To chłyst!", tak według Teffi wykrzyknął Rozanow, widząc, jak Rasputin tańczy i wiruje. Możliwe, iż rzeczywiście tak się wyraził, ale jeśli to prawda, nie wypowiedział tego w takim duchu, w jakim zrobiłaby to Teffi albo większość Rosjan. Nie, Rozanow powiedział to z zachwytem.
Napisał o tamtym wieczorze 15 kwietnia u Filippowa, gdy siedzieli i słuchali, jak francuski aktor Dezarie śpiewa i gra na gitarze. Wszyscy byli wzruszeni, a zwłaszcza Rasputin. Zawołał: „Dajcie mi jakąś kartkę!". A potem podyktował swojemu sąsiadowi liścik do Francuza: „Twój talent pocieszył nas wszystkich... Twój talent pochodzi od Boga, ale ty tego nie rozumiesz". Potem zebrani wykrzyknęli: „Grisza, zatańcz!". Zaczął tańczyć „rosyjski taniec, z artyzmem, jakiego nigdy wcześniej nie widziałem, nawet w żadnym teatrze. [...] Jest całkowicie wolny, i nikomu nie patrzył w oczy". Jakaś spokojna, powściągliwa młoda kobieta w czerni podeszła do Rasputina i zaczęli tańczyć razem. Wszyscy klaskali i dopingowali ich. Kobieta się uśmiechała. Izmaiłow szepnął do Rozanowa, że ona odda mu się tej nocy i że będzie to „tragedia". Rozanow natomiast pomyślał: „Ach, jaka tragedia? Kto o ś m i e l a s i ę osądzać, kiedy ona tego chce i on tego chce?".
„Grisza jest wybitnym muzykiem – napisał Rozanow dwa dni później. – Nie ma mowy, żeby był chłystem". A więc już nie chłyst. Teraz Rozanow wyobrażał sobie, że widzi w Rasputinie współczesnego Ilję Muromca, największego ze średniowiecznych rycerzy, mocarzy, mityczną postać, która łączyła w sobie ogromną siłę fizyczną i odwagę z głęboką duchowością, obrońcę rosyjskiej ziemi, kanonizowanego później przez Cerkiew. Rasputin był ucieleśnieniem dawnej Rusi, Rosji przedpiotrowej, sprzed przyjęcia europejskich idei, zwyczajów, techniki. Sztunda, tak Rozanow nazwał tę nową Rosję, której początek dał Piotr Wielki u zarania XVIII wieku. Słowem tym, od niemieckiego Stunde, „godzina", określano dyscyplinę, samokontrolę, wczesne wstawanie, pracę przez cały dzień. Oznaczało ono również zmyte podłogi, zadbane dzieci – wszystko czyste i schludne, nudne i martwe. Sztundę egzemplifikowała rosyjska biurokracja, a uosabiał ją hrabia Siergiej Witte. „Ale starzec Grisza pełen jest artyzmu, ciekawości i mądrości, chociaż nie umie pisać. Witte jest całkowicie pozbawionym wyrazu, nudnym człowiekiem, lecz pracuje znakomicie i energicznie. Nie potrafi nie pracować. Nie potrafi przestać. Nawet gdy śpi, śni o pracy. Grisza jest błyskotliwy i malowniczy. Ale włóczy się z pannami i żonami innych mężczyzn, nie chce i nie może niczego «osiągnąć», jest pełen «boskiej świadomości», jest przenikliwy, rozumie taniec, rozumie piękno świata i sam jest piękny. Ale nie ma ani krzty geniuszu Wittego. «Grisza to cała Ruś»". (...)
Rozanow już od pewnego czasu analizował osobowość Rasputina. W swoim eseju opublikowanym w 1914 roku w tomie „Apokaliptyczna sekta", opierając się na niedawnym spotkaniu z Rasputinem, uznał, że widzi w nim założyciela nowej religii. Gdy wpatrywał się w niego nad stołem, otoczonego oddanymi zwolennikami, przyszedł mu na myśl cadyk, prawy człowiek w chasydyzmie. Cadyk nie jest rabinem, lecz głęboko uduchowioną osobą, która rozbudza pobożność u swoich zwolenników. (...)
Takie opinie były jednak rzadkie. Zbulwersowany hieromnich Serapion z monasteru Nowo-Niamieckiego w Tyraspolu (gubernia chersońska) napisał do Rozanowa 4 marca 1914 roku, żeby zakomunikować mu, iż uznaje jego książkę za „wręcz obrzydliwą". Twierdził, że Rozanow zupełnie nie wie, o czym mówi, gdy chodzi o religię, ani nie ma najmniejszego pojęcia o prawdziwej naturze Rasputina. W tej sprawie Serapion odsyłał go do Teofana i Michaiła Nowosiełowa: „Ten pierwszy miał informacje uzyskane bezpośrednio (i nawet ujawnił je carowi, ale niestety! – psychoza już dała o sobie znać w pałacu), że ów rozpustny pielgrzym wielokrotnie całował kobiety, i to nie tylko w górne wargi, lecz także w te dolne. Swoją «świętą energię» szerzył członkiem. Ten drugi wydrukował dwa lata temu listy byłych «duchowych »córek owego «starca», gdzie wszystkie jego przygody w łaźniach zostały opisane ze szczegółami; ale niefortunnie dla rosyjskiej Cerkwi broszurę skonfiskowano w drukarni. Jeśli naprawdę kochacie Cerkiew, waszym obowiązkiem jest chronić ją przed wszelkiego rodzaju łajdakami, gdyż tacy «święci mężowie» nigdy nie byli (i nigdy nie będą) jej częścią". (...)