jak i pod „fałszywą flagą" [„false flag" – w terminologii szpiegowskiej oznacza to, że np. ktoś podający się za obywatela Polski czy Izraela zbiera informacje dla wywiadu obcego państwa]. „Feniks" finansowany jest z funduszy zostawionych przez administrację Reagana, które miały wystarczyć na co najmniej 50 lat. Niestety, pieniądze się kończą. Regulamin „Feniksa" przewiduje, że każdy jej członek przygotowuje dwóch czy trzech następców. Tylko kobieta, dobiegająca siedemdziesiątki, należała do oryginalnej grupy powołanej przez Caseya.

Widz z miejsca znajduje się w środku dyskusji na temat śmierci ambasadora. Zdania są podzielone, chociaż nikt nie wierzy w oficjalną wersję, czyli zawał serca. „Rosyjscy dyplomaci nigdy nie umierają śmiercią naturalną" – mówi kobieta z lekkim akcentem. Wszyscy są zgodni, że nieoczekiwana śmierć ma związek ze skandalem dotyczącym kontaktów ludzi prezydenta Trumpa i prezydenta Putina. Mieszkający w Nowym Jorku Czonkin był dużo bliżej ludzi z Wieży Trumpa niż izolowany w Waszyngtonie ambasador, który musiał – o zgrozo – spiskować przez telefon. Zdaniem zespołu „Feniksa" zamieszana w to jest albo Rosja, albo USA, a najprawdopodobniej oba te państwa.

Kto jednak dokonał samego aktu i w jaki sposób? Kobieta wspomina, że jej pierwszy szef opowiadał o śmierci Stefana Bandery i Lva Rebeta w Monachium w końcu lat 50. Czarno-białe filmy pokazują obu liderów OUN i UPA i dowiadujemy się, że śmierć obu była początkowo interpretowana jako ataki serca, dopóki w 1961 r. Bohdan Stasiński nie przeszedł na Zachód i nie przyznał się do obu zabójstw, na zlecenie KGB.

Preston opowiada o śmierci Mikhaiła Lesina w listopadzie 2015 r. w Waszyngtonie. Jeden z najbliższych ludzi Putina miał jakoby dostać ataku serca. Potem policja ustaliła, że miał ślady po uderzeniu w głowę, a po roku ogłoszono, że zmarł z przepicia. Podobno pertraktował z władzami USA w sprawie azylu politycznego. „Skąd ja znam to nazwisko Czonkin? – pyta na koniec najmłodszy z grupy, Tyler.

Oczywiście każdy odcinek będzie musiał być poprzedzony słowami: „wydarzenia i osoby opisane w naszym serialu nie mają nic wspólnego z rzeczywistością".

Magazyn Plus Minus

 

PLUS MINUS

Prenumerata sobotniego wydania „Rzeczpospolitej”:

prenumerata.rp.pl/plusminus

tel. 800 12 01 95

Odcinek pierwszy: scena przedstawia gabinet, przy olbrzymim biurku siedzi mężczyzna, w którym od pierwszego rzutu oka rozpoznajemy wyższego urzędnika KGB. Na ścianie wisi zdjęcie półnagiego mężczyzny o ciele zapaśnika i twarzy dziecka. Z okna gabinetu widzimy, że akcja dzieje się na Manhattanie, a mężczyzna ogląda telewizyjne wiadomości.

Na ekranie widzimy pulchnego Azjatę na lotnisku. Towarzysząca mu kobieta kładzie mu na twarz białą chusteczkę. Azjata po chwili mdleje i słyszymy głos spikera, że jest to sfilmowana scena śmierci brata północnokoreańskiego dyktatora. Bezszelestnie otwierają się drzwi i wchodzi kelnerka z butelką whisky, którą stawia na biurku. Już odchodząc, zwinnie odwraca się i przykłada do twarzy mężczyzny białą chusteczkę. Mężczyzna próbuje złapać oddech i po chwili zastyga. Następny plan: ten sam spiker mówi, że właśnie nieoczekiwanie zmarł Wasilij Czonkin, przedstawiciel Rosji przy ONZ. Słyszymy, że „ambasador był wielkim dyplomatą i cały świat będzie go opłakiwał". Na kolejnym ujęciu widać przedstawiciela KGB, który pojawił się w początkowej scenie.

2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Plus Minus
Portugalska rewolucja goździków. "Spotkałam wiele osób zdziwionych tym, co się stało"
Plus Minus
Kataryna: Ministrowie w kolejce do kasy
Plus Minus
Decyzje Benjamina Netanjahu mogą spowodować upadek Izraela
Plus Minus
Prawdziwa natura bestii
Plus Minus
Śmieszny smutek trzydziestolatków