Adam Kucharski: Humor pozwala przetrwać koszmar

Żart ma wiele wymiarów. Psychologia mówi o czterech tzw. stylach humoru, dzięki którym możemy wejść w relację z innymi ludźmi w zupełnie różny sposób.

Aktualizacja: 12.02.2017 15:52 Publikacja: 09.02.2017 12:28

Adam Kucharski, psycholog

Adam Kucharski, psycholog

Foto: Rzeczpospolita

"Plus Minus": Policjant z drogówki pojechał na wczasy do Zakopanego. – I co, ładnie tam, posterunkowy? – pyta szef po powrocie. – Trudno powiedzieć – wzrusza ramionami policjant – góry wszystko zasłaniają...

Adam Kucharski, psycholog: Bawią panią dowcipy o policjantach?

Przynoszą kierowcom słodki posmak zemsty. Dwieście lat temu Goethe ponoć mawiał, że charakter człowieka najlepiej określa się przez to, co go bawi. Miał rację?

W dużym stopniu. Patrząc na konstytucję człowieka, poczucie humoru jest tym, co nas kształtuje. Natura ludzka każe nam niestety koncentrować się na złych, negatywnych przeżyciach. Humor zaś, będąc na drugim biegunie, pozwala nam ów „koszmar" jakoś przetrwać, neutralizując mniej przyjemne strony życia. Tyle że jako psycholog i badacz humoru nie sprowadzam go do sztuki opowiadania dowcipów. Humor ma bardzo wiele wymiarów.

Znam osoby, które w niemal każdej codziennej sytuacji zachowują pogodę ducha. Jak to możliwe?

Przesądza o tym między innymi temperament. To szereg cech osobowości odziedziczony w genach, dzięki któremu w wielu sytuacjach zachowujemy się podobnie. Jedną z owych cech jest właśnie pogodność. Kolejnym elementem kształtującym nasze poczucie humoru jest zdolność do kreowania rzeczywistości i znajdowania w niej bodźców humorystycznych. Nie każdy to potrafi. Ale poczucie humoru jest także stylem zachowania. Psychologia mówi o czterech tzw. stylach humoru, dzięki którym możemy wejść w relację z innymi ludźmi w zupełnie różny sposób.

Mam znajomą, która dostrzegłszy mnie nawet w gęstej zawiei, woła: „Cześć, zobacz, jaki cudowny dzień!".

To pierwszy styl humoru – afiliacyjny, nastawiony na budowanie dobrej relacji z innymi. Pogodne nastawienie pozwala nam tworzyć pozytywną atmosferę wokół siebie. Sami też dobrze czujemy się, spędzając czas z tak nastawioną osobą i pozostając z nią w dobrej komitywie. Kolejnym, nieco innym rodzajem humoru jest styl adaptacyjny, który wzmacnia „ja". Nastawiony jest na nas samych, nie na innych. Jest rodzajem liny ratunkowej, po której wspinamy się w razie życiowych trudności, by podtrzymać poczucie wartości i pewność siebie. Gdy jest nam źle, pomaga nam to poprawić sobie nastrój i okiełznać trudną sytuację.

Czy przysłuchując się uważnie czyimś żartom, można wnioskować o jego bolączkach czy kłopotach?

Wedle teorii psychoanalitycznych w humorze przejawiają się nasze niezaspokojone potrzeby i konflikty, manifestują pokłady blokowane przez społeczne tabu czy inne przeszkody. Zygmunt Freud wymienia tu zwłaszcza popęd agresji czy seksualny. Badania potwierdzają, że niektóre osoby o wysokim poziomie agresji redukują go, opowiadając brutalne dowcipy. Podobnie rzecz ma się z popędem seksualnym, choć z innych analiz wynika, że ludzie o udanym życiu erotycznym też gustują w dowcipach o seksie.

Znam młodego mężczyznę, który żartując z homoseksualistów, maskował własne marzenia w tym zakresie. A później już podobnymi dowcipami świadomie badał reakcję najbliższego otoczenia na ewentualny coming out.

