Irena Lasota: Porozumienie ponad podziałami

Powoli przerabiamy się na Tutsi i Hutu. Tego się boję najbardziej, bo widzę, jak wyzwala się pogarda dla drugiej strony przy niedostrzeganiu własnych wad..." – powiedział niedawno ojciec Maciej Zięba.

Aktualizacja: 07.02.2016 16:53 Publikacja: 05.02.2016 00:00

Irena Lasota

Irena Lasota

Foto: Fotorzepa, Darek Golik

Chciałam dodać coś miłego o ojcu Ziębie przed wymienieniem jego nazwiska – przypomnieć, że jest znanym działaczem społecznym, autorem, filozofem, byłym prowincjałem dominikanów, wreszcie człowiekiem przez lata związanym z opozycją antykomunistyczną, ale zdałam sobie sprawę, że jeśli o. Zięba ma rację – to nic nie pomoże: jedni i tak uważają go za swojego, inni za obcego, a jeszcze inni o nim nie słyszeli i nic ich to nie obchodzi. Życiorys Maciej Zięba ma bogaty i oba plemiona, Tutsi i Hutu, mogą się do niego przyznawać. Ale też oba mogą go wykluczyć.

Ja zazwyczaj lubię sięgać po przykład tych plemion, by zadać podstępne pytanie, które z nich jest chrześcijańskie, a które muzułmańskie. Hutu – jako zdecydowanie bardziej odpowiedzialni za rzeź prawie miliona ludzi – są zazwyczaj określani jako muzułmanie, ale wiadomo, że oba plemiona są w zdecydowanej większości chrześcijańskie z przewagą katolicyzmu.

W sporach, które rozrywają Polskę, chciałabym, tak jak i o. Zięba, „przeczytać rzetelną analizę... żeby wyrobić sobie zdanie", a nie „...spojrzeć na nazwisko dziennikarza podpisującego artykuł, zwłaszcza w konkretnej gazecie, aby z góry wiedzieć", że to czy tamto jest dobre czy niedobre.

W dodatku panuje dość powszechne przekonanie, że jeśli ktoś wyznaje pogląd A, to nawet nie musimy go pytać o resztę jego poglądów, które znamy aż po literę Z. Stąd wzięło się dosyć szeroko rozlane zdumienie, że prof. Bogusław Wolniewicz wyszedł ze studia telewizji Republika, nie zgadzając się z red. Ewą Stankiewicz w sprawie Smoleńska. I tak dobrze, że poszło tylko o Rosję, której prof. Wolniewicz lubi bronić, a nie o Żydów czy masonów, którym specjalista od Wittgensteina (kiedyś od Lenina, o którym pisał pracę magisterską, i to jeszcze zanim wstąpił do PZPR, gdzie działał ćwierć wieku) poświęca wiele uwagi w swoich wystąpieniach publicznych.

To zjawisko irracjonalnej agresji nie jest typowe tylko dla Polski. Wygląda na to, że polityczno-społeczny amok tak jak wirus Zika ogarnia cały świat. Również w Stanach widać rodziny i przyjaciół rozdartych w sprawie kandydatów na prezydenta. Kłótnie, obrażanie się, epitety są ostatnio znacznie częstsze. Jeśli dojdzie do zabawnego i tragicznego zarazem finału (mało prawdopodobnego, ale zawsze...), w którym konkurować będzie dwóch szaleńców: komunista Bernie Sanders i farmazon Donald Trump, będzie to oznaczało, że obrzydzenie do polityków czy do rządzących przeszło wszystkie znane granice.

W Polsce takie obrzydzenie do polityki wykazało ponad 20 proc. wyborców w pierwszej turze wyborów prezydenckich, głosując na Kukiza, który dopiero kilka miesięcy później stał się takim samym politykiem jak inni.

I Trumpa, i Sandersa, i Kukiza zresztą, charakteryzuje „program na nie". W różnym oczywiście stopniu, ale zarówno oni, jak i Marine Le Pen oraz masa innych polityków popularnych w granicach 15–25 proc. mówi przede wszystkim o tym, jak jest niedobrze. Trump idzie w tym jak najdalej i mordowałby (tak jak zresztą prof. Wolniewicz) uchodźców, którzy wydają się dla wielu najważniejszym, jeśli nie jedynym, problemem globalnym. Rosja zaciera ręce.

W 1989 roku Czesław Bielecki zorganizował klub Porozumienie Ponad Podziałami (PPP). Zaprosił bardzo szacowne i bardzo zróżnicowane towarzystwo. Idea była doskonała, ale klub się rozpadł – i to chyba nie dlatego, że podziały były zbyt głębokie, ale dlatego, że ludzie byli bardzo rozbiegani, dla nikogo poza Sławkiem (Bieleckim) PPP nie było priorytetem, ludzie po latach posuchy znajdowali sobie różne zajęcia.

Może warto stworzyć (odtworzyć) PPP? Może znajdzie się tuzin, albo i dwa tuziny ludzi (nie piszę „autorytetów", bo to okropne słowo), którzy zgodziliby się spotkać i rozmawiać o priorytetach niezwiązanych z walką o władzę? Jeśli udało się doprowadzić do porozumienia (choćby tymczasowego) między rwandyjskimi Hutu i Tutsi, to może uda się to i między polskimi?

PS Nie jestem entuzjastką rapu, ale szukając w internecie skrótu „PPP", odkryłam, że „Porozumienie ponad podziałami" to tytuł albumu Kazika, w którym śpiewa on „Coście s...syny uczynili z tą krainą?". Ciekawa zbieżność.

PLUS MINUS

Chciałam dodać coś miłego o ojcu Ziębie przed wymienieniem jego nazwiska – przypomnieć, że jest znanym działaczem społecznym, autorem, filozofem, byłym prowincjałem dominikanów, wreszcie człowiekiem przez lata związanym z opozycją antykomunistyczną, ale zdałam sobie sprawę, że jeśli o. Zięba ma rację – to nic nie pomoże: jedni i tak uważają go za swojego, inni za obcego, a jeszcze inni o nim nie słyszeli i nic ich to nie obchodzi. Życiorys Maciej Zięba ma bogaty i oba plemiona, Tutsi i Hutu, mogą się do niego przyznawać. Ale też oba mogą go wykluczyć.

Pozostało 86% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Plus Minus
Walka o szafranowy elektorat
Plus Minus
„Czerwone niebo”: Gdy zbliża się pożar
Plus Minus
Dzieci komunistycznego reżimu
Plus Minus
„Śmiertelnie ciche miasto. Historie z Wuhan”: Miasto jak z filmu science fiction
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Plus Minus
Irena Lasota: Rządzący nad Wisłą są niekonsekwentnymi optymistami