Jedni dążą do realizmu, szlifując graficzne i fizyczne silniki swoich programów. Starają się za ich pomocą wiernie odtworzyć otaczający nas świat lub też rzeczywistość znaną z filmów. Zawsze jednak trzymają się realiów i nie udziwniają swoich opowieści. Inni z kolei wymyślają własne światy rządzące się specyficznymi, nierzeczywistymi prawami. Snują za ich pomocą niezwykłe historie pełne wyjątkowych, magicznych istot. Takich właśnie jak Fe.

Kim jest Fe? Słodkim, małym stworzonkiem przypominającym liska, żyjącym w niezwykłym, trójwymiarowym świecie, w którym się nie mówi, lecz śpiewa. Śpiewa po swojemu, a więc wyje, ćwierka i szumi na różne sposoby, tworząc w ten sposób nić porozumienia z otaczającym światem. To uroczy pomysł. Zwłaszcza wtedy, kiedy zaprzyjaźniona sarenka godzi się powozić liska na swoim grzbiecie albo też stadko jaszczurek zaczyna krążyć za nim na każdym kroku. Łatwo się wtedy wzruszyć.

Fe to przede wszystkim jednak klasyczna platformówka z widokiem zza pleców bohatera. Gracz prowadzi liska przez kolejne malownicze zakątki tajemniczego nordyckiego lasu, skacze pomiędzy różnymi miejscami i wspina się po drzewach. Przez cały czas stara się chronić te miejsce przed groźnymi maszynami, Cichymi. Podziwia również nastrojową oprawę graficzną programu. Twórcy świadomie zrezygnowali z części kolorów, operując czernią i kolejnymi zmieniającymi się barwami – czerwienią, zielenią czy błękitem. Trochę szkoda, że całkowicie zrezygnowano w tej grze ze słów. Gracz poznaje historię za pomocą pozbawionych mowy filmików, które nie zawsze wszystko wyjaśniają. Jesteśmy ludźmi, porozumiewamy się za pomocą słów. Naprawdę nie ma potrzeby, by w baśniach je oszczędzać.

„Fe", Electronic Arts Polska, PS4

PLUS MINUS

Prenumerata sobotniego wydania „Rzeczpospolitej”:

prenumerata.rp.pl/plusminus

tel. 800 12 01 95