Tak też może być. Najczęściej jednak męskie żarty na ten temat wynikają z potrzeby wzmocnienia „ja" i redukcji lęku przed byciem posądzonym o takie skłonności. Zdecydowanie lepszym przykładem humoru adaptacyjnego jest tzw. czeski humor – przykra prawda sprowadzona do absurdu staje się łatwiej akceptowalna. Pozwala to oswoić rzeczywistość i przywrócić duchową równowagę.

„Uwaga, wieloryb!" – zakrzyknął monstrualnie otyły pan, ładując się do jacuzzi na wołomińskim basenie. Nomen omen, zalała mnie fala sympatii do niego...

I to prawdopodobnie było jego celem. To trzeci ze stylów humoru. Nazywamy go masochistycznym, samoponiżającym. Chcemy zbudować wokół dobry nastrój, a także zdobyć uznanie i akceptację innych, więc pozwalamy wszystkim swobodnie śmiać się z nas, czyniąc się poniekąd kozłem ofiarnym. Co ważne, takie zachowania miewają różne podłoża intencyjne i emocjonalne. Nie zawsze wiadomo, co kryje się w umyśle osoby wypowiadającej masochistyczne słowa.

A co może się kryć?

Czasem ludzie żartują ze swojej otyłości, bo mają po prostu kompleks, czyli faktycznie sytuują się niżej od innych. Choć w przypadku wieloryba z jacuzzi czuć pewną moc dystansowania się od siebie, akceptację własnej osoby. Czerpiąc z innej nieco beczki, dobrym przykładem takiego stylu humoru jest naród żydowski, który słynie z opowiadania poniżających dowcipów o przywarach własnej nacji.

Mosze, a skąd ty masz taki ładny zegarek? – pyta Salcie. – Podoba się, co? Tate mi sprzedał jak umierał... Sądzi pan, że Żydzi sami wypuszczają w świat podobne żarty?

Owszem. Być może chcą w ten sposób uprzedzić ataki na siebie. To podobnie jak w erystyce: chcąc wytrącić przeciwnikowi argument, użyjmy go jako pierwsi, a przestanie być argumentem drugiej strony. Do tego, wypowiadając pewne treści na swój temat w formie żartu, mamy szansę się z nimi oswoić.

Problem w tym, że w młodzieżowych pogawędkach kwitną trochę innego typu dowcipy. Znalazłam na jednym z forów takie komentarze: „Kawały o Żydach są straszne, ale nie mogę się powstrzymać, by się nie zaśmiać"; „Nie śmieję się z ludobójstwa, tylko z kawału, bo jest śmieszny"...

To ciekawe argumenty. Widzi pani, opowiadając dowcipy czy słuchając ich, możemy chwilowo zawiesić tzw. naturalne nastawienie. Nie chodzi tu bowiem o przekazywanie informacji. Przyjąwszy tę konwencję, można wejść w świat dowcipu, który choć odnosi się do rzeczywistości, to nie jest jego kopią. Świat ten przedstawia rzeczywistość często na opak, co wywołuje zaskoczenie, dzięki czemu dowcip staje się dla nas atrakcyjny poznawczo.

Zatem to niewinne dowcipy? Dlaczego więc w sieci znalazłam ledwie kilka żartów o raku?

Nie zawsze takie dowcipy są znowu takie niewinne... Często w żartach wyrażamy swoje prawdziwe postawy. Dowcipy pozwalają nam wyrazić emocje, niechęć czy nienawiść. Czujemy wtedy ulgę, że wykorzystując dowcip, daliśmy ujście naszym nieakceptowanym społecznie popędom. Wychodząc zaś poza teorię: ludzie lubią szokować, pozwala im to czuć się oryginalnymi. Lubią prowokować, by pobudzać u innych myślenie i określone emocje. Sami też poszukują emocji i stymulacji.

Kiedyś, widząc zmarszczkę w kąciku oka, radośnie przypomniałam mężowi, jak Ludwik XV mawiał do Madame Pompadour: „Nasza miłość uwiła sobie gniazdko w zmarszczkach wokół twych oczu". Nieważne, że i tak ją w końcu porzucił...

(Śmiech) To oswajanie nieuniknionego, typowe w kwestii zmian regresywnych pojawiających się u człowieka. Tyle że w tym wypadku był to w istocie humor wzmacniający „ja". Ten prawdziwie samoponiżający jest destrukcyjny. Tak naprawdę bywa też symptomem naszej słabości, służy przecież budowaniu relacji własnym kosztem. A podobnie jak ostatni – agresywny typ humoru, humor masochistyczny często obserwujemy u osób o wysokim poziomie neurotyzmu.

