Słowo wstępne prof. Włodzimierza Sulei: niechciani Polacy
Na początku XX wieku redaktor Wilhelm Feldman skierował do znamienitych polityków, a także ludzi ze świata kultury, takich jak Bernard Shaw czy Lew Tołstoj, pytanie o znaczenie kwestii polskiej. Otrzymał około 80 odpowiedzi. Wyłaniał się z nich obraz przerażający – kwestii polskiej nie było, nikt się nią nie zajmował i – co gorsza – nie widać było perspektyw, by w najbliższym czasie się to zmieniło. Chciałbym rozpocząć debatę właśnie od tej refleksji. A także od pytania, dlaczego na początku wojny nas nie chciano?
Prof. Wojciech Roszkowski: Polski potencjał
Na początku warto się zastanowić, co w procesie wyłaniania się niepodległej Polski było ważniejsze: uwarunkowania międzynarodowe czy wola Polaków? Myślę, że bez międzynarodowych uwarunkowań wola Polaków nie mogłaby się ziścić. Koniunktura międzynarodowa, która podczas wojny korzystnie rozwinęła się dla naszego kraju, stworzyła Polakom przestrzeń do działań na rzecz niepodległości. Gdyby nie te uwarunkowania, wspomniane działania mogły zakończyć się fiaskiem. Proste, choć dramatyczne porównanie: lata 1918 i 1944. W 1944 roku – najlepsza wola i wysiłek nie mogły przynieść nam wolności. W 1918 – mogły. Nie zmierzam tu do lekceważenia naszego wysiłku, ofiar, o których powinniśmy pamiętać, jednakże to „ci wielcy" stworzyli nam warunki do odzyskania niepodległości.
Prof. Włodzimierz Suleja (moderator debaty – przyp. red.) zapytał, dlaczego na początku wojny Polska była niechciana. Często przedstawia się drogę Polski do niepodległości tak, jakby już na samym początku była przesądzona. Wprawdzie sam fakt, kto starł się w I wojnie światowej, był obiecujący, gdyż naprzeciw sobie – po raz pierwszy od wielu dziesięcioleci – stanęli zaborcy. To dawało szansę. Tyle tylko, że na początku wojny nikt nam niczego nie obiecywał. Plany Ententy dobrze pokazuje zgoda Wielkiej Brytanii i Francji na tzw. plan Sazonowa, czyli w gruncie rzeczy na wchłonięcie przez Rosję wszystkich ziem polskich, na przesunięcie granicy Imperium na Odrę (bez wysiedleń Niemców).
To przebieg wojny sprawił, że koniunktura zaczęła nam sprzyjać: państwa centralne pokonały Rosję, po czym zostały pokonane przez Ententę. Przypomnę tylko, że taką sytuację, już w styczniu 1914 roku, na spotkaniu w Paryżu przewidział Józef Piłsudski.
Do roku 1916 sprawa polska nie istniała w aktywnej polityce głównych mocarstw. Istniała obiektywnie – z racji istnienia Polaków. Skąd Rosjanom przyszło do głowy, by – w ograniczonym zakresie – zająć się sprawą polską? Otóż istniał potencjał. Chciałbym wprowadzić do dyskusji to pojęcie: istniało ok. 34 mln Polaków, którzy mimo rozbiorów stanowili kulturową jedność, mieli pewną świadomość i aspiracje.