Czarnobrody. Edward Teach, czyli pirat z książką w ręku

Przedmioty wydobyte z wraku zatopionego okrętu „Queen Ann's Revenge" stawiają w lepszym świetle korsarza Edwarda Teacha, który sam robił wszystko, by dać się zapamiętać jako przerażający Czarnobrody.

Publikacja: 16.02.2018 16:00

Czarnobrody wraz z dwoma innymi kapitanami-piratami Edwardem Kenwayem i Jamesem Kiddem stworzyli pir

Czarnobrody wraz z dwoma innymi kapitanami-piratami Edwardem Kenwayem i Jamesem Kiddem stworzyli pirackie państwo ze stolicą w Nassau

Foto: Getty Images

Kapitan Edward Teach, poddany Korony Brytyjskiej, trudnił się korsarskim rzemiosłem na jej rzecz w latach 1701–1713. Jednak dopiekła mu ta służba tak, że ją porzucił i po pewnych perturbacjach założył – używając dzisiejszej terminologii – własne przedsiębiorstwo – został piratem. Zasłynął jako Czarnobrody. W latach 1716–1718 siał postrach wzdłuż wybrzeży amerykańskich, łupiąc co się dało, zwłaszcza na Karaibach i na wysokości stanu Karolina Północna. Legenda głosi, że zgromadził wielkie skarby, a do jego postaci nawiązuje słynny film Romana Polańskiego „Piraci".

Prawdziwy Czarnobrody zdobył fregatę „La Concorde", zbudowaną w 1710 roku w Anglii, ale później przejętą przez Francuzów. 300-tonowy statek niewolniczy wyładowany był „towarem"; Teach wysadził załogę i niewolników na wyspie Bequia, a żaglowiec przemianował na „Queen Ann's Revenge" („Zemsta Królowej Anny"). Nazwa może pochodzić od wojny o sukcesję hiszpańską, znanej w Ameryce jako wojna królowej Anny, w czasie której Czarnobrody służył w Królewskiej Marynarce. Inna wersja wywodzi nazwę od sympatii pirata do królowej Anny Stuart.

W czerwcu 1718 roku w Zatoce Beauforta korsarzowi powinęła się noga, jego uzbrojony w 40 dział statek, nad którym powiewała czarna flaga z trupią czaszką i skrzyżowanymi piszczelami, poszedł na dno. Anglicy schwytali pirata, osądzili i ścięli w listopadzie tego samego roku. Przed śmiercią Czarnobrody nikomu nie wyjawił, czy i gdzie ukrył skarb, a ówczesna technika nie umożliwiłaby przeszukania wraku, nawet gdyby został zlokalizowany. Po statku i jego kapitanie pozostało jedynie mgliste wspomnienie.

Wrak bez skarbu

Właśnie takimi mglistymi wspomnieniami zajmuje się, między innymi, archeologia podwodna. Doktor Richard Lawrence jest profesjonalistą w tej dziedzinie, zatrudnionym na etacie przez władze stanowe Karoliny Północnej. Kierowany przez niego zespół zlokalizował wrak „Queen Ann's Revenge" na głębokości zaledwie sześciu metrów. Stało się to w listopadzie 1996 roku, po dziesięciu latach poszukiwań na morzu i w archiwach stanowych. W poszukiwaniach pomagał zespół specjalistów z Intersal – towarzystwa z Florydy wyspecjalizowanego w lokalizowaniu historycznych wraków. Oczywiście dokładnej pozycji nie podano do publicznej wiadomości, aby uniemożliwić plądrowanie zwykłym rabusiom.

Było to kapitalne odkrycie amerykańskiej archeologii podwodnej, kto wie, czy nie najważniejsze od 1973 roku, gdy płetwonurkowie natrafili na fantastycznie zachowany wrak USS „Monitor" z czasów wojny secesyjnej.

Początkowo ze statku wydobyto niewiele – tylko dzwon z brązu i garłacz, stanowiące coś w rodzaju wizytówek, identyfikatorów zatopionej jednostki, ale badania na dobre rozpoczęły się po trzech latach i trwają do dziś. Wrak pirackiego statku właśnie dostarczył wskazówki, że albo sam kapitan, albo ktoś z jego otoczenia nie był jedynie tępym okrutnikiem polującym na brzęczącą monetę i żaglowce przewożące seniority obwieszone klejnotami. Na pokładzie jego „Queen Ann's Revenge" znajdowała się bowiem książka, i to nie byle jaka.

Konserwatorzy zajmujący się przedmiotami wydobytymi z wraku natknęli się wśród nich na 16 skrawków papieru. Choć trudno w to uwierzyć, przetrwały w słonej wodzie trzy stulecia. Wydobyto je z plastycznej masy, która niegdyś służyła do ubijania w lufie ładunku działa okrętowego. Dzięki szczęśliwemu zbiegowi okoliczności, specyficznemu ułożeniu tego „korka", skrawki papieru mogły przetrwać. Jedynie na siedmiu zachował się druk, tekst dający się jako tako odcyfrować. Na jednym z nich odczytano słowo „Hilo". Historycy ustalili, że nie chodzi o miejscowość Hilo na Hawajach, ponieważ notatkę o niej sporządził dopiero w 1778 roku słynny nawigator James Cook. Naukowcy z zespołu dr Johanny Green z Uniwersytetu w Glasgow doszli do wniosku, że tajemnicze słowo odnosi się do hiszpańskiej kolonii na wybrzeżu peruwiańskim. Przeglądano wiele tekstów z epoki, szukając wskazówki dotyczącej Hilo, odczytano także to, co się dało, na innych skrawkach. Na tej podstawie badacze orzekli, że kawałki papieru pochodzą z książki. Ale jakiej?

Dzięki żmudnej analizie udało się ustalić, że z tajemniczej książki pochodzą strony 177, 178, 183, 188. Zdołano także odczytać niektóre słowa z tych stron. Ostatecznie ustalono, że chodzi o dzieło wydane w 1712 roku, o długim, jak nakazywały ówczesne obyczaje, tytule: „A Voyage to the South Sea and Round the World, Performed in the Years 1708, 1709, 1710 and 1711" – opis wyprawy kapitana Edwarda Cooke'a. Wcześniej nikt nigdzie nie odkrył książki na wraku pirackiego statku.

Choroba groźniejsza od nieprzyjaciół

Odkrycie wraku „Queen Ann's Revenge" przeszło praktycznie bez echa, ponieważ nie znaleziono w nim skarbów. Ale archeolodzy z tego powodu nie zaprzestali eksploracji okrętu. W styczniu 2015 roku w Londynie podczas dorocznego kongresu Society for Historial Archeology zaprezentowano najcenniejsze przedmioty wydobyte z wraku. Najcenniejsze dla kogo? Dla archeologów i historyków jako zabytki? Też, ale były one na wagę złota również dla piratów.

Naukowcy, wbrew temu, co może się wydawać laikom, nie ekscytowali się zbytnio działami, kordelasami i butelkami po rumie, które udało się wydobyć z wraku, natomiast w zachwyt wprawiły ich instrumenty medyczne: przyrządy do lewatywy, strzykawka do cewki moczowej czy trepan do robienia otworów w czaszce. Skąd się tam wzięły?

Gdy w lutym 1717 roku Czarnobrody zdobył „La Concorde" i przemianował ją na „Queen Ann's Revenge", większość francuskich marynarzy puścił wolno, ale trzech ludzi zatrzymał – byli to chirurdzy okrętowi: Jean Dubois, Marc Bourgneuf i Claude Deshayes. Dlaczego akurat oni? Ponieważ życie piratów, i w ogóle życie załóg okrętów wojennych, toczyło się między bitwami i chorobami. Służba na wojennych żaglowcach nie sprzyjała długowieczności, przeciętna długość życia brytyjskiego admirała w XVIII wieku wynosiła 45 lat. Dlatego lekarz na pokładzie był nie do przecenienia, zwłaszcza doświadczony i wyposażony w narzędzia.

Instrumenty medyczne wydobyte z „Queen Ann's Revenge" mają francuskie znaki fabryczne. Na przykład strzykawka do cewki moczowej – jej nazwa i wygląd wskazują, że użycie tego przyrządu nie należało do przyjemnych. Używano jej do leczenia syfilisu szerzącego spustoszenie wśród marynarzy. Tą straszliwą strzykawką aplikowano – zgodnie z ówczesnym stanem wiedzy – rtęć. Dziś wiemy, że to remedium było groźniejsze od samej choroby.

Nesesery francuskich medyków zatrzymanych przez Czarnobrodego zawierały metalowe cylindry z tłoczkiem zakończone cienkim stożkiem przeznaczone do aplikowania lewatywy, zabiegu bardzo cenionego w tamtych czasach przez lekarzy. Były też naczynia używane podczas puszczania krwi i mosiężny moździerz z tłuczkiem do ucierania na proszek różnych leczących substancji. W instrumentarium okrętowego chirurga poczesne miejsce zajmowała piła ramowa z zapasowym brzeszczotem do amputacji kończyn. Obok niej – skalpel, trepan, śruba z uchem, łyżka do wydobywania drobnych fragmentów kostnych, korkociąg zakończony tuleją do wyciągania kul, nożyczki, obcęgi, igły do zszywania ran, ałun – kamień do tamowania krwi (jeszcze w latach 70. XX wieku w Polsce stosowany często przez mężczyzn po goleniu żyletkami marki Rawa).

Myśl godna kart historii

Narzędzia medyczne wydobyte z pirackiego okrętu i oczywiście resztki dzieła podróżniczego stawiają w innym świetle kapitana „Queen Ann's Revenge". Stał się sławny nie z powodu swoich nadzwyczajnych wyczynów, bo nie odnosił spektakularnych sukcesów, o których śpiewano by w tawernach, ale dlatego, że sam zadbał o sławę, świadomie i konsekwentnie budując swoją reputację i legendę.

Przyszedł na świat w 1681 roku w Bristolu. Podczas wojny między Anglią i Francją o sukcesję hiszpańską pływał jako kaper pod banderą brytyjską. Jednak gdy w 1713 roku konflikt się zakończył, przestał być potrzebny – używając współczesnego określenia: stał się bezrobotny. W tej sytuacji wraz z całą, też bezrobotną, załogą pożeglował na Karaiby w nadziei, że jakoś to będzie.

Ale jakoś nie było, było kiepsko. Żeby coś znaczyć na Karaibach, trzeba było być ich postrachem. „Po co mieć czarną banderę, skoro można mieć czarną brodę?" – powiedział ponoć Edward Teach do innego pirata, zaprzyjaźnionego z nim Edwarda Kenwaya. Zapuścił więc ową długą czarną brodę, a żeby wyglądać jeszcze straszniej, wplatał w nią czerwone, „krwawe" wstążki. Do kapelusza przypinał lonty i w stosownej sytuacji podpalał je, aby dymiły, co musiało robić wrażenie. Zdarzało mu się też – podobno – podpalać zarost i od niego odpalać okrętowe działa.

Aby okazać się piratem iście z piekła rodem, kazał zapalać siarkę w ładowni okrętu i wchodzić tam załodze, aby zademonstrować, jak będzie w piekle. Sam też wchodził – to pewne – i wytrzymywał tam podobno najdłużej. Pijał rum zmieszany z prochem strzelniczym. Na ramieniu nosił sześć nabitych pistoletów (więcej by nie udźwignął, zważywszy na rozmiary i wagę pukawek sprzed 300 lat).

W 1717 roku miały miejsce wydarzenia, które pokazały, jak nietuzinkową był postacią. Od trzech lat jego siedzibą było Nassau na Bahamach (obecnie na wyspie New Providence), główny bastion karaibskiego piractwa. Trzech kapitanów spod czarnej bandery – Czarnobrody, Edward Kenway i James Kidd – wpadło na pomysł, aby stworzyć suwerenne karaibskie państwo ze stolicą w Nassau. Miała to być piracka republika, a jej obywatelami byliby piraci i w ogóle wszyscy bezrobotni marynarze wystawiani do wiatru przez korony: brytyjską, francuską i hiszpańską, gdy tylko traktaty pokojowe przerywały działania wojenne.

„To była brawurowa, wizjonerska, ale także utopijna myśl, godna kart historii, aby znaleźć miejsce dla rzeczywistej, osobistej i politycznej wolności pomiędzy bezwzględnymi imperiami" – uważa dr Linda Carnes-McNaughton z Society for Historial Archeology.

I tu wracamy do strzykawek, skalpeli i pił. W 1717 roku na Nassau spadły nieszczęścia, liczne epidemie. Jak pamiętamy, w lutym tego roku Czarnobrody zagarnął francuski żaglowiec z trzema chirurgami. A więc lekarzy miał, ale nie miał medykamentów w ilości wystarczającej dla miasta. Tymczasem bez nich ludności Nassau groziło wymarcie.

Czarnobrody i Kenway odnaleźli wrak, o którym wieść niosła, że są w nim lekarstwa. Wykorzystali dzwon nurkowy, Kenway zanurzył się, ale wydobył tylko kilka flakonów z medykamentami, tyle co nic. Obiektywnie rzecz biorąc, na więcej nie miał szans.

Gdzie jeszcze można było znaleźć lekarstwa? Na angielskim liniowcu. Czarnobrody i Kenway zaatakowali taki okręt, dokonali abordażu, zdobyli kilka skrzyń medykamentów i honorowo opuścili pokład – i tak nie byli w stanie utrzymać zdobyczy – ogromnej jednostki.

Sytuacja w Nassau była jednak wciąż poważna. W czerwcu 1717 roku Kenway i Czarnobrody zablokowali więc miasto Charlestown (teraz na wyspie Nevis), w którym stacjonował brytyjski garnizon, i porwali ośmiu zakładników. Postawili warunki: uwolnienie zakładników i zdjęcie blokady w zamian za lekarstwa. Dostali kilka skrzyń.

W owym roku Czarnobrody zachował się w sposób rzeczywiście godny legendy.

PLUS MINUS

Prenumerata sobotniego wydania „Rzeczpospolitej”:

prenumerata.rp.pl/plusminus

tel. 800 12 01 95

Plus Minus
Decyzje Benjamina Netanjahu mogą spowodować upadek Izraela
Plus Minus
Prawdziwa natura bestii
Plus Minus
Śmieszny smutek trzydziestolatków
Plus Minus
O.J. Simpson, stworzony dla Ameryki
Plus Minus
Upadek kraju cedrów