Czym jest neurotyzm?

Oznacza to niestabilność emocjonalną, duży poziom lękowości i krytycyzmu, tendencję do wycofywania się z kontaktów społecznych, niską samoocenę. Im wyższy poziom neurotyzmu, tym większe prawdopodobieństwo, że używając masochistycznych, szyderczych, kpiących, ironicznych czy agresywnych żartów, spróbujemy chwilowo podbudować swoje „ ja" oraz poczucie wartości. Czwarty, agresywny styl uprawiania humoru służy zaś upokarzaniu i ranieniu innych.

Przygotowując się do naszej rozmowy, obejrzałam fragment roastu Kuby Wojewódzkiego. Program z bardzo wulgarnymi żartami obejrzały dwa miliony widzów.

Pyta pani, jak to się dzieje, że to, co upokarza czy rani, może bawić? By zrozumieć ten mechanizm rozważmy, co w ogóle wywołuje efekt humorystyczny. Otóż jedna z teorii mówi, że bawi nas niespójność opowieści z puentą, która nas zaskakuje. Jeśli puenta jest dobra, odwraca ciąg myślenia wytworzony w warstwie narracyjnej dowcipu. My zaś musimy wtedy dokonać reinterpretacji całej opowieści, żeby uzyskać spójny sens.

Spójny sens? Doznałam niemal wstrząsu, słysząc: „Mamo, czy wiesz, co jest zabawniejsze od siedmiorga dzieci przybitych do jednego drzewa? Jedno dziecko przybite do siedmiu drzew". Gdzie tu sens?!

Cóż, nie każda puenta musi dawać rozwiązanie. Na przykład w humorze absurdalnym nie jest to warunek konieczny. Jeśli humor oparty na niespójności jest wyrafinowany, rozbudza w nas możliwości poznawcze i pozwala czerpać satysfakcję z pewnego „mistrzostwa intelektualnego".

Zdaniem badaczki humoru Anny Radomskiej osoby ciążące ku konserwatyzmowi częściej posługują się dowcipem z jednoznaczną puentą, liberalne zaś chętniej wybierają humor nonsensowny i wieloznaczny. Wróćmy jednak do mechanizmów dowcipu.

Według drugiego nurtu bawi nas nie puenta, ale to, co daje nam poczucie wyższości nad innymi. Szkolnym przykładem jest dystyngowany pan, przewracający się raptownie na skórce od banana. Widok zdegradowanej, upokorzonej persony zapewnia nam poczucie rozbawienia.

I to stąd bierze się popularność roastów? Mam świadomość, że do oglądania ich nikt mnie nie zmusza. Wiem też, że telewizja musi być niczym seks: małżeński lub swingerski, wedle potrzeb, ale...

Sądziła pani, że będę bronił tych programów? To humor agresywny i destrukcyjny, który niczego nie buduje. Czy śmieszny? Zależy od tego, czy prowadzący traktuje swoje słowa jedynie w kategoriach komizmu, czy też żartując w sposób cyniczno-kpiący, promuje wyłącznie siebie, pokazując wyższość nad wyśmiewanym. Jeżeli owa gradacja ma miejsce – nie jest to zabawne. Sam, będąc przedmiotem takiego humoru, nie odebrałbym go jako zabawnego. Nie dlatego, że jestem słaby, ale po prostu nie mam ochoty być atakowanym.

Gościom Kuby Wojewódzkiego musiało to odpowiadać, skoro śmiali się z samych siebie...

To nie jest takie oczywiste. Jeśli ktoś opluł mnie żartem, mogę skoncentrować się na tej przykrości i przeżywać ją. Ale mogę też skorzystać z zagrywki, że „to był tylko żart", bo tak łatwiej jest mi to widzieć. Zostałem poniżony i przyjmuję wersję dla siebie wygodną. Jeśli bowiem odbiorę to jako rzeczywisty atak, przyjmę podobną konwencję...

...i będzie się pan przerzucał krasomówczymi inwektywami?

To trudne. W takich programach nie spotykamy się przecież na gruncie neutralnym. Rozumiem, że byłbym gościem... By przywrócić zatem jakąkolwiek symetrię relacji, musiałbym być naprawdę mocny. Przed wywiadem pytała pani, czy ludzie oglądają roasty, bo od wieków niezmiennie potrzebują igrzysk. Tak, przyznam pani trochę racji.

Ludzie zdolni do chamskiego żartowania sobie z innych nie mają chyba zbyt wysokiego poziom empatii...

Oczywiście, to koreluje. Widzi pani, w rzeczywistości społecznej możemy umiejscowić ludzi w dwóch wymiarach. W pierwszym znajdą się osoby nastawione relacyjnie. Dla nich istotą funkcjonowania są stosunki międzyludzkie. Będą zatem ważyć słowa, dbać, by kogoś nie zranić, a typowymi cechami są dla nich ekstrawertyzm i ugodowość. Drugi typ ludzi zorientowany jest na zadania. Relacje z innymi mają dla nich mniejsze znaczenie. Mało tego, zadania realizują czasem kosztem relacji, a naturalnym sposobem ich funkcjonowania jest ciągła rywalizacja.

Czy to prawda, że dręczący otoczenie kpiarze-szydercy mają zaniżone poczucie wartości?

Tak, potwierdzają to badania. Wspomniałem już, że cechą, która silnie koreluje z agresywnym lub masochistycznym stylem humoru, jest neurotyzm, czyli m.in. niskie poczucie wartości. Co ciekawe, wraz ze spadkiem poziomu neurotyzmu, spada także tendencja do posługiwania się takimi typami humoru. Oczywiście nie chodzi tylko o niską samoocenę. Teoria degradacji mówi, że jeśli mocno utożsamiamy się z jakąś grupą, chcemy pokazać jej wyższość. Preferujemy więc dowcipy poniżające jakąś inną grupę. Agresywny styl humoru jest również wyrażeniem rezygnacji i braku akceptacji otaczającej rzeczywistości. Poniżamy innych nie tylko po to, by się lepiej poczuć.

Jak teoria degradacji działa w sferze społecznej?

Humor może określać nas jako grupę: Polaków, naukowców, mężczyzn, zwolenników jakiejś partii itp. A także sytuować nas wobec innych grup. Jeśli mocno identyfikujemy się z daną wspólnotą, dowcipy dotykające innych nie tylko nas bawią, ale degradując te inne, czujemy moc i wyższość naszej wspólnoty. Chyba że jesteśmy w niej jedynie figurantami... Wtedy śmiejemy się tak z innej, jak i z naszej opcji.

Z ubiegłorocznego raportu TSN Polska wynika, że najchętniej śmiejemy się z polityków (44 proc. badanych), a także z policjantów (35 proc.). Lubimy ośmieszać grupy uważane za silne lub posiadające władzę?

Rzeczywiście jest taka hipoteza. Ale jak już mówimy o badaniach, uderza mnie w nich słabnąca popularność dowcipów seksualnych.

Bo co w nich śmiesznego... Seks emanuje teraz z każdego billboardu.

Owszem, biorąc pod uwagę społeczny punkt widzenia, dowcipy służą sondowaniu pewnych rzeczy. Wprowadzają też element pikanterii, w zawoalowany sposób budując napięcie. Wraz z zanikiem społecznego tabu słabnie też, co widać, rola takiego przekazu. Z drugiej strony dowcip seksualny może być całkiem wyrafinowanym konstruktem intelektualnym, pozwalającym bawić się jakąś treścią, czynić aluzje...

Kobiety nie czują się komfortowo w towarzystwie panów lubujących się w takich żartach.

Opowiadanie dowcipów o podłożu seksualnym wiąże się z pobudzeniem i tworzeniem napięcia. Badania pokazują, że owszem, w grupach koedukacyjnych takim żartem częściej emanują mężczyźni. Znalazłszy się jednak już we własnym gronie, kobiety równie często jak panowie pozwalają sobie na erotyczne żarty. Co więcej, nie są one przy tym zbyt wyrafinowane.

Jakie są więc różnice między męskim a kobiecym humorem? Chyba nie słyszałam, by mężczyzna np. degradował się...

To rzeczywiście jest raczej rzadkie. Męski humor podkreśla pozycję, wskazuje na wyjątkowość i znakomity intelekt zainteresowanego. My, mężczyźni, w większym stopniu wykorzystujemy humor cięty, polegający na ironii, sarkazmie i agresji. Jesteśmy bowiem nastawieni na promocję siebie.

To zrozumiała potrzeba. Wszyscy pamiętamy, że nawet Bóg, gdy stworzył Adama, zapłakał, widząc jak nieudane było jego dzieło...

(Śmiech) No proszę! A psychologia uczy, że humor kobiecy służy zupełnie innym celom niż męski: ma tworzyć dobrą relację i miłą atmosferę. Kobiety znacznie częściej wykorzystują też humor sytuacyjny. Historie pań są rozbudowane, narracyjne; ba, czasem to wręcz opowieści! Co więcej, w psychologii funkcjonuje podział na sferę relacji i zadań. Mężczyźni, myśląc zadaniowo, nawet mimo napiętej atmosfery zgodnie dokończą wspólną pracę. Pobiją się dopiero później. Inaczej kobiety: nastawione na tworzenie relacji nie są w stanie sfinalizować zadania bez wzajemnej akceptacji i dobrej atmosfery. Choć trzeba to oczywiście traktować jako pewien stereotyp.

Z badań Reginy Piechnik wynika, że agresywny i masochistyczny styl uprawiania humoru współgra z niedojrzałą osobowością i gorszym funkcjonowaniem psychospołecznym. A co z inteligencją? Sądzi pan, że poczucie humoru koreluje w jakiś sposób z jej poziomem?

Badania pokazują, że im bardziej złożony dowcip, tym więcej inteligencji trzeba, by go docenić. Można zatem założyć, że osoba mało inteligentna może nie zrozumieć dowcipu, nie będąc w stanie przetworzyć pewnych informacji. Nie znaczy to jednak, że ludzie inteligentni śmieją się jedynie z wyszukanych żartów...

Niektórzy, opluwając złośliwym żartem otoczenie, zasłaniają się tabliczką z napisem „Ironia jest bronią ludzi inteligentnych". Mają rację?

Do używania ironii czy szyderstwa skłania raczej nie poziom inteligencji, ale pewne nasze deficyty, niezaspokojone potrzeby, żądza władzy czy wysoki stopień neurotyzmu z niską samooceną. A jeśli ktoś utożsamia inteligencję z ironią, będzie miał tendencję, by pokazywać wyższość nad innymi. Choć oczywiste jest, że musimy posiadać określony poziom owej inteligencji, by móc posługiwać się ironią.

Dlaczego poczucie humoru jest cechą tak bardzo pożądaną społecznie?

Osoby z poczuciem humoru odbierane są jako atrakcyjniejsze społecznie. Przypisujemy im szereg pozytywnych cech i preferujemy towarzysko. Szukamy przecież osób, które w relacji ciągną nas ku górze, nie zaś spychają w dół. Poczucie humoru pomaga też szybciej zasymilować się z nową grupą i zdobyć w niej status. —rozmawiała Ewelina Pietryga

dr Adam Kucharski jest badaczem psychologii humoru z Zakładu Psychologii Społecznej Uniwersytetu Szczecińskiego

PLUS MINUS

Prenumerata sobotniego wydania „Rzeczpospolitej”:

prenumerata.rp.pl/plusminus

tel. 800 12 01 95

"Plus Minus": Policjant z drogówki pojechał na wczasy do Zakopanego. – I co, ładnie tam, posterunkowy? – pyta szef po powrocie. – Trudno powiedzieć – wzrusza ramionami policjant – góry wszystko zasłaniają...

Adam Kucharski, psycholog: Bawią panią dowcipy o policjantach?

Pozostało 99% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Kup teraz
Plus Minus
Bogaci Żydzi do wymiany
Plus Minus
Robert Kwiatkowski: Lewica zdradziła wyborców i członków partii
Plus Minus
Jan Maciejewski: Moje pierwsze ludobójstwo
Plus Minus
Ona i on. Inne geografie. Inne historie
Plus Minus
Irena Lasota: Po wyborach