Z poezją romantyczną mierzyli się dotąd m.in. Czesław Niemen, który wykonał „Bema pamięci żałobny rapsod" Norwida czy Marek Grechuta, śpiewając „Niepewność" Mickiewicza. Stasiuk i Haydamaky wzięli więc udział w wymagającej konkurencji. I wyszli z tej próby obronną ręką.

Płyta „Mickiewicz" fascynuje od samego początku. Nie tylko ze względu na swoją muzyczną oryginalność, ale również ciekawy pomysł – liryka melorecytowana po polsku przez Stasiuka łączy się ze śpiewanymi po ukraińsku wersami. Haydamaky wykazują się tu niezwykłą wrażliwością na poezję Mickiewicza.

Od strony muzycznej w niektórych utworach słychać fascynację islamskim Wschodem (świetne partie instrumentów strunowych i dętych). Z kolei najlepszy moim zdaniem utwór na płycie, „Reduta Ordona", utrzymany jest w stylistyce folkowo-metalowej. Ciężkie gitarowe riffy świetnie pasują do lekko przyciętego opowiadania adiutanta deklamowanego przez Stasiuka w taki sposób, że słuchaczowi mrówki przebiegają po karku. Kiedy indziej słuchamy ukraińskich dumek, niekiedy muzyka zbliża się do przedwojennego swingu czy nawet country.

Choć Andrzej Stasiuk nie dał się dotąd poznać jako muzyk, to jednak obecna w jego prozie fascynacja Wschodem daje mu wrażliwość, dzięki której potrafi się doskonale dopasować do folkowego brzmienia Haydamaków – mimo że nie jest Bogusławem Lindą ani Marcinem Świetlickim. Ukraińcy z kolei również mają świetne wyczucie i choć budują swój artystyczny język z elementów muzyki etnicznej, płyta ani trochę nie trąci cepelią. Przeciwnie, wydaje się świeża i niezwykle inspirująca.

PLUS MINUS

Prenumerata sobotniego wydania „Rzeczpospolitej”:

prenumerata.rp.pl/plusminus

tel. 800 12 01